Rusza polska wyprawa na K2. Jerzy Natkański: K2 dla Polaków. Nie zrzucajmy tego na innych

- K2 jest kamyczkiem w układance. Letnie wyprawa ma nas przybliżyć do zimowej. A zimowa zamknąć erę zdobywania ośmiotysięczników o tej porze roku. Fajnie byłoby nie machnąć teraz ręką i nie zrzucać tego na wspinaczy z innych krajów - mówi Jerzy Natkański, kierownik polskiej letniej wyprawy na K2.

26 lutego Muhammad Ali, Simone Moro i Alex Txikon zdobyli jako pierwsi w zimie Nanga Parbat (8126 m n.p.m.). Tym samym tylko jeden ośmiotysięcznik nie ma wejścia o tej porze roku.

Drugi najwyższy szczyt świata K2 (8611 m n.p.m.) atakowały do tej pory w zimie trzy wyprawy, ale żadnej nie udało się przekroczyć 8000 m. Być może tej zimy do Karakorum pojedzie polska ekspedycja, której kierownikiem będzie Krzysztof Wielicki, legenda polskiego himalaizmu, pierwszy zimowy zdobywca trzech ośmiotysięczników.

Zanim jednak to się stanie, K2 w lecie zaatakuje polska wyprawa pod kierownictwem Jerzego Natkańskiego. Do Pakistanu wylatują we wtorek 14 czerwca. Letnia wyprawa ma przygotować Polaków do zimowego ataku. Himalaiści nie mają domkniętego budżetu, trwa zbiórka pieniędzy. Można im pomóc tutaj >>

***

Dominik Szczepański: Szkoda tej Nangi?

Jerzy Natkański, kierownik letniej wyprawy na K2: Przymierzaliśmy się do niej kilka razy. Myśleliśmy o narodowej wyprawie, ale sprawa jakoś się rozeszła... Najpierw usłyszeliśmy, że Adam Bielecki jedzie z Alexem Txikonem, potem miał z nimi jechać Janusz Gołąb. Stało się inaczej.

[Janusz Gołąb z wyjazdu pod Nanga Parbat zrezygnował, a Adam Bielecki wspinał się razem z Jackiem Czechem - przyp. dsz].

Przymiarka była również poprzedniej zimy. Najpierw mieliśmy tam pojechać latem i poznać górę, ale po tragedii w bazie Diamir, gdzie zamachowcy zabili wspinaczy, nie dostaliśmy od Pakistańczyków wystarczająco mocnego sygnału, że będziemy bezpieczni. W ostatniej chwili zrezygnowaliśmy. Nasz narodowy zespół mógł tam namieszać. Ta góra nie jest jakoś wyjątkowo trudna. Najciężej jest na dole, potem robi się łatwiej technicznie. Skończyło się tak, że pojechali ostrzy zawodnicy i weszli.

I to w jakim stylu. Nie mieli dobrej aklimatyzacji, a jednak sobie poradzili.

- Mnie się wydawało, że to wejście jest niemożliwe. Nie dawałem im szans, bo za długo siedzieli w bazie. No, ale weszli. Widocznie pamięć tlenowa, tzn. czas, kiedy ich ciała nie tracą aklimatyzacji, jest bardzo dobra.

To wejście dało wam kopa, żeby jechać na K2?

- Tak, to nie jest łatwa sprawa, bo K2 jest kilka razy droższe od Nanga Parbat. Z Chilas do bazy Diamir pod Nangą można dotrzeć nawet w jeden dzień. To ważne przy planowaniu strategii, bo na odpoczynek można zejść nisko i bardzo szybko.

Pod K2 idzie się 7-8 dni, trzeba wziąć więcej rzeczy, które musi zanieść większa liczba porterów. A ci biorą więcej niż pod Nangą. Można wprawdzie polecieć helikopterem, ale ceny są kosmiczne. Monopol na śmigłowce ma spółka parawojskowa i loty są 10 razy droższe niż w Nepalu.

Ile kosztuje zorganizowanie zimowej wyprawy na K2?

- Milion, a może nawet 1,3 mln złotych.

Zbierzecie tyle?

- Nie wiem. Potrzebny jest sponsor, wsparcie ministerstwa, pomoc ludzi w zbiórce internetowej.

Na razie zbieracie na letnią wyprawę. Co ona ma na celu?

- Chcemy, żeby członkowie ekspedycji nauczyli się działać na wysokim ośmiotysięczniku, wyrównali wspinaczkowe poziomy, zgrali się. Poznali górę, dowiedzieli się, gdzie można robić depozyty, gdzie zakładać obozy, gdzie wykopać jamę. To się przyda, jeśli dojdzie do zimowej wyprawy.

W lecie chcecie atakować K2 drogą przez Żebro Abruzzi. Nie boicie się tłoku? Pozwolenia na wspinaczkę dostało podobno ponad 100 osób.

- Spróbujemy być tam wcześniej, żeby samemu coś zaporęczować.

W zimie w grę wchodzi tylko wejście od strony pakistańskiej?

- Tak. W zimie 2002/2003 próbowaliśmy filara północnego, ale to bardzo trudna droga. Tamta wyprawa była spełnieniem marzenia Andrzeja Zawady, ale myślę, że w zimie powinno wchodzić się na ośmiotysięczniki drogami najkrótszymi, najprostszymi, klasycznymi.

Denis Urubko, Adam Bielecki i Alex Txikon dwie zimy temu planowali wejść na K2 od północy.

- Widziałem linę, którą zaplanował Denis. Wydała mi się trudna i przekombinowana.

Na letnią wyprawę oprócz ciebie wybiera się jeszcze czterech wspinaczy. Jeśli się sprawdzą, wszyscy pojadą w zimie?

- Nie chcę się wypowiadać w imieniu Krzysztofa Wielickiego, który ma być kierownikiem zimowej wyprawy, ale wszyscy uczestnicy letniej wyprawy są w jej szerokim składzie. Jest jeszcze przecież Adam Bielecki, Artur Małek, Marcin Kaczkan.

A Denis Urubko?

- Zapierał się, że od strony pakistańskiej nie pojedzie, ale chyba już mu to przeszło.

Krzysztof Wielicki i Simone Moro mówili, że pod K2 poza Polakami będą jeszcze inne wyprawy. Jakie?

- Nic pewnego nie słyszałem, na razie nikt nie potwierdził zimowej ekspedycji. Wielu ogłasza, że jedzie, bo chce się lansować, a potem swoje słowa odwołuje. Jeśli ktoś ma tam pojechać, to nie będzie wielkich niespodzianek. Jest grupa, która wspina się w zimie. To Alex Txikon, Muhammad Ali, może jeszcze Rosjanie.

Po Broad Peaku powiedziałeś, że nie zależy wam na powszechnej akceptacji, a teraz mówisz o internetowych zbiórkach.

- Chodziło mi o to, że część społeczeństwa nas nie akceptuje i my nic na to nie poradzimy. Ale jeżeli ktoś chce nam pomóc, to jest nam bardzo miło. Milej uchodzić za pasjonata niż za wariata, który idzie się zabić.

Dlaczego K2 jest ważne i ludzie mieliby wam pomóc tam pojechać?

- K2 jest kamyczkiem w układance. Letnie wyprawa ma nas przybliżyć do zimowej. A zimowa zamknąć erę zdobywania ośmiotysięczników o tej porze roku. Wymyślił to Andrzej Zawada, a potem kontynuował Artur Hajzer. Szkoda byłoby to zaprzepaścić, choć szanse, że uda się wejść na K2 w zimie są małe. Ale skoro 9 na 14 pierwszych zimowych wejść na ośmiotysięczniki dokonali Polacy, a jedno wejście było mieszane [Piotr Morawski i Simone Moro w 2005 roku weszli na Sziszapangmę - przyp. dsz], to fajnie byłoby, gdybyśmy zakończyli to, co rozpoczęliśmy w 1980 roku na Mount Evereście. Fajnie byłoby nie machnąć teraz ręką i nie zrzucać tego na wspinaczy z innych krajów.

Kamyczkami są też szkolenia, które robimy od dwóch latach w Podlesicach, gdzie uczymy się o łączności radiowej, satelitarnej, energii słonecznej. Dowiadujemy się, jak się odżywiać w wysokich górach, jak się przygotowywać do wyjazdów. Wszyscy biegamy, ale w górach wysokość zżera nam mięśnie. Jak się okazuje, jest na to sposób.

Jaki?

- Zamiast długiego wybiegania lepiej zrobić trening interwałowy, który zagęszcza mięśnie. Lepiej przyjechać w góry napakowanym niż wychudzonym.

Uczymy się też, co robić w kryzysowych sytuacjach, jak rozpoznawać i leczyć choroby związane z wysokością i odmrożenia. Słuchamy też analiz wybranych wypadków w górach wysokich. Kiedy słyszymy o wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu lat, to aż włos się jeży na głowie. Ile oni wtedy popełniali błędów?!

Słuchanie tych analiz daje nadzieję na to, że takich błędów już nie popełnicie?

- Dwa lata temu na Broad Peak Middle Kacper Tekieli zaniemógł, a wspinacze zawrócili, bo przekroczyli godzinę alarmową. Chcę wierzyć, że o godzinie alarmowej słyszeli 50 razy dlatego podjęli dobrą decyzję. Kamyczkami są też zgrupowania w Dolinie Kieżmarskiej, gdzie kadra narodowa we wspinaczce wysokogórskiej szlifuje umiejętności wspinaczkowe, ale też medyczne i ratunkowe.

Dobrze się czujesz jako kierownik?

- Przez 10 lat pracowałem w branży turystycznej, więc kwestie organizacyjne nie są dla mnie trudne. Bardziej interesuje mnie panowanie nad grupą i jej emocjami. Nie zależy mi na moim wejściu na szczyt, bardziej na sukcesie i bezpieczeństwie grupy.

Cholernie trudne zadanie. Każdy ze wspinaczy ma swoje ambicje.

- I weź go przekonaj, że wchodzi inny zespół niż ten, w którym on się wspina.

Musi być bezpiecznie. Obawa o ludzi to potworne obciążenie psychiczne, nie sądziłem, że aż tak wielkie.

Na Broad Peak Middle miałem sytuację, że jeden z uczestników był bardzo wysoko i nie chciał zejść w dół. Chciał siedzieć w namiocie dodatkową noc, a potem samotnie atakować. Musiałem ryczeć na niego przed radio, bo gdyby się coś stało, to nie było nikogo, kto mógłby mu pomóc. Kolejna sytuacja: na Broad Peak Middle chciał wspinać się najsłabszy technicznie uczestnik wyprawy, ale nie mogłem się zgodzić, bo tam musieli pójść najlepsi. Wszyscy próbowali mnie przekonać, a ja nie mogłem na to taką propozycję przystać. W górach towarzyszy nam często euforia, jesteśmy naładowani siłą, a potem okazuje się, że przesadzamy i ktoś musi nam pomóc zejść.

Jak to wszystko ogarnąć?

- Ostatnio zacząłem doceniać dowcip osób, które jadą na wyprawę. Zdarzają się tacy, którzy potrafią rozładować każdą sytuację paroma słowami. Pod Broad Peakiem siedzieliśmy długimi godzinami przy stole i cały czas się śmialiśmy. To tam po raz pierwszy zobaczyłem, jakie to jest ważne. Awantury mogą tworzyć się z najmniejszych rzeczy. W bazach można się prawie pozabijać o byle co. Cały czas jest ci zimno, chodzisz grubo ubrany, żarcie jest albo go nie ma. A jak nie ma, to jesteś zły.

Pamiętam jak na K2 jedzenia było na styk, Krzysiek Wielicki starał się je podzielić, żeby wystarczyło, ale wszyscy chodzili źli, bo byli głodni. Jakby ktoś im podstawił kilogram cukru, to by go zjedli.

WESPRZYJ POLSKICH HIMALAISTÓW I POMÓŻ IM WYJECHAĆ NA K2 >> HARMONOGRAM I TRASA WYPRAWY - 16.06 - przylot do Islamabadu - 17-18.06 - przejazd do Skardu - 18.06 - przejazd do Askole - 19-27.06 - karawana do bazy pod K2 - 29.06 - rozpoczęcie działalności górskiej - 1-3.08 - powrót do Skardu - 5.08 - wylot z Islamabadu Skład wyprawy: - Jerzy Natkański (kierownik), - Jarosław Botor, - Marek Chmielarski, - Paweł Michalski, - Piotr Tomala.

Śledź autora na twitterze @deszczep

źródło: Okazje.info

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.