Winter Camp 2013. Karnawał w śnieżnej jamie na Turbaczu

Psie zaprzęgi, 55 namiotów, dwa dni szkoleń, noclegi w śnieżnej jamie. Największe zimowe obozowisko w Polsce i praktyczna wiedza niezbędna do bezpiecznego uprawiania zimowej turystyki górskiej. Taki alternatywny sposób spędzenia ostatniego weekendu karnawału wybrali uczestnicy WinterCampu 2013, który już po raz czwarty odbył się na Turbaczu.

- Chodzę po górach od 6 roku życia, czyli jakoś tak 30 lat. Przyjechałem tu bo to dobry trening, który pomaga mi w usystematyzowaniu zachowań podczas zimowego biwaku. Ale prócz praktycznej strony jest też towarzyska twarz tego typu imprez. Poznajemy tu ciekawych ludzi, nawiązujemy przydatne kontakty, dowiadujemy się co nowego w sprzęcie - mówi Marcin, który wraz ze swoją towarzyszką od lat uprawia górską turystykę zimową. Takich jak on do obozowiska rozbitego na najwyższym szczycie Gorców przyjechała w tym roku ponad setka.

Pierwszego dnia imprezy na Turbaczu 1310 m. n.p.m leżało już ponad półtorej metra świeżego śniegu. Zasypane drogi uniemożliwiały transport sprzętu do schroniska, a na górę można było dostać się wyłącznie na nogach, rakietach, nartach lub skuterem śnieżnym. Warunki do prowadzenia szkoleń lawinowych i biwakowych były natomiast wymarzone.

Maciek Przywecki, członek i współzałożyciel Polish Outdoor Group, organizator WinterCamp nie ukrywa, że tegoroczna edycja imprezy jest wyjątkowa. - Zaskoczyła nas liczba zgłoszeń, wielu chętnych niestety musieliśmy odprawić z kwitkiem. Schronisko narzuca nam oczywiste ograniczenia co do liczby miejsc, a też zależy nam na tym, aby wszystkie prelekcje i szkolenia odbywały się dogodnych warunkach. Wśród gości specjalnych w tym roku mamy trójkę himalaistów Kingę Baranowską, Tamarę Styś i Darka Załuskiego. Uczestniczą w szkoleniach prowadzą prezentacje. Jest też z nami aktorka i miłośniczka sportów rowerowych Joanna Jabłczyńska - wylicza Przywecki.

Jak dodaje impreza od początku cieszy się olbrzymim wsparciem ze strony firm outdoorowych oraz stale rosnącym zainteresowaniem mediów. - To optymistyczne bo dzięki ich zaangażowaniu informacje na temat zasad uprawiania turystyki górskiej docierają do szerokiego odbiorcy. Góry stają się coraz popularniejsze, dostęp do sprzętu łatwiejszy dlatego bardzo ważne jest, aby ludzie nauczyli, co mają robić aby nie narażać się na zbędne niebezpieczeństwo - dodaje Przywecki.

Rok do roku w programie WinterCampu nie brakuje szkoleń lawinowych, medycznych, kursów biwakowania na śniegu i poruszania się w terenie, warsztaty z doboru sprzętu i praktyki użycia go zimą, zajęcia z topografii i nawigacji GPS oraz technika chodzenia się na rakietach śnieżnych.

- Nie łatwo jest mnie zniechęcić do sportu, należę do osób, które nie potrafią siedzieć spokojnie w jednym miejscu i lubię próbować nowych rzeczy dlatego kiedy tylko dostałam zaproszenie do udziału w WinterCamp 2013 nie wahałam się ani chwili. Już jako nastolatka przez kilka lat należałam do harcerstwa - zdradza Joanna Jabłczyńska.

Aktorka już pierwszą noc spędziła w śnieżnej jamie, nie oglądając się nawet na ciepłe łóżko, które czekało na nią w schronisku na Turbaczu. Nad ranem, wypoczęta ruszyła na szkolenia lawinowe, które dla większości uczestników były pierwszym kontaktem ze sprzętem i metodami ratownictwa górskiego.

WinterCamp to jednak przede wszystkim okazja do spotkań środowiska ludzi gór. Tu pod okiem doświadczonych instruktorów można przećwiczyć wszystko to co potem będzie nam potrzebne podczas górskich wycieczek. Organizatorzy dbają aby zarówno sam program jak i organizacja imprezy były na najwyższym poziomie. Nic więc dziwnego, że z roku na rok obozowisko na Turbaczu odwiedza oraz więcej turystów z całej Polski.

Dawid Hajok

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.