Bielecki i Gołąb czekali na helikopter kilka dni. Jego przylot uniemożliwiała zła pogoda. Polscy wspinacze nie chcieli ryzykować schodzenia, oczekiwali poprawy pogoda. To nastąpiło dzisiaj, więc dwa małe helikoptery wystartowały po nich ze Skardu.
Sytuacja naszych himalaistów była coraz gorsza. Gołąb ma odmrożony nos, a Bielecki duży palec prawej nogi. Samodzielne zejście z bazy było niemożliwe. Minusowe temperatury (15-20 stopni poniżej zera) pogłębiały skutki odmrożeń. Himalaiści utrzymywali kontakt z lekarzem, ten był zdania obaj powinni jak najszybciej trafić do szpitala. Doktor Robert Szymczak, który jest konsultantem himalaistów podkreślił, że dalszy marsz był dla nich niebezpieczny, gdyż mógł pogłębić odmrożenia.
Wraz z dwójką Polaków śmigłowiec zabrał Tamarę Styś, która uczestniczyła w drugiej wyprawie.
W dniu 15 marca, Adam Bielecki i Janusz Gołąb opuścili bazę wyprawy u podnóża Gasherbrum I na lodowcu Abruzzi (5030m n.p.m.). 80 kilometrowy lodowiec Baltoro pokonują helikopterem. W najbliższej większej miejscowości - Skardu, spędzą najprawdopodobniej parę dni. Artur Hajzer i Agnieszka Bielecka opuszczą bazę w ciągu najbliższych 2-3 dni. Mamy nadzieję wszyscy się spotkać na konferencji prasowej w Warszawie w końcu marca.