Bądź na bierząco, śledź nasz profil na FB!
"Few Words", film nakręcony w formie dokumentu, pokazuje największe osiągnięcia z życia legendarnego, choć dopiero trzydziestoletniego, narciarza. Warszawa była dziesiątym przystankiem w Europejskim tournee. Candide - niski, uśmiechnięty i dość niepozorny człowiek, dokonał w życiu wiele rzeczy niesamowitych. Urodzony we francuskim La Clusaz i narciarsko wychowany w pobliskim resorcie Balme, Candide trzykrotnie wygrał X-Games, jako pierwszy przeskoczył Chad's Gap (co zostało barwnie opowiedziane we "Few Words"), dwukrotnie został Freeride'owym mistrzem świata. Jego pasji do narciarstwa nie powstrzymało nawet złamanie kręgosłupa w 2008 roku. Rdzeń kręgowy nie został na szczęście przerwany i po dwóch latach Thovex wrócił, by znów wygrywać zawody. Podczas premiery, udało mi się zamienić z nim kilka słów.
Jak sobie radzisz z tym tournee, robiłeś coś takiego wcześniej? Czy dla człowieka gór to nie jest zbyt wiele?
O nie, kocham to! To mój pierwszy raz, ale chcę zrobić następny filmy, chociażby po to, żeby znowu pojechać na taki objazd [śmiech].
Jakie jest Twoje ulubione miejsce na narty?
Bardzo lubię mój domowy ośrodek [Balme, Francja, red.], ale niezwykle urzekła mnie Kanada. To było jak Disneyland dla freeskiera - tyle przestrzeni i możliwości. Miałem to szczęście, że jeździłem w bardzo różnych zakątkach świata i każdy jest trochę inny. Cudownie jest odkrywać nowe miejsca, ale z drugiej strony, nie wyobrażam sobie, żebym nie mógł jeździć w Balme.
Wyobraź sobie, że większość polskich narciarzy, nawet jeśli bardzo chciałaby robić to, co widzą na freeride'owych filmach, może spędzić na śniegu zaledwie 2-3 tygodnie w roku. Co byś im polecił? Jak mogą zacząć przygodę z jazdą poza trasami?
Nie zaczynajcie od zbyt stromych stoków [śmiech, ang. Don't go too steep ]. A tak na poważnie, to freeride wcale nie jest tylko dla zaawansowanych narciarzy. W wielu miejscach w Europie są przestrzenie dedykowane do narciarstwa pozatrasowego. Jedyne, co naprawdę powinno się umieć przed takim zjazdami, to obsługa sprzętu lawinowego. Nawet heliskiing [użycie helikoptera, żeby dostać się na miejsce, z którego będziemy zjeżdżać, red.], tak często kojarzony z narciarstwem ekstremalnym, to po prostu sposób, żeby dostać się na trudno dostępne zbocza. Tak było w Kanadzie. Widziałem tam pełno niezbyt zaawansowanych grup, którym przewodnik dobierał odpowiednie stoki i wszyscy się świetnie bawili w głębokim puchu.
A co robisz poza sezonem?
Dla mnie nie bardzo jest coś takiego jak "poza sezonem". Po prostu zmieniam półkulę. No, ale jak już nie jeżdżę na nartach, to lubię surfować. Kocham też jazdę na deskorolce.
A jak to jest ze sponsorami? Widzę że bardzo Ci pomagają, ale czy są momenty, kiedy czujesz, że Cię ograniczają?
Ja nie bardzo wiem jak to jest bez sponsorów, mam ich od, hmm... osiemnastu lat [tj. od dwunastego roku życia, red.]. Z Quiksilverem współpracuję od piętnastu i to jest dobra kooperacja. Rozmawiamy, wspólnie ustalamy plany, wspierają mnie przy każdym projekcie. Ważne jest, by sponsor rozumiał zawodnika, uwzględniał jego ambicje i plany. To nie może być jednostronna relacja, w której ten co płaci dyktuje warunki.
Na filmie widziałem, że robisz rzeczy niesamowite. Wiele razy zjeżdżałeś skądś, skąd jeszcze nikt nie zjechał, albo skaczesz w miejscach, w których nikt wcześniej nie skakał. Czy Ty w ogóle czujesz strach?
Tak oczywiście. Jak się czegoś boję, to po prostu tego nie robię. Przynajmniej teraz, po złamaniu kręgosłupa, jak nie czuję się najlepiej, mam opory, to po prostu rezygnuję. Choć z drugiej strony, jak tak teraz myślę, to ja chyba ten strach jakoś inaczej odczuwam niż inni.
***
Ja mogę tylko powiedzieć, że "chyba" w tej ostatniej wypowiedzi jest bardzo ostrożnym stwierdzeniem. Polecam "Few Words", można się przekonać na własne oczy. Film będzie dostępny w sklepach internetowych.
rozmawiał Franek Przeradzki