Wybieramy sprzęt

Chcesz kupić narty? A może tylko je wypożyczyć? Wybór sprzętu jest tak duży, że wybranie tego właściwego może stanowić nie lada problem

Nie ma co kryć, że wśród narciarzy nie brak snobów. Polacy uwielbiają dobre firmy, wszelkie nowości i różnorakie gadżety. Dla wielu osób drogi sprzęt jest powodem do dumy, zwłaszcza na widok wrażenia jakie robi na innych. Niestety bywa, że ktoś ubrany w kurtkę Spydera (firma z górnej półki cenowej), z supernartami na nogach, zupełnie nie radzi sobie na stoku. Z drugiej jednak strony nieprawdą jest, że sprzęt nie ma znaczenia. Fakt, dobry narciarz zjedzie praktycznie na byle czym, tylko po co się męczyć? Z kolei ktoś, kto dopiero uczy się zjazdów, na pewno szybciej załapie o co chodzi, na sprzęcie dopasowanym do swojego poziomu. A poza tym sprzęt to kwestia bezpieczeństwa, a na tym już oszczędzać nie można.

Tak czy owak coraz trudniej znaleźć osoby jeżdżące na tradycyjnych długich "deskach" mających na całej długości jednakową szerokość. Odkąd pojawiły się narty taliowane i związana z nimi carvingowa technika jazdy, w narciarstwie nastała nowa epoka. Początkowo każdy sezon przynosił nowe rewelacje, producenci prześcigali się w coraz to bardziej zaskakujących patentach. Teraz, kiedy pytam o sprzętowe nowości Tomasza Piątkowskiego, prezesa sieci Ski Team, nie słyszę nic zaskakującego. - Nie ma rewolucji, jest ewolucja. Doskonalenie sprzętu, poprawianie - mówi.

Narty? Ale jakie?

Zakup nart to coś innego, niż zakup bułek w supermarkecie. Nie chodzi wyłącznie o skalę wydatków, ale przede wszystkim o to, że inwestujemy w sprzęt, który ma nam służyć może i kilka lat. Jednym słowem musi być to zakup przemyślany.

Przy wyborze nart nie ma sensu kierować się ani szatą graficzną, ani nazwą firmy. Wiadomo że marki takie jak np. Dynastar, Salomon, Fischer, Atomic, Head, Rossignol, Blizzard, Nordica czy Elan wypracowały sobie renomę, ale każda z firm produkuje tyle rodzajów nart, że wcale niełatwo wybrać, to co właściwe. Musimy zdać sobie sprawę, jaki rodzaj nart nas interesuje, co z kolei uzależnione jest od tego jak jeździmy i w jakich warunkach. Nie ma nart uniwersalnych, świetnie spisujących się zarówno na ubitym, zlodzonym stoku, jak i w puchu poza trasą. Optymalnie byłoby mieć kilka kompletów desek, no ale to z kolei koszty, no i niedogodności w transporcie.

Dla ułatwienia w wyborze nart wprowadzono ich klasyfikację. Narty typu "Race" to wymagające deski zawodnicze, dla bardzo dobrze jeżdżących. Na dodatek muszą się oni jeszcze zdecydować, czy w ramach race`ówek wolą skrętne narty "slalomowe" - dobre zwłaszcza na stromych stokach (na długich i płaskich odcinkach źle się na slalomkach jeździ) czy też narty "gigantowe", znakomite do długich skrętów z dużą prędkością.

Kolejna grupa to narty freeride`owe, czyli do jazdy terenowej, poza przygotowanymi nartostradami, co w ekstremalnej wersji oznacza pokonywanie zaśnieżonych żlebów, skoki ze skał, jazdę między drzewami, na ogół po nierozjeżdżonym, głębokim śniegu, często w puchu. Mogą być też narty freestyle`owe, idealne dla miłośników akrobacji, zwłaszcza w tzw. snowparkach, gdzie specjalnie przygotowuje się różnego typu przeszkody - halfpipe`y, skocznie, muldy, poręcze etc. Dzięki budowie narty freestylowej można robić różnego rodzaju tricki. Bardzo istotne jest w tym przypadku, że jest to narta krótka, mająca zagięte zarówno dzioby, jak i piętki, w związku z czym można jeździć na niej w przód i tył.

A co jeśli szukamy nart "środka", do amatorskiego jeżdżenia w stopniu w miarę zaawansowanym, przede wszystkim po przygotowanych stokach? W tym przypadku najlepsze są narty typu "Allround", których zresztą najwięcej się w polskich sklepach sprzedaje. Zupełnym nowicjuszom polecamy zapytać o narty łatwe do nauki, niekiedy określane jako "Easy".

Pozostaje jeszcze pytanie, jak często wymieniać narty? Wszystko zależy od tego co to za typ i jak intensywnie na nich jeździmy. - Na przykład narty allroundowe powinno się wymieniać po 100-120 dniach ich użytkowania, niezależnie czy chodzi o jeden sezon czy jest to rozłożone na kilka lat - twierdzi Tomasz Piątkowski.

Tajemnicze kody

Rodzaj narty wpływa na jej parametry. Na przykład promień skrętu - im większa jego wartość, tym trudniej zapanować nad nartami, ciężej wprowadzić je w skręt. Drugi parametr to taliowanie - w tym przypadku podaje się zazwyczaj trzy liczby (np. przy zawodniczych Atomicach SX jest to: 105/66/95), a kryje się pod nimi szerokość (w mm) przodu, środka i tyłu narty. Im większa różnica między liczbą środkową, a dwoma pozostałymi, tym łatwiej się na takich nartach skręca. Istotna jest również twardość. Narty "twarde" można polecić tym, którzy lubią jeździć szybko. Trzeba mieć jednak świadomość, że choć są to deski, które na ubitym stoku, przy dużych prędkościach, dobrze trzymają, zrobienie na nich skrętu wymaga większej siły niż na nartach "miękkich". Najmniej skomplikowana jest kwestia szerokości - logiczne, że im narta szersza, tym mniej się zapada w świeżym śniegu (stąd narty freeridowe są takie szerokie). I jeszcze długość. Ogólnie dawno już minęły czasy, kiedy jeździło się na nartach dobieranych na zasadzie wzrost plus wyciągnięta w górę ręka. Teraz przyjmuje się, że w przypadku początkujących, narty powinny być 5-15 cm krótsze niż wzrost (wiadomo, im krótsze tym bardziej zwrotne, a przy okazji lżejsze), dla zaawansowanych - równe narciarzowi lub 5-10 cm dłuższe.

Buty - w poszukiwaniu ideału

Podobnie jak i przy nartach, nie warto patrzeć wyłącznie na wygląd i nazwę producenta. Tzw. buty twarde to modele zawodnicze oraz dla narciarzy dobrze jeżdżących. Świetnie nadają się do szybkiej jazdy, ale nie ma ideałów - nogi męczą się w nich szybciej niż w modelach "miękkich". Najważniejsze jest, by buty były wygodne, a zarazem dobrze trzymały stopę. Mierząc je zapinamy wszystkie klamry, opieramy się na językach butów i dopiero wtedy decydujemy, czy but nam pasuje. W niektórych modelach stosuje się specjalne patenty dopasowujące but do stopy właściciela - zwykle jest to rodzaj pianki, która zastygając tworzy jakby formę stopy. Obecnie nie kupuje się już butów za dużych o numer, z myślą o grubej, wełnianej skarpecie. Izolacja narciarskich "skorup" jest już na tyle doskonała, że spokojnie można jeździć w cienkiej skarpetce. Kto mimo wszystko boi się marznących nóg, może zainteresować się modelami ze specjalnymi ogrzewaczami. Ciekawostką tegoroczną są buty ocieplane... pierzem.

Przy okazji dobrze jest zwrócić uwagę, czy buty mają przełącznik typu "ski/walk" czyli do jazdy i do chodzenia, dzięki czemu będzie nam łatwiej dojść w nich np. do ski busu. Istotną sprawą są też oczywiście klamry. Buty zapinane z tyłu, na jedną klamrę (w sklepach już raczej niedostępne, ale wciąż spotykane w wypożyczalniach lub na giełdzie), to raczej wersja dla początkujących. Takie zapięcie jest wygodne, ale szybko przestaje trzymać tak jak powinno. Optimum to cztery klamry (więcej też nie jest potrzebne), dwie do stopy i dwie do łydki, plus pasek spinający górę buta.

Ma się wypinać

Najmniej docenianym elementem sprzętu są wiązania. Rzeczywiście nie rzucają się w oczy, ale od nich zależy nasze bezpieczeństwo. Z tego też powodu nie ma sensu przekręcanie starych wiązań do nowych nart - używane długo wiązania tracą swoje właściwości, co może doprowadzić do wypadku. Na szczęście coraz częściej narty sprzedaje się od razu z wiązaniami, choć oczywiście zanim się w nie wepniemy, i tak trzeba je wyregulować. Najlepiej jeśli zajmie się tym wykwalifikowany pracownik ski-serwisu, który najpierw wypyta nas o wzrost, wagę i poziom naszych umiejętności. Nie zapomnijmy przynieść ze sobą buta (wystarczy jeden) - wiązanie reguluje się stosownie do jego rozmiaru. Oczywiście jeśli pożyczamy komuś narty, powinien on sobie wyregulować wiązanie stosownie do swoich potrzeb.

Dobre wiązanie wypina się w różnych kierunkach - zarówno do góry jak i na boki, dzięki czemu zmniejsza się szansa np. na złamanie nogi. Im lepiej, bardziej dynamiczniej jeździmy, tym wyższy stopień ustawienia wiązania. Coraz częściej wiązanie montuje się na specjalnej płycie - takie podniesienie jest istotne zwłaszcza dla zawodników i osób dobrze jeżdżących, bo pozwala to na lepsze krawędziowanie i prowadzenie nart. Niestety - równocześnie wymaga od narciarza użycia większej siły nacisku, a więc tym samym bardziej niszczy stawy.

Kijki - dobra rzecz

Przy obecnej technice jazdy, kijki nie są niezbędne, jednak wiele osób nie umie sobie bez nich poradzić. Jedynie w tzw. fun curvingu raczej się z nich rezygnuje, ale pozostali narciarze lubią je, bo ułatwiają wykonanie skrętu, no i zachowanie równowagi, zwłaszcza w głębokim śniegu i na stromych stokach. Zawodnicze kijki są odpowiednio profilowane, amatorom w zupełności wystarczą proste. Od pewnego czasu stają się one już coraz cieńsze, a przez to i lżejsze (zwłaszcza te z aluminium lotniczego lub grafitu), chociaż paradoksalnie - bardzo wytrzymałe. Talerzyk (kiedyś mówiło się "śnieżynka", ale kształt się zmienił) ma znaczenie przy rodzaju śniegu - w świeżym, kopnym, duży talerzyk sprawia, że kijek nie zapadnie się głęboko.

Jak dobrać długość kijków? Jeśli jesteśmy w terenie i złapiemy kijek za rączkę, nasza ręka powinna być zgięta w łokciu pod kątem 90 stopni. W sklepie czy wypożyczalni robimy to samo, tyle że łapiąc kijek odwrócony do góry (ponad talerzykiem).

Unisex nie wskazany

Czy kobieta i mężczyzna mogą korzystać z tego samego sprzętu? Niby tak, ale ostatnio coraz częściej odchodzi się od takiej uniwersalności, dzieląc narty oraz buty (o ubraniach nie wspominając) na modele damskie i męskie. Niektórzy stwierdzą zapewne, że to sprawa marketingu, pracującego nad zwiększeniem sprzedaży. W niektórych przypadkach rzeczywiście. Są np. narty, które są przeznaczone dla pań ze względu na ich szatę graficzną - kwiatki albo świecące kryształki, a nadają się głównie do postawienia ich przy leżaku na schroniskowym tarasie. Jednak nie chodzi wyłącznie o wzornictwo, bo jak przekonuje Tomasz Piątkowski: - Kobiety rzeczywiście potrzebują innego sprzętu. Lżejszego, bo nie mają siły go nosić, innego konstrukcyjnie, bo dopasowanego do kobiecej budowy. Większość nart dla kobiet ułatwia zapoczątkowanie skrętów, przesunięcie wiązań bardziej do przodu koryguje pozycję (kobiety mają tendencję do odchylania się do tyłu), również i buty dla pań różnią się kształtem.

Estetyka i bezpieczeństwo

Nie da się ukryć, że istnieje coś takiego jak narciarska moda. Widać to zwłaszcza w ubiorze - jego kroju i kolorystyce. Dla bezpieczeństwa, lepiej nie ubierać się na stok na biało. Kolorowe kurtki z daleka widać, tak więc mniejsza szansa, że ktoś nas rozjedzie, a jeśli coś się nam stanie - będzie widać gdzie jesteśmy. Ze względów praktycznych lepiej od kombinezonów sprawdzają się zestawy dwuczęściowe, czyli spodnie i kurtka. Z kolorów w tym sezonie większość firm postawiła głównie na zieleń, choć jako nowości lansuje się też brązy i beże. W kolorystyce butów zaskoczyła wszystkich firma Lange, która wypuściła serię męskich butów o niespotykanym wcześniej kolorze nazwanym "Crazy Blue" (jasnoniebieski). Z drugiej strony coraz częściej firmy promują całe komplety sprzętu w połączeniu z ubiorem. Jednym słowem możemy dopasować w takiej samej szacie graficznej narty, buty kijki i kombinezon.

Narciarski ekwipunek to w pewnym sensie skarbonka bez dna. Pamiętajmy jednak, że priorytetem powinno być bezpieczeństwo. Szpanerskie okulary, kolejna czapka pod kolor może są istotne, ale za ważniejsze należy uznać kupno np. kasku. Wprawdzie obowiązku jego zakładania w przypadku dorosłych na razie nie ma (dotyczy to jedynie jeżdżących we Włoszech dzieci do lat 14), ale nie od dziś wiadomo, że kask może uratować życie.

Jedno jest natomiast pewne. Warto orientować się w narciarskim sprzęcie. Pomocne będą w tym magazyny narciarskie (Ski Magazyn, Magazyn NarciarSKI, NTN czyli Niezależny Test Narciarski i in.) oraz lektura katalogów renomowanych sklepów. A może uda nam się wziąć udział w testach? Renomowane firmy często je organizują, proponując np. pojeżdżenie na różnych rodzajach nart. Kupować ich nie musimy, ale przynajmniej na przyszłość będziemy wiedzieli już, co nam pasuje.

Copyright © Agora SA