Czy warto było ciężko ćwiczyć?

Przez wiele miesięcy próbowaliśmy przekonać was do tego, że właściwy trening przed wyjazdem na ferie zimowe, to podstawa. Polecaliśmy konkretne rozwiązania, proponowaliśmy, jak się do tego zabrać. Czy rzeczywiście warto poświęcić swój czas i dobrze przygotować ciało do wytężonego wysiłku na stoku? Tym razem nie pytaliśmy trenera, a narciarzy, którzy właśnie wrócili z urlopu.

O tym, że do wyjazdu, podczas którego intensywnie będzie uprawiać sport, należałoby się odpowiednio przygotować, każdy wie. W końcu cały dzień ćwiczeń to nie jest byle co. Jednak czy każdy na poważnie traktuje ostrzeżenia i prośby instruktorów narciarskich? Z tym już różnie bywa. Warto poświęcić przynajmniej kilka tygodni, a najlepiej miesięcy na to, by przygotować nasze mięśnie, ścięgna i stawy do tak wytężonej pracy, jaką jest jazda na nartach czy snowboardzie. Dlaczego? O tym opowiadają nam ci, którzy na własnej skórze sprawdzili, jak to działa.

Liczy się wytrzymałość

25-letnia Sylwia Kryśkiewicz od dziecka jeździ na nartach. Na co dzień jest bardzo aktywna: biega, chodzi na zajęcia fitness, trenuje siłowo pod okiem specjalisty. Na dwa miesiące przed wyjazdem na narty, skupiła się na tym, by przygotować się na stok. Dziś mówi, że to była świetna decyzja:

- Najbardziej cieszę się, z tego, że w moim programie treningowym znalazły się takie ćwiczenia, jak: wznosy nóg z obciążeniem, przysiady na taśmach TRX. To bardzo wzmocniło moje pośladki i uda. Zwykle stawiałam na ilość powtórzeń, dzięki czemu bardzo poprawiłam wytrzymałość i podczas jazdy nie odczuwałam zmęczenia - tłumaczy Sylwia. - Podczas tego typu ćwiczeń pracowały też mięśnie brzucha czy wszystkie mięśnie głębokie, które są odpowiedzialne za prawidłową postawę. To też dało się odczuć, przede wszystkim wtedy, kiedy wykonywałam skręty.

Jednak mięśnie nóg to nie wszystko. Sylwia ciężko pracowała również nad górną częścią ciała. Wzmocniła klatkę piersiową, plecy, ramiona oraz barki.

- Nie wyobrażam sobie, że tych ćwiczeń mogłoby zabraknąć w moim planie treningowym. Bardzo zależy mi na tym, by pracować nad stylem jazdy, a do tego potrzebne jest sprawne posługiwanie się kijkami - mówi. - Wiele osób, z którymi rozmawiałam na stoku, mówi, że kijki służą im do podnoszenia się i ogólnie do tego, by czuć się bezpieczniej. Powinniśmy jednak traktować je bardziej serio. Przecież w sytuacji, gdy wiemy, jak ich używać, mamy nie tylko piękny styl jazdy, ale także lepiej sobie radzimy w głębokim śniegu czy na śliskim podłożu.

Mocne nogi dają więcej możliwości

Wydaje ci się, że przygotowywanie się miesiącami do wyjazdu na narty to lekka przesada? Myślisz, że wystarczy po prostu na co dzień być aktywnym? Na pewno warto, ale jeśli położysz nacisk na niektóre partie ciała, takie jak nogi czy ramiona, to będziesz mógł zrobić znacznie więcej.

- Pamiętajmy o tym, że mocne nogi, dają wiele możliwości. Nie chodzi tylko o to, że później odczujesz zmęczenie, ale przede wszystkim o bezpieczeństwo. Jeśli mamy silne mięśnie, to poradzimy sobie w każdych warunkach. Czasem mamy do czynienia z dużym nachyleniem stoku, innym razem ze sporym oblodzeniem - mówi Sylwia Kryśkiewicz. - Jeśli w naszym treningu nie zabrakło ćwiczeń na wzmocnienie kończyn dolnych, to będziemy w stanie szybciej zahamować, czy skręcić.

To ważna wiadomość również dla tych, którzy lubią nieco mocniejsze wrażenia i chętnie sięgają po bardziej ekstremalne rozwiązania.

- To, jak bardzo są ci potrzebne mocne nogi, z pewnością odczujesz podczas jazdy na muldach. Wszelkiego rodzaju skoki też wymagają odpowiedniego przygotowania - dodaje.

Można się przygotować w domu

Jeśli wykręcasz się brakiem czasu i twierdzisz, że nie możesz sobie pozwolić na to, by 3-4 razy w tygodniu iść na siłownię, jest na to inny sposób. 28-letnia Agata Cywińska przetestowała to na sobie i mówi, że jest zadowolona z efektów.

- Nie jeździłam na nartach od kilku sezonów i na co dzień nie jestem przesadnie aktywna ale regularnie pływam i sporo jeżdżę na rowerze - mówi. - Wiedziałam, że muszę się dobrze przygotować, jeśli chcę w pełni wykorzystać czas na stoku i mieć pewność, że ryzyko kontuzji jest jak najmniejsze - dodaje.

Agata trenowała w domu. Zaczęła ćwiczyć już na trzy miesiące przed wyjazdem.

- Nie można tego nazwać regularnym treningiem, ale codziennie wykonywałam kilka ćwiczeń. Robiłam przysiady, wykroki, wzmacniałam pośladki i pracowałam nad łydkami. Jeśli chodzi o górną część ciała to skupiłam się na różnych wariantach pompek. Zaczęłam od tych na ścianie - opowiada.

Agata zaczęła od 30 przysiadów rano, a skończyła na 300 dwa razy dziennie.

- Regularnie zwiększałam ilość powtórzeń, kiedy tylko czułam, że jestem w stanie zrobić więcej - mówi.

Ważne są stawy i ścięgna

Agata przyznaje, że miała zakwasy, ale dużo mniejsze niż wcześniej. Do tego niczego nie naderwała ani nie nadwyrężyła, a najbardziej obawiała się ewentualnych kontuzji.

- Moim zdaniem podczas przygotowań do takiego wyjazdu tak naprawdę najważniejsze jest rozciąganie i wszystkie ćwiczenia, które aktywują "smarowanie" stawów. Mówię to z perspektywy osoby, która nie jest profesjonalnym narciarzem - wyjaśnia.

Dlatego, bez względu na to, czy jeździcie jak szaleńcy, czy stawiacie pierwsze kroki na stoku, przygotujcie się do wyjazdu.

- Moim zdaniem nie ma nic głupszego niż wyjechać na jakikolwiek wyjazd, gdzie będziemy aktywni fizycznie przez cały dzień, bez specjalnego przygotowania - mówi Agata, a my się pod tym podpisujemy i jeszcze raz namawiamy was do tego, by na serio traktować treningi przygotowujące na stok.