Vratna i okolice. Niebieskie, czerwone, mało czarnych

Pełnię szczęścia zakłóca tylko wysoki kurs euro...

Dlaczego Słowacja? Po pierwsze - blisko, a do wielu miejsc dojedziemy znacznie szybciej niż zatłoczoną zakopianką w polskie Tatry (wejście do strefy Schengen dodatkowo skróciło czas podróży). Po drugie - infrastruktura. Podczas gdy Szczyrk szykuje się do wpisania na światową listę zabytków techniki, Słowacy co roku oddają do użytku kolejne nowoczesne wyciągi. Darmowe parkingi i skibusy, jeden karnet na cały region, to w Polsce wciąż rzadkość, a na Słowacji standard obowiązujący od kilku lat. Na dodatek bardzo mili ludzie, mówiący na tyle podobnym językiem, że nie powinno być problemów z wzajemnym zrozumieniem. Pełnię szczęścia zakłóca tylko wysoki kurs euro...

***

Vratna, pięknie położona w masywie Małej Fatry dolina, to - moim zdaniem - jedno z najlepszych miejsc na zimowy wypoczynek u południowych sąsiadów. Tutejszy ośrodek oferuje dobre warunki do uprawiania narciarstwa i niezłe dla snowboardzistów, stoki nie są zatłoczone, a z centrum Polski dojedziemy samochodem w pięć-sześć godzin. To jedna z najtańszych stacji na Słowacji, zarówno ze względu na ceny noclegów, jak i karnetów narciarskich. Kwater najlepiej szukać w Terchovej lub Stefanowej. Pierwsza (reklamuje się jako miejsce urodzenia Juraja Janosika), oferuje tańsze noclegi, więcej rozrywek po nartach, sklepy (w tym sportowy) i spory wybór knajpek: od pizzerii po stylową herbaciarnię połączoną z galerią sztuki. Tego wszystkiego nie znajdziemy w Stefanowej, która za to zachwyca tradycyjną góralską zabudową i pięknym położeniem u stóp masywu Wielkiego Rozsutsa (1610 m n.p.m.).

Dla narciarzy Vratna ma ok. 11 km dobrze przygotowanych tras - w sam raz na tydzień sportów zimowych - od naprawdę wymagających czarnych, po dziecinnie proste niebieskie.

Najbardziej zaawansowani powinni wjechać nowoczesną kolejką gondolową na przełęcz Snilovske Sedlo pod Chlebem (1647 m). Stąd prowadzą dwie czarne trasy na samej przełęczy oraz prawie dwukilometrowy zjazd do dolnej stacji kolejki. Nowicjusze mogą spróbować swoich sił jedynie na trasie wytyczonej wzdłuż krótkiego orczyka obok górnej stacji kolejki. Dla słabo jeżdżących i małych dzieci najbardziej odpowiednie będą stoki Tizinki. Wszyscy, niezależnie od stopnia zaawansowania, powinni wybrać się na Paseky i wznoszący się powyżej Południowy Gruń. Jest to centralny punkt stacji narciarskiej w dolinie Vratnej, z największą liczbą wyciągów, w tym z czteroosobowym szybkim krzesełkiem (w ciągu godziny przewozi ponad 2 tys. osób). Niezbyt wymagające, szerokie czerwone trasy znajdziemy też na położonym trochę na uboczu Prislopie, ale południowa ekspozycja stoku sprawia, że podczas mniej śnieżnych i ciepłych zim śnieg szybko topnieje i wyciągi są pozamykane.

Co roku stacja wprowadza nowinki techniczne - w 2008 r. pojawiły się karnety bezdotykowe. Nawet w sezonie w kolejkach czeka się dosyć krótko, a poza sezonem praktycznie można jeździć non stop. Jedyna wada to brak wyciągów pomiędzy poszczególnymi stokami. Jeżeli tego samego dnia zapragniemy pojeździć na Pasekach i na Chlebie, czeka nas przemieszczanie się pomiędzy tymi stokami samochodem.

We Vratnej zadbano także o narciarzy biegowych, skiturowych i snowboardzistów.

Karnet 1-dniowy - 25 euro, 6-dniowy - 115

http//zima.vratna.sk

***

Do Oszczadnicy z doliny Vratnej jest tylko ok. 40 km. Najkrótsza droga prowadzi przez Starą Bystricę, ale przy śnieżnej i mroźnej zimie auto bez łańcuchów nie pokona niektórych wzniesień. Wybierzmy wtedy trochę dłuższą drogę przez Żilinę (ok. 55 km). Samochodem nie dojedziemy pod same wyciągi - na dużym parkingu tuż za Oszczadnicą trzeba się przesiąść na bezpłatny skibus. Tę drobną niedogodność rekompensuje świetnie zorganizowany kompleks narciarski, jeden z najnowocześniejszych w regionie (przypomina alpejskie). Jeden karnet, możliwość przemieszczania się między stokami bez odpinania nart, trasy dla zaawansowanych i początkujących, snowpark, szybkie i nowoczesne wyciągi (na wyciągu nr VI na jednej linie zamocowano sześcioosobowe kanapy i wagoniki kolejki kabinowej). A jak znudzą nam się narty czy deska, możemy przenieść się na tor saneczkowy.

Karnet 1-dniowy - 28 euro, 6-dniowy - 139

www.velkaraca.sk

***

Rohacze - Spalona Dolina to pięknie położony ośrodek w Tatrach Zachodnich w okolicach Zuberca (70 km od Terchovej). Dojedziemy tam, kierując się na przejście graniczne w Chyżnem, w miejscowości Podbiel (tuż przed granicą), trzeba skręcić w lewo na Habovke i Zuberec, skąd, pilnując czytelnego oznakowania, lokalnymi drogami dojedziemy na miejsce. Po drodze warto zwiedzić Zamek Orawski. Najstarsza, XIII-wieczna część, znajduje się na samym szczycie i zimą nie można jej zwiedzać ( www.oravamuzeum.sk , zwiedzanie godz. 10-15, wstęp 5 euro).

Ośrodek dopiero się rozwija, ale już ma sporo zwolenników, w tym wielu Polaków, więc jest tłoczniej niż we Vratnej. Jest tu jedna czteroosobowa kanapa, bardzo powolna (jedzie się ponad 10 min) i niezwykle długa (1500 m) oraz kilka mniejszych orczyków (wszystkie talerzykowe). Trasy są długie, dobre dla początkujących i dla dobrze jeżdżących, jedynie wielbiciele trudnych, czarnych zjazdów nie znajdą nic dla siebie.

Karnet 1-dniowy - 22 euro, 6-dniowy 100

***

Nad Cziczmanami (Eiemany) góruje wysoki stok Javorinky (972 m), gdzie wytyczono 5 km tras - na ogół łatwych, tylko jedna czarna.

Narty możemy połączyć ze zwiedzaniem. Wieś (65 km od Vratnej) słynie ze 136 drewnianych chałup - drewnic - pokrytych białymi ornamentami (taką samą ornamentykę znajdziemy w haftach tutejszych strojów ludowych). Najokazalszy, kryty gontem dom Radena, mieści Muzeum Etnograficzne, a w sąsiednim obejściu znajduje się sklep z pamiątkami.

Karnet 1-dniowy - 11 euro

www.cicmany.viapvt.sk

***

W Terchovej warto wstąpić do kościoła św. Cyryla i Metodego, gdzie zobaczymy szopkę, dzieło miejscowych artystów - po wrzuceniu pieniążka cała sceneria ożywa. Aby cokolwiek zobaczyć, należy stanąć pośrodku, tuż przed szybą chroniącą szopkę - wtedy zapali się światło. Zachęcam też do krótkiego spaceru na otaczające Terchovą wzniesienia. Na jednym z nich zobaczymy sporych rozmiarów kiczowaty pomnik Juraja Janosika. Spod stóp legendarnego zbójnika pięknie widać najbliższe okolice.

Po przeciwnej stronie strumienia odszukajmy żółty szlak, który zaprowadzi nas stromą ścieżką na szczyt Oravcové. Z wierzchołka wzniesienia można podziwiać piękną panoramę i drogę krzyżową w plenerze, która zaprowadzi nas łagodniejszą, trochę okrężną drogą z powrotem w dół do Terchovej.

***

Żilina (ponad 20 km od Terchovej) jest miastem wojewódzkim, o długiej historii. Warto zobaczyć niewielką, ale starannie odrestaurowaną starówkę - samochód można zostawić przy Tesco, obok eleganckiego placu Námestie Andreja Hlinku. Wieczorem będziemy mogli podziwiać piękną iluminację placu i wznoszącego się nad nim gotycko-renesansowego kościoła Trójcy Najświętszej. Ze stojącej obok niego renesansowej wieży Burian obejrzymy z góry miasto i najbliższe okolice. Od kościoła ulicą Farską dojdziemy do zadbanego rynku Marianske námestie, przy którym mieści się sporo przytulnych knajpek. Z Terchovej można też udać się na niedługą wycieczkę do dwóch zamków wzniesionych na stromych skałach nad Wagiem (Vahem), w miejscu gdzie rzeka tworzy piękny Dmosinsky meander. Dobry dojazd jest tylko do XIV-wiecznego zamku Streczno (hrad Streeno), do którego dostaniemy się, jadąc szosą od Żiliny w kierunku Martina. Samochód zostawiamy na parkingu u stóp zamku, a do warowni dojdziemy w 10-15 min. Chociaż zimą zamek jest zamknięty dla zwiedzających, warto podjąć wysiłek krótkiej wspinaczki - choćby dla widoków.

Do XII-wiecznego Starego Zamku (Starý Hrad) po drugiej stronie Wagu dojechać się nie da, trzeba przygotować się na dłuższą wycieczkę z miejscowości Streczno. Oba zamki strzegły przeprawy przez Wag i czerpały dochody z myta. Zaciętą rywalizację o zyski wygrało Streczno, więc Starý Hrad podupadł. Streczno, zburzone w XVII w., odbudowano w 1995 r. Ze Streczna do Terchovej możemy przeprawić się u stóp zamku promem na drugą stronę Wagu i dojechać na miejsce krętymi, malowniczymi drogami, kierując się na Varin.

***

W Orawicach pojeździmy na nartach i zrelaksujemy się w gorącej wodzie. Meander Skipark dopiero zaczyna się rozwijać, więc nie ma tu wielu tras, ale na szczyt wwiezie nas czteroosobowa kanapa z podgrzewanymi siedzeniami (podobno jedyna na Słowacji). Swoje umiejętności narciarskie poprawimy w szkole prowadzonej przez Małgorzatę Tlałkę-Długosz (jedna z najlepszych w przeszłości polskich narciarek), współwłaścicielkę ośrodka.

Orawicki Meander, zespół basenów geotermalnych, jest obiektem bardzo nowoczesnym, przebudowanym po 2003 r. i nadal rozbudowywanym. Możemy popływać w wodzie o temperaturze 34-38 stopni, skorzystać z basenu sportowego lub ze zjeżdżalni, jacuzzi, gejzerów, strumieni masujących lub grzybów wodnych. Przy wejściu dostajemy zegarek z chipem, którym otworzymy szafkę, gdzie zostawimy rzeczy, ale także rozliczymy się m.in. za posiłek w barze. Dopiero wychodząc z ośrodka uregulujemy gotówką wszystkie nadprogramowe należności.

Karnet 1-dniowy - 19,50 euro, basen (po godz.17) - 13 euro/2 godz.

www.meanderpark.com