Gdy w latach 50-tych XX wieku, kalifornijski surfer Bill Richards przykręcił kółka do kawałka deski nie spodziewał się jaką rewolucję wywoła jego wynalazek. Rzesze amatorów surfingu, pozbawieni na co dzień fal dostali substytut, dzięki któremu mogli rozwijać swoją pasję niezależnie od miejsca zamieszkania. Z czasem deska z kółkami ewoluowała w stronę bardziej krótkiej, freestyle'owej, przeznaczonej do wykonywania wielu trików deskorolki jednak jej pierwowzór, czyli longboard pozostał wizytówką surferskiego stylu.
Popularność longboardu w Polsce stale rośnie. W mieście stał się alternatywną formą komunikacji i wyznacznikiem lifestyle'u. Długa deska i szerokie kółka sprawiają, że przy niewielkim wysiłku można pokonywać spore odległości. Co prawda wymaga to dobrej, równej nawierzchni, o którą nie jest łatwo, jednak coraz lepsze ścieżki rowerowe stają się świetnymi arteriami dla longoardzistów. Miejski lifestyle to bardzo często start do longboardu na sportowo. Górskie długie drogi to idealne miejsca do uprawiania downhillu. Zjazd takimi stromymi trasami to już wyższy poziom. Rozwijanie dużych prędkości wiąże się ze stosowaniem zabezpieczeń takich jak kask, ochraniacze, specjalne rękawice oraz bardzo często aerodynamiczne kombinezony. Duże miasta jak Warszawa to głównie ośrodki luźnego, lifestyle'owego longboardingu, jednak i tu są miejsca gdzie można pocisnąć z górki. Najatrakcyjniejsza jest wiślana skarpa, która obfituje w kilka doskonałych miejsc gdzie można spróbować szybkich zjazdów. Dzięki zorganizowanym imprezom longboardowym, podczas których ulice zostają zamknięte, każdy w zgodzie z prawem może sprawdzić się z asfaltową trasą. Warto zatem pamiętać, aby adrenalinowe brawurowe zjazdy i wiatr we włosach nie przyćmiły zdrowego rozsądku.
Rozmowa z Marcinem Wielgo, współzałożycielem Longboardshop
War-szał: Deska na betonowej fali
Dominika Kotowicz: Longboard to nowość w Polsce, od kiedy się tym zajmujesz?
Zainteresowaliśmy się longboardami w 2005 roku, kiedy Michał Nowacki, z którym założyłem sklep, wrócił z wyjazdu surfingowego i opowiedział o długiej desce na kółkach. Na początku własnym sumptem robiliśmy takie deski w garażu, a z czasem założyliśmy Longboardshop.pl i zaczęliśmy je sprowadzać. Pierwsze zamówiliśmy z Anglii z firmy Lush - ich deski sprzedajemy do tej pory, ale po jakimś czasie sprowadzaliśmy już deski z Kalifornii, przede wszystkim z Sector 9, Loaded, Rivera, Madrid oraz kanadyjskie Landyachtz - to są największe firmy na rynku longboardowym. Skąd pomysł na longboard?
Longboard jest substytutem snowboardu czy surfingu, ale w mieście. Każdy może się przejechać, bo jest to prostsze niż skateboarding, nie trzeba wykonywać trików. Po prostu stajesz na desce i jedziesz, przyjemnie płyniesz przez miasto. Ja najbardziej lubię spokojną jazdę po mieście.
Techniki zatrzymywania się uczymy się stopniowo: najpierw zeskakujesz, możesz też hamować butem, szorując o asfalt, a po jakimś czasie można zacząć wprowadzać deskę w slide, czyli ustawiać ją bokiem do toru jazdy.
Bardzo ważne jest też bezpieczeństwo. Przede wszystkim dobry kask, ale też rękawiczki z kawałkami pleksi - zawsze możemy się asekurować w momencie upadku, potem pomagają też przy różnych trikach. Można wyróżnić jakieś style?
Tak, każdy może znaleźć odpowiedni dla siebie styl jazdy. Jest freestyle, freeride, downhill, czyli ekstremalna opcja szybkich zjazdów w górach - na twardych deskach rozwijane są prędkości do 100-130 km/h. Jest też crossstep, czyli chodzenie na długich deskach z wykonywaniem różnych ewolucji. No i oczywiście crusing, czyli swobodna jazda po mieście - najwięcej osób wybiera właśnie tę opcję. Skąd można czerpać informacje?
Najlepiej ze Stanów Zjednoczonych. Dużo filmów zamieszczają firmy Sector 9 i Loaded. Można zobaczyć jazdę na najwyższym poziomie. W Warszawie jest grupa osób, które spotykają się w każdy czwartek na parkingu przy centrum handlowym Klif, jest też silna grupa Warsaw Asphalt Surfers, którą można namierzyć na Facebooku. Środowisko jest bardzo otwarte i zawsze chętnie udziela wskazówek: jak jeździć, jak dobrać części do deski, jak wykonywać triki... No i oczywiście w naszym sklepie każdy, kto przyjdzie, może liczyć na fachową obsługę i pomoc przy doborze deski.
Ile trzeba wydać, by zacząć?
Od 600 zł do 1300 zł, oczywiście w zależności od jakości. My postawiliśmy na jakość i sprzedajemy wyłącznie markowy sprzęt. Jeśli chcemy oszczędzić, trzeba się liczyć z tym, że po pół roku deska może na przykład pęknąć. Przed podjęciem decyzji u nas można pożyczyć za darmo deskę i spróbować jazdy.
Deskę można też wykroić samemu: wystarczy kawałek płyty i wyrzynarka. Wycinamy, nawiercamy dziury, trzeba dokupić tracki, kółka i gotowe. W internecie znajdziemy wiele porad. Czy są już u nas imprezy, zawody longboardowe?
Cyklicznie odbywa się przede wszystkim Longboard Doping organizowany przez nas i fundację Do Dzieła. Pierwsza tego rodzaju duża impreza - w tym roku mieliśmy 100 zawodników, w zeszłym ok. 40, więc jest progres. Oprócz tego mamy w Warszawie cykliczne imprezy Poker Face, czyli crusing po mieście z różnymi zadaniami. Chłopaki z Warsaw Asphalt Surfers organizują 11 listopada Independence Day Push Race, koledzy z innych miast również prężnie działają, w tym roku odbyła się fajna impreza w Sopocie. Downhill dopiero się rozwija, ale już odbyły się zawody w Bielsku.
Gdzie można jeździć w Warszawie?
Wszędzie, gdzie znajdziemy kawałek równego asfaltu. Dla początkujących polecamy np. Pole Mokotowskie, ścieżki rowerowe wzdłuż Belwederskiej albo tereny ciągnące się wzdłuż Wisły. Jednak bardziej zaawansowanym możemy podpowiedzieć, że jest sporo ulic w Warszawie, na których nie ma dużego ruchu, np. na Żoliborzu, albo ruch jest mniejszy nocą lub w niedziele (Książęca, Myśliwiecka) i wtedy możemy poczuć, czym jest naprawdę longboard. To właśnie jest urok tej zabawy: ciągłe odkrywanie nowych tras, nowych zjazdów, poszukiwanie tej idealnej betonowej fali!