Poniżej obozu I dopadły nas takie śniegi, że tempo spadło o 90 procent. Musieliśmy przenocować w obozie I, gdyż brnięcie dalej po pas w śniegu nie doprowadziłoby nas tego dnia do obozu II.
Dzień kolejny, czyli dojście z obozu I do obozu II zaowocowało 10 godzinną wspinaczką, co normalnie w zeszłym roku zajmowało mi trzy godziny. Nie spodziewaliśmy się tak głębokiego śniegu, a co za tym idzie niektórych odcinków zagrożonych lawinowo.
Starych poręczy oczywiście przy tej ilości śniegu nie odnaleźliśmy, za wyjątkiem kilkudziesięciu metrów na trawersie. Zresztą, nie spodziewaliśmy się zbyt wiele. Miejmy nadzieje, że pogoda w końcu trochę się zmieni i śnieg będzie bardziej stabilny.