Bielecki o raporcie PZA: Najpierw się popłakałem, później prawie rozwaliłem szafę

- Najpierw się popłakałem. Następną reakcją była agresja: prawie rozwaliłem szafę z wściekłości. A teraz wszystko się plącze, od złości po przerażenie. Najsilniejsze jest cholerne poczucie niesprawiedliwości; poczucie, że zostałem kozłem ofiarnym - mówi dziennikarzom ''Tygodnika Powszechnego'' Adam Bielecki, który przeczytał raport komisji badającej przebieg wydarzeń na Broad Peaku.

Cyfrowe wydanie ''Tygodnika Powszechnego'' można kupić tutaj >>

W środę został opublikowany raport specjalnej komisji Polskiego Związku Alpinizmu, która badała przebieg wydarzeń na Broad Peaku. Dziennikarze ''Tygodnika Powszechnego'' dotarli wcześniej do raportu i rozmawiali o nim z Adamem Bieleckim. Raport mówi o '''błędach, zaniechaniach, złamaniu norm etycznych''.

Przypomnijmy: 5 marca na wierzchołku Broad Peaku (8047 m) stanęli kolejno: 29-letni Adam Bielecki (KW Kraków), 33-letni Artur Małek (KW Katowice), 58-letni Maciej Berbeka (KW Zakopane) i 27-letni Tomasz Kowalski (KW Warszawa). Dwaj ostatni nie zdołali powrócić na noc do obozu. 8 marca zostali uznani za zmarłych. Akcją kierował Krzysztof Wielicki.

W skład komisji weszli: Piotr Pustelnik (zdobywca wszystkich 14 ośmiotysięczników), Anna Czerwińska (himalaistka), Michał Kochańczyk (alpinista i kierownik wielu wypraw), Bogdan Jankowski (specjalista od łączności radiowej w górach), Roman Mazik (wielokrotny lekarz wypraw himalajskich).

Cały wywiad dostępny w ''Tygodniku Powszechnym''. Można go kupić już teraz on-line . My wybraliśmy kilka fragmentów.

Rozłożenie akcentów

Bielecki ma żal do twórców raportu. Jego zdaniem członkowie wyprawy nie zostali ocenieni w równy sposób. Jemu dostało sie najbardziej, jego postawa jest ''jednoznacznie negatywna''. Postawa Małka budzi ''poważne zastrzeżenia'', chociaż, jak mówi Bielecki, Małek odmówił Berbece wspólnego schodzenia. Również samodzielne schodzenie Berbeki nie zostało negatywnie ocenione.

- Dostaję naganną ocenę za te same działania, za które kierownik na poziomie decyzji dostaje ocenę pozytywną. (...) To nieuczciwe - mówi Bielecki.

Subiektywne poczucie

Twórcy raportu piszą o ''subiektywnym poczuciu'' podczas ataku szczytowego. Ma to oznaczać, że stan wspinaczy nie był tak zły, aby musieli natychmiast schodzić. Bielecki odpiera ten zarzut mówiąc, że w całym wspinaczkowym życiu nie był bardziej wyczerpany.

- Subiektywne poczucie? Byłem pewien, że umrę i nie zejdę z tej góry! - komentuje Bielecki.

Zła strategia? Nie uzgodnili zasad?

''Tygodnik Powszechny'' podaje dwa fragmenty raportu.

1) "Kierownik wyprawy optował za rozwiązaniem ataku dwiema dwójkami (...), ale uczestnicy uznali, że zespół czteroosobowy będzie silniejszy i da większe prawdopodobieństwo sukcesu".

Bielecki odpowiada, że był zwolennikiem dwóch zespołów. Decyzja, że idą razem, w czwórkę, wyszła od kierownika wyprawy Krzysztofa Wielickiego.

- Tomek Kowalski uważał, że rozdzielenie zespołów pozbawi go szans na atak. To on przeforsował opcję jednego zespołu, a Krzysiek się jej nie przeciwstawił - mówi Bielecki.

2) "Uczestnicy wyjścia szczytowego nie uzgodnili ze sobą podstawowych zasad taktycznych, tzn. zasad postępowania w przypadku słabego tempa wspinaczki (nieprzekraczalna godzina odwrotu), zasad postępowania w przypadku drastycznego osłabnięcia któregokolwiek z uczestników ataku wymagającego sprowadzenia oraz nie zostało wyraźnie powiedziane, kto jest liderem wyjścia".

Bielecki przyznaje, że brak ustaleń był błędem. Dodaje, że jego zdaniem wszyscy jednak czuli, ze trzeba zejść do przełęczy za dnia.

Berbeka zdecydował o kontynuacji ataku

Dziennikarze zapytali Bieleckiego, czy atak nie powinien był zostać przerwany w momencie, kiedy wspinacze zorientowali się, że jest już późno. Zdaniem Bieleckiego, trzeba było zawrócić z przedwierzchołka Rocky Summit, jednak decyzję o dalszym ataku podjął Berbeka.

Bielecki wypowiada tutaj mocne zdanie:

''Dziś mogę powiedzieć coś, czego nigdy dotąd nie mówiłem: przyczyną tragedii na Broad Peak była błędna ocena swojego stanu przez Maćka i Tomka. Każdy z nas na tej grani musiał spojrzeć w głąb siebie i powiedzieć: "dam radę" albo "nie dam rady". Oni się pomylili''.

Walka o przetrwanie

Bielecki wiele razy podkreśla, że dla niego atak szczytowy był walką o przetrwanie. Wspinacz ma żal, bo po przeczytaniu raportu odniósł wrażenie, że powinien był zginąć na Broad Peaku.

- Byłbym teraz bohaterem narodowym. Tamte realia można porównać do wojny. Czy ocenimy jednoznacznie żołnierza, który w sytuacji zagrożenia życia rzucił broń i w panice uciekł? Tak, my tam zaczęliśmy uciekać. Wszyscy, włącznie z Maćkiem. Czy to wystarczy, żeby nas - a właściwie mnie, bo to o mnie jest mowa - jednoznacznie potępiać? - pyta Bielecki.

Co dalej?

Bielecki mówi, że raport uderza bezpośrednio w niego. Myśli o wyjeździe na Zachód, bo stał się ''kozłem ofiarny'', ''ofiarą polskiego piekła''. Jego zdaniem w Polsce i tak nie ma się z kim wspinać, a po śmierci Artura Hajzera nikt nie pociągnie dalej programu Polskiego Himalaizmu Zimowego.

Zobacz wideo
Zobacz wideo
Zobacz wideo

wybrał dsz

Copyright © Agora SA