Kinga Baranowska na Makalu: trzeci obóz założony!

Kinga Baranowska bezpiecznie zeszła do bazy po założeniu obozu III na wysokości 7400 m. Kinga spędziła noc w ?trójce?. To było wyczerpujące wyjście w górę. Teraz niezbędnych będzie kilka dni odpoczynku.

Dołącz do nas na Facebooku

- Mam nadzieję, że ta noc będzie dla nas spokojna, choć strasznie wieje - mówiła po rozbiciu namiotów. Kinga dodała już w bazie, że jej szybkość powyżej 7000 m była bardzo słaba. To ze względu na wciąż jeszcze słabą aklimatyzację. Dlatego właśnie musiała spędzić kilka godzin na tej potężnej wysokości. Sprawę komplikowała fakt, że Kinga i Fabrizio Zangrilli musieli wnieść na górę sporo ciężkiego sprzętu. W szybkim tempie realne było wejście na 7400 m w siedem godzin

- Początkowo posuwaliśmy się w świetnym tempie. Zero wiatru, a nawet momentami ciepło - opowiada Kinga. - Niestety, tempo siadło nam powyżej 7 tys. metrów. Brak aklimatyzacji dał się odczuć momentalnie. Po prostu tak, jakby siadły baterie, nagle plecak robi się potwornie ciężki, nogi z ołowiu i szybkość żółwia. Tak więc druga część drogi dała nam mocno w kość. W pobliżu Makalu La zaczęło też tak potwornie wiać, że zimno zaczęło doskwierać potwornie. Jakoś wreszcie doczłapaliśmy się do trójki - pisała na swojej stronie himalaistka.

Sama noc miała ciężki przebieg. Oto jej opis: - W zasadzie to wcale nie wstaliśmy, bo chyba prawie w ogóle nie zasnęliśmy. Wiało, później okazało się, że to było aż 70 km/h . Ciężko to stwierdzić, kiedy się siedzi w namiocie... Ma się wrażenie, że namiot nie odfruwa tylko dlatego, bo siedzimy w środku i przytrzymujemy go własnym ciężarem.

O wspinaczce do base campu, zakładaniu obozu drugiego i niespodziewanej pogodzie możesz przeczytać TUTAJ .

Noc zaliczyłabym do kategorii "ciężkich". Huk wiatru był tak donośny, że nie dało się zmrużyć oka. O 1 w nocy wpadłam na pomysł, by jednak włożyć zatyczki do uszu, które zawsze noszę na wypadek takich sytuacji. Nie pomogło. Jakoś przetrwaliśmy do 5 rano. Ze zmęczenia zmrużyliśmy oko. Z powodu wysokości nic prawie nie zjedliśmy. Brak aklimatyzacji powoduje, że nie chce się w ogóle jeść. Wystarczył tylko kisiel w postaci pitnej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.