Dziecko na nartach - rodzic, instruktor czy przedszkole narciarskie?

Zanim dziecko nauczy się jeździć na nartach, jego opiekun musi podjąć tysiące decyzji, które zaważą na narciarskiej karierze malucha. Jedną z najważniejszych jest zdecydowanie, kto ma uczyć dziecko. Do wyboru mamy własne siły, oddanie pod skrzydła instruktorowi lub posłanie do narciarskiego przedszkola. Każda z tych możliwości ma wady i zalety.

Ważne jest, by od samego początku uczyć dziecko prawidłowo. Dużo łatwiej jest od razu wpoić poprawną postawę i zachowania niż później naprawiać błędy. Dlatego najlepiej oddać dziecko w ręce fachowców i nie uczyć go samemu. (Chyba, że jest się bardzo dobrym narciarzem z podstawami do nauczania dzieci.) Za instruktorem przemawia jeszcze to, że pod skrzydłami obcej osoby dzieci (najczęściej) uczą się dużo szybciej i mniej marudzą.

Rodzic

Rodzic nie jest narciarsko bezużyteczny. Spędza z dzieckiem dużo przednarciarskiego czasu i ma wpływ na jego nastawienie do tego sportu. Warto rozmawiać o narciarstwie, przekazywać pozytywną energię i dzielić się swoim zapałem do jazdy. Przed wyjazdem dobrze jest zaznajomić dziecko ze sprzętem. Pochodzić trochę w kasku (dzieci to uwielbiają!), przymierzyć buty i obejrzeć narty. Można je oswoić, naklejając na nie naklejkę lub podpisując. Kiedy rodzic natchnie już dzieciaka tak pozytywnie, jak to tylko możliwe, może go spokojnie oddać w ręce instruktora.

Jak wybrać instruktora?

To zadanie z kategorii bardzo trudnych! Najlepiej skorzystać z doświadczenia i wiedzy znajomych i oddać dziecko w ręce kogoś poleconego. Jeśli nie ma takiej możliwości i wybieramy instruktora ze szkółki przy stoku, warto go chwilę popodglądać. Zwrócić uwagę na to, jak witają i żegnają się z nim dzieci, które szkoli, jak wygląda ich współpraca na stoku. Czy dużo ze sobą rozmawiają, czy dużo się śmieją. Po pierwszych godzinach nauki dziecko nie będzie umiało jeszcze dobrze jeździć, ale już może w sobie wyrobić opinię o narciarstwie. Ważne, aby podczas zajęć dobrze się bawiło i aktywnie w nich uczestniczyło.

A może przedszkole narciarskie?

Jest dużo klubów i firm, które organizują przedszkola narciarskie. Decydując się na taką formę nauki dziecka, warto wybrać taką organizację, która ma największe doświadczenie i się w tym specjalizuje.

Rozgrzewka na stokuRozgrzewka na stoku fot. Potwory fot. Potwory

Przedszkole narciarskie to wyjazd, na który jedzie dziecko z opiekunem. W ciągu dnia maluchy idą na narty całą bandą przedszkolaków. W grupie znajdą się dzieci śmielsze i mniej śmiałe. Niektóre jeździły już na nartach, inne dopiero zaczynają. Zróżnicowanie grupy bardzo ułatwia zadanie najmłodszym i początkującym: widzą, że pozostałe dzieci lubią narty, potrafią je same nosić, radzą sobie na wyciągu. Mniejszym daje to poczucie, że wszystko jest to do zrobienia i nie będzie aż tak trudno. Jest to zdecydowana przewaga jeżdżenia w grupie - wspólny zapał i radość spędzania czasu na śniegu. Po powrocie z nart dzieci oddawane są z powrotem rodzicom/dziadkom/ciotkom, by popołudniu wrócić na zajęcia z innymi dziećmi. Już nie narciarskie, lecz sportowe lub plastyczne. Dzięki temu dzieci poznają instruktorów poza stokiem. To bardzo ważne - pozwala pogłębić łączące ich więzi, a to przekłada się na lepszą współpracę na stoku. Opiekun zaś ma dużo czasu dla siebie, jednocześnie mając pewność, że jego dziecko świetnie się bawi i jest pod dobrą opieką.

Jeśli przedszkole jest dobrze zorganizowane, dzieci zaczynające od zera uczą się z instruktorem sam na sam, a te, które pierwsze kroki mają już za sobą, jeżdżą po 5-6 osób z instruktorem. Na wyjazdach instruktorzy są dobrani tak, by mieć dobry kontakt z najmłodszymi, doświadczenie w uczeniu od podstaw, a przede wszystkim dużo siły i energii, którą dzielą się z dziećmi przez cały dzień.

Gdzie się podziać podczas zajęć?

Kiedy już zdecydujemy, czy dziecko będzie uczyło się w szkółce czy indywidualnie, gdy wybierzemy instruktora, który wzbudza nasze zaufanie - pozwólmy im spędzić razem czas i nie przeszkadzajmy. Dla biednego instruktora nie ma nic bardziej utrudniającego zajęcia niż rodzic chowający się nieudolnie za płotem, drzewem czy sztucznym misiem (nawet jeśli jest to bardzo duży miś). Kiedy dziecko widzi rodzica zaczyna mu się chcieć siku, pić, jeść. Traci siły momentalnie. Rodzicowi trudno jest patrzeć, kiedy jego dziecko wywraca się po raz milionowy, i ciężko mu zrozumieć, że trudna sztukę wstawania najszybciej opanuje gdy będzie próbował wstawać sam. Ingerencja rodzica w proces nauczania hamuje go, a dziecko rozbija psychicznie. Dobry instruktor nie tylko nauczy dziecko jeździć, lecz również zadba o jego bezpieczeństwo i komfort (wysika, nie przegrzeje, nie wyziębi, wytrze nosa).

Powodzenia!

Marta Kopyt, Potworna instruktorka  www.potwory.com

Dołącz do nas na Facebooku  Na narty.sport.pl

źródło: Okazje.info

Copyright © Agora SA