BURNin' SNOW: emocje większe od mrozu

Zawody BURNin' SNOW w Szczyrku przyciągnęły tłumy kibiców na skocznię na stoku Skrzyczne. - Eksperyment się udał. To była impreza na sześć gwiazdek - zapewniali uśmiechnięci zawodnicy.

Dołącz do nas na Facebooku

Na specjalnie zbudowanej skoczni w Szczyrku swoje umiejętności zaprezentowali zarówno snowboardziści, jak i narciarze freestylowi. Im bliżej było końca, tym większymi trikami popisywali się zawodnicy: nie zabrakło takich ewolucji jak np. jak np. 900, switch 900, 1080 i switch 1080, a fanów najbardziej urzekł duch sportowej rywalizacji.

Freestyle'owe show

- Freestyle musi być przede wszystkim show - tłumaczył Michał Ligocki, jedna z największych gwiazd imprezy i dwukrotny olimpijczyk. - Podoba mi się fakt, że w końcu ktoś odważył zorganizować zawody światowego formatu w Polsce. Możemy teraz równać do najlepszych.

Mimo zapowiedzi do Szczyrku nie przyjechali dwaj zaproszeni zawodnicy z Węgier i Słowacji, ale i bez nich poziom zawodów był naprawdę wysoki. Publiczność raz po raz wzdychała z uznaniem, a po każdym upadku czy też lądowaniu z podpórką na chwilę pod skocznią zapadało milczenie.

- Freestyle ma większy potencjał niż skoki narciarskie - tłumaczył żonie z miną profesora starszy pan, który zabrał pod skocznię wnuka. Mimo 18-stopniowego mrozu nie zawiodła ani głośna publiczność, ani rozpaleni jej dopingiem zawodnicy.

- Zdarzyło mi się wystartować kiedyś na Olimpiadzie Młodzieży, gdy temperatura spadła do -28 stopni C. Dlatego podczas BURNin' Snow nie było tak źle. Nikt z nas nie musiał przed skokiem nic popijać z powodu mrozów czy dla odwagi - żartował  Piotr Janosz, który zwyciężył w rywalizacji snowbardzistów tuż przed Tomaszem Wolakiem z zespołu Burn'a.

Triumfator pokazał całą gamę stylowych tricków, z kolei zdobywca drugiego miejsca był jednym z najwyżej latających zawodników. - Udało mi się wskoczyć na podium, choć nie zrealizowałem planu w 100% Jestem pod wrażeniem  imprezy. W skali światowej notowana jest na trzy gwiazdki (to status w cyklu Ticket to Ride - dop.), ale organizację w Szczyrku oceniam na sześć gwiazdek - stwierdził Wolak.

- Pokazaliśmy, że freestyle to nie dyscyplina "dzikusów", ale wszystko w naszych trikach ma ręce i nogi. Myślę, że takie imprezy mogą popularyzować freestyle wśród Polaków, bo publiczność była autentycznie zainteresowana zawodami i żyła naszymi skokami - powiedział Piotr Janosz.

Bartek Sibiga wyprzedza mistrza

Wśród narciarzy triumfował Bartek Sibiga, który na co dzień studiuje informatykę. - Nawet znajomi pytają mnie, jak można połączyć dwa światy: informatykę i freestyle. W odpowiedzi się tylko uśmiecham. Moja pasja przerodziła się ostatnio w coś więcej, bo odkąd freestyle stał się dyscypliną olimpijską postanowiłem mu się poświęcić na poważnie - przyznał zwycięzca, który wyprzedził Szczepana Karpiela-Bułeckę, czterokrotnego mistrza Polski.

BURNin' Snow pierwszy raz w historii należały do prestiżowego cyklu Ticket to Ride. W ten sam weekend na świecie rozegrano siedem podobnych imprez, ale tylko dwie były lepiej notowane niż ta w Szczyrku. W puli nagród znalazło się 25 tys. złotych, najlepszy snowboardzista zgarnął czek na 7,5 tys. zł.

O niepowtarzalną atmosferę zadbali też muzycy z zespołów Future Folk i Hot Chip oraz Uffie, która pierwszy raz w karierze wystąpiła przed polską publicznością.

Więcej o imprezie BURNin' Snow możesz przeczytać TUTAJ!

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.