Francja. Narty we Francji. Val Thorens i Les Menuires

Narty we Francji. Val Thorens i Les Menuires. Poczujesz tu ogrom sabaudzkich Alp i największego narciarskiego regionu świata - Trzech Dolin z 600 km tras do zjeżdżania

Val Thorens jest trochę szalone i bardzo międzynarodowe, leżące niżej Les Menuires bardziej rodzinne i francuskie. Położone w dolinie Belleville kurorty łączy system wyciągów i przeróżnych tras - od bardzo łatwych, po bardzo trudne - ze słynnymi Méribel i Courchevel. A ponieważ, prawdę mówiąc, są od nich mniej snobistyczne, wychodzi im to tylko na dobre.

- Także tutaj mamy coraz więcej Rosjan, ale nie milionerów, tylko klasę średnią, całe rodziny. To główna grupa turystów ze wschodu Europy, ale są jeszcze Czesi i Polacy - tak Regine Jay-Grillot z biura turystycznego Les Menuires odpowiada na pytanie, czy zjawiają się tu odpowiednicy Michaiła Prochorowa.

Ten rosyjski oligarcha zasłynął w 2007 r. skandalem w Courchevel, gdy policja aresztowała go z tabunem pięknych młodych kobiet, myśląc, że to jakiś stręczyciel ze swoimi call girls. Wybuchł międzynarodowy skandal, gdyż Prochorow był zaufanym człowiekiem prezydenta Władimira Putina. Courchevel pozostaje zresztą jego ulubionym zimowym kurortem.

- Les Menuires upodobali sobie za to państwo Chirac. Pani prezydentowa często chodzi na spacery z pieskiem bez żadnej ochrony - mówi Tomasz Winiarski, od 23 lat instruktor w miejscowej École du Ski Française (ESF), alfa i omega w kwestii Trzech Dolin.

Narty we Francji. Val Thorens

Kiedy ląduję w czwartek 15 grudnia w Lyonie, jest plus 10 stopni i mżawka. Od Val Thorens dzieli mnie 2,5 godz. jazdy samochodem. W Moutiers opuszczamy autostradę i zaczynamy wspinać się ostro w górę, do najwyżej położonej stacji narciarskiej w Europie. Mające zaledwie 40 lat historii Val Thorens leży na wysokości 2300 m n.p.m. - i naprawdę się to odczuwa. Oddech jest krótszy, bo człowiekowi z nizin po prostu brakuje tlenu. Za to śnieg gwarantowany od listopada do maja.

Gdzieś na wysokości 1200 m zaczynają spadać pierwsze płatki, gęstniejąc z minuty na minutę. Po chwili droga, pola i góry są już białe. Im wyżej, tym śniegu więcej. Pada i pada, ale ponieważ wzmaga się wiatr, większość tras i wyciągów jest zamknięta - ryzyko lawinowe zbyt duże. W miasteczku zadymka jest tak silna, że ludzie chodzą w goglach.

Melduję się w biurze turystycznym, a potem podjeżdżamy z bagażami do hotelu Le Sherpa. Jest pięknie położony na jednym ze zboczy, co pozwala na podziwianie - przy dobrej pogodzie - fantastycznej panoramy otaczających stację szczytów. Niektóre liczą sporo ponad 3 tys. m.

Pogoda nie zmienia się i nazajutrz. Sypie, wieje wiatr, ponad połowa tras zamknięta. Wjeżdżam na górę krzesełkiem 2 Lacs, by po kilkumiesięcznej narciarskiej przerwie choć rozprostować nogi na jednej zielono-niebieskiej trasie. Czasami prawie nic nie widać, tak kurzy. Większość ludzi szybko rezygnuje, ostatni zjazd zaliczam praktycznie sam.

- Przez dwa dni spadło tyle śniegu, co przez cały poprzedni sezon. Na szczęście, bo tamten był naprawdę zły. Gdyby nie armatki, nie dałoby się jeździć - mówi Christoph Cluzel, wicemer gminy Saint Martin de Belleville, zarazem instruktorów ESF w Val Thorens. Dla stacji, która reklamuje się w świecie jako kurort z gwarantowanym śniegiem, to sytuacja nie do pozazdroszczenia. - Klimat rzeczywiście się zmienia, bo pamiętam zimy z lat 70., gdy spadło 20 m śniegu. Val Thorens przez kilka dni było odcięte od świata. Niżej można było się dostać tylko ratrakiem, nawet helikopter nie mógł przylecieć - dodaje Cluzel.

Jego rodzina należy do tzw. pionierów, którzy ponad 40 lat temu postanowili stworzyć na górskim pustkowiu Val Thorens. Do dziś stałych mieszkańców jest zaledwie 300, za to na turystów czeka aż 20 tys. łóżek o przeróżnym standardzie. - Ja sam po sezonie wyjeżdżam do swego domu pod Chambery, by zobaczyć drzewa - żartuje Cluzel.

Rozmawiamy, wspinając się w górę na rakietach śnieżnych, bardzo popularnych we Francji. Ze względu na zagrożenie lawinowe idziemy bokiem tras zjazdowych. Tylko tam, gdzie jest naprawdę bezpiecznie, trawersujemy zbocze w kopnym śniegu. Dzięki rakietom zapadamy się najwyżej po kolana, choć pod nami jest miejscami blisko 2 m białego puchu. Po przejściu 5 km człowiek naprawdę czuje się zmęczony.

Narty we Francji

W niedzielę pogoda poprawia się na tyle, że rusza większość wyciągów, choć nie tych wiodących do najwyższych miejsc, jak lodowce Peclet i Chavier. Tam wciąż mogą zejść lawiny, bo nie wszędzie da się zainstalować stalowe tuby połączone ze zbiornikami sprężonego powietrza. Takie "akustyczne bomby" sztucznie wywołują lawiny - w rezultacie nadmiar śniegu jest usuwany ze zboczy.

Wybieram wyciąg Moutiere w dolnej części stacji, by potem zjechać niebieską trasą Hermine. Po dużych opadach wcale nie jest taka łatwa!

Miłośnicy mocniejszych wrażeń wybierają Arolles, która ma około kilometra i łączy się z Hermine. Oznaczono ją jako czarną, bo właściwie jest to odcinek do jazdy poza trasami, w kopnym śniegu i z wystającymi gdzieniegdzie kamieniami. Warunki do uprawiania takiego narciarstwa są w Trzech Dolinach po prostu wymarzone - dostęp do stoków poza trasami jest bardzo łatwy, jest ich dużo, a w dodatku wiele ma łagodny kształt.

Potem wsiadam w kolejkę Plein Sud, by zjechać w dół długą niebieską trasą o tej samej nazwie. Zmęczeni mogą wstąpić do znanej restauracji Le Folie Douce na górnej stacji wyciągu - codziennie po południu grają tu znani didżeje, a ludzie szaleją w rytm muzyki na tarasie.

Niestety, cały czas jest zamknięta kolejka Cime Caron na szczyt o tej samej nazwie (3200 m n.p.m.), skąd zaczyna się słynna czarna trasa Combe de Caron. Mniej wytrawni narciarze mogą wybrać czerwony zjazd Col de l'Audzin.

System wyciągów i tras w Val Thorens jest zresztą pomyślany tak, by zawsze można było skończyć jazdę w centrum kurortu. Pomagają w tym m.in. trzy ruchome dywaniki schowane z tunelach. To świetne rozwiązanie szczególnie dla dzieci, które łatwo dostaną się na trasy dla początkujących, a przy okazji ogrzeją się, gdyż temperatura w tunelach jest zdecydowanie wyższa niż na zewnątrz.

Nawiasem mówiąc, Val Thorens to kurort wolny od ruchu samochodowego - po przyjeździe na miejsce zostawia się auto na specjalnych parkingach (czasem wliczone w cenę pobytu). Z każdego miejsca bowiem bez problemu dostaniemy się na nartach do wyciągu. Nikogo nie dziwi też widok ludzi zjeżdżających w dół głównymi uliczkami. Również dotarcie pod drzwi hotelu czy apartamentu nie stanowi problemu - przy trasach zobaczymy oznaczenia, gdzie trzeba skręcić, by dojechać do poszczególnych części Val Thorens.

Narty we Francji. Les Menuires

W poniedziałek pogoda poprawia się wreszcie na tyle - a po wybuchach "akustycznych bomb" zagrożenie lawinowe zmalało - że można już dostać się wyciągami Plein Sud i Bouquetin na Col de la Chambre (2850 m), a stamtąd pojechać wyższymi partiami tras w kierunku Les Menuires, Saint Martin oraz dwóch innych dolin - Courchevel i Meribel.

Można też po prostu zsunąć się w dół z Val Thorens do Les Menuires niebieską BD Cumin, ale to oczywiście nie to samo, co jazda wśród przepięknych, ośnieżonych alpejskich szczytów.

Szerokimi i świetnie przygotowanymi trasami docieramy z Tomaszem Winiarskim do Saint Martin, stolicy merostwa i urokliwego miasteczka z tradycyjną alpejską zabudową (to odróżnia je od Les Menuires i Val Thorens, gdzie dominują wielkie, kilkukondygnacyjne budynki, choć pojawia się też coraz więcej przyjemnych chalets).

Dziś słońce jest łaskawe - świeci i świeci. Fantastycznie wyglądają trasy położone na wysokości ok. 2200-2400 m. Co chwilę spotykamy dzieci uczące się jazdy pod okiem instruktorów ESF, bo choć jest wysoko, zbocza są szerokie i łagodne.

- Szkoda tylko, że nie widać Mont Blanc. To taki nasz wyznacznik świetnej widoczności - mówi Winiarski, który przez trzy dni towarzyszy mi w Trzech Dolinach. O każdej trasie może opowiadać godzinami. - Zwróć uwagę na tyczki po obu stronach. Z lewej są zawsze tego samego koloru, np. czerwone, ale z prawej mają jaśniejszą końcówkę - żeby przy złej pogodzie nie pomylić się i nie wyjechać poza trasę - tłumaczy.

I rzeczywiście, wiedza ta bardzo przyda się w kolejnych dniach, gdy znów nadciągną zadymki i chmury.

Narty we Francji

Tak jest już nazajutrz, gdy wyruszamy z Les Menuires do Méribel i Courchevel. Wspaniały hotel Kaya, w którym mieszkam, znajduje się tuż przy gondolach Bruyeres 1 i 2, a nimi bardzo wygodnie wyjeżdża się na Col de la Chambre, skąd wyruszamy do innych dolin. Przy okazji zaglądamy do położonej obok Courchevel La Tanii stworzonej na potrzeby zimowych igrzysk olimpijskich w Albertville w 1992 r. (mieszkała tu część ekip narodowych).

Średnio zaawansowany narciarz dotrze z Les Menuires via Méribel do Courchevel w godzinę. A warto się tam wybrać choćby po to, by zobaczyć zupełnie odmienny krajobraz - zbocza pokrywają przepiękne iglaste lasy, wśród których poprowadzono wiele tras. Zwłaszcza Courchevel uchodzi za "zieloną stację" i by docenić cały jej urok, najlepiej zjechać aż do najniższej części miasteczka położonej na 1550 m (najwyższa, najdroższa i najbardziej snobistyczna, to Courchevel 1850, tuż obok niesamowitego lotniska dla awionetek).

Brak drzew w Val Thorens jest zrozumiały - jest tu po prostu zbyt wysoko. Les Menuires to zupełnie inna historia. Nazwa miasteczka w lokalnym dialekcie oznacza... kopalnię. Do lat 50 XX w. wydobywano tu bowiem leżący płytko węgiel, przy okazji ogołacając zbocza z drzew. - Próbujemy odbudować drzewostan, ale nie jest to łatwe - mówi Estelle Roy z biura turystycznego Les Menuires.

Jeden z takich zielonych kompleksów leży niedaleko centrum, nieco powyżej dużego ogródka do nauki jazdy dla najmłodszych (przyjeżdżają go podglądać wysłannicy innych stacji narciarskich). Podobne miejsca to oczko w głowie ludzi zarządzających Les Menuires, bo kurort chce przyciągnąć głównie rodziny. Na opiekę mogą tu liczyć nawet trzymiesięczne pociechy - za opłatą zajmą się nimi specjaliści ze żłobka ESF, a rodzice mogą wyrwać się na stok.

Narty we Francji

Ostatniego dnia pobytu w Les Menuires wyprawiam się do masywu górskiego Le Masse po przeciwnej stronie doliny. To osobny teren narciarski, na którego szczyt (2804 m) wyjechać można wyciągami Masse 1 i Masse 2. Ludzi tu mniej, a trasy bardziej wymagające, szczególnie czarne Masse i Lac Noir.

No i znów można bezpiecznie wyjechać poza nie i mknąć w dół w białym puchu po kolana. Dla kogoś, ktoś spróbuje tego pod okiem wytrawnego instruktora, będzie to niezapomniane przeżycie. Pytanie tylko, czy będzie chciał potem wrócić na wyratrakowane stoki...

Narty we Francji. Warto wiedzieć

Ceny: skipassy na 6 dni na Trzy Doliny (zależnie od terminu pobytu) 157-241 euro dorośli, 118- 181,5 dzieci 6-12 lat. Rodziny - dwoje dorosłych plus dwójka dzieci - mają 20 proc. zniżki. Lekcje w renomowanej École du Ski Française (ESF) - 44 euro/godz. zajęcia indywidualne, od 100 (zaawansowani) do 163,5 euro (początkujący) za sześć lekcji dla dzieci po 2,5 godz. Wypożyczenie sprzętu na sześć dni (narty, buty, kijki) - od 50 euro.

Małe danie kupimy na stoku za kilka euro, główne - za ok. 15, ale są też miejsca, gdzie zapłacimy 35-40. Kawa - od 1,8.

W Val Thorens i Les Menuires działają niewielkie supermarkety (SPAR, Carrefour), choć ceny są trochę wyższe niż w dolinach. Polecam wizytę na farmie restauracji Chante Coucou w Saint Martin, która serwuje niemal wyłącznie dania ze zwierząt i roślin wyhodowanych przez właścicieli (potwierdza to certyfikat; konieczna rezerwacja) oraz w sklepie La Belle en Cuisse w Val Thorens, w którym kupimy lokalne sery, wędliny i wina.

Po nartach w Val Thorens i Les Menuires można wybrać się np. do centrów sportowych z basenami, jacuzzi, saunami, boiskami do squasha i badmintona. W tamtejszych biurach turystycznych pracują Polki.

Narty we Francji. W sieci

www.les3vallees.com

www.valthorens.com

www.lesmenuires.com

www.aplha-alpy.com - bardzo przydatny serwis firmy turystycznej Alpha-Alpy założonej przez mieszkającą w Saint Martin Polkę Urszulę Stroińską

Tekst pochodzi z Gazeta Turystyka - sobotniego dodatku do Gazety Wyborczej

Copyright © Agora SA