List z Zakopanego. Opowieści Równi Krupowej

Wystarczy zrobić parę kroków, żeby trafić na miejsca związane z niezwykłymi ludźmi

Pogodny i mroźny zimowy poranek. Zakopane powoli budzi się do życia. Idę szeroką ulicą Kościuszki od strony dworca kolejowego. Za skrzyżowaniem z Sienkiewicza skręcam w lewo i wychodzę na otwartą, roziskrzoną bielą przestrzeń zamkniętą w dali ośnieżonym łańcuchem Tatr. To Rówień Krupowa - kilkunastohektarowa łąka w samym centrum miasta, moje miejsce magiczne. Wystarczy, że postawię na niej stopę i popatrzę przez chwilę na liliowe pasmo Tatr, a odradzam się jak mityczny Anteusz po zetknięciu z ziemią.

Bo Rówień Krupowa to nie pierwsza lepsza zwyczajna łąka. Leży na wysokości 800 m n.p.m. między ulicami Nowotarską, Sienkiewicza, Witkiewicza i 3 Maja. W styczniu 2001 r. została wpisana do rejestru zabytków.

***

Znamy z historii miasta, które wydały lub przyciągały jak magnes wybitne indywidualności: Ateny Peryklesa, Florencja Medyceuszy, Paryż Picassa, Hemingwaya i Gertrudy Stein...

Dla nas takim miastem było Zakopane na przełomie XIX i XX w. oraz w okresie międzywojennym. Mieszkali tu lub bywali Henryk Sienkiewicz, Stefan Żeromski, Włodzimierz Tetmajer, Witkiewiczowie (ojciec i syn), Jan Kasprowicz, Józef Piłsudski, Karol Szymanowski, Helena Modrzejewska, Pawlikowscy, Kossakowie, Stryjeńscy, Żuławscy... W niewielkiej kotlinie między Gubałówką a pasmem Tatr oprócz arcydzieł na miarę Nobla wykuwała się polska niepodległość. Magdalena Samozwaniec tak pisze o Zakopanem w swoich wspomnieniach "Maria i Magdalena": "Za austriackich czasów stanowiło ono jakąś małą wysepkę polskości, do której nie docierały żadne c.k. napisy i żółto-czarne kolory. Było zawsze biało-czerwone ze swoimi ośnieżonymi szczytami i czerwonymi od promieni słońca górskimi zboczami. Tu nie słyszało się języka niemieckiego i nie widziało reklam wiedeńskich wyrobów. Było się U SIEBIE".

A wszystko zaczęło się w 1873 r., kiedy do Zakopanego zjechał na pierwszy dłuższy pobyt charyzmatyczny lekarz z Warszawy, dr Tytus Chałubiński. Oprócz tego, że działał i leczył, zaczął także chodzić w góry. Za nim pociągnęli inni.

Wystarczy zrobić parę kroków z Równi Krupowej, żeby trafić na miejsca związane z tymi niezwykłymi ludźmi.

***

Willa Lutnia, ul. Sienkiewicza 5, róg Kościuszki. To stąd, w taki jak dziś zimowy poranek, niemal dokładnie 99 lat temu wyruszył na swoją ostatnią narciarską wyprawę 33-letni Mieczysław Karłowicz, kompozytor, fotografik, taternik - zginął pod lawiną u stóp Małego Kościelca.

Idźmy dalej ulicą Sienkiewicza. Po lewej stronie płynie potok, po prawej stoją stare drewniane domy. Na samym skraju Równi Krupowej pod nr 12c willa Bajka. Przemieszkiwał w niej w ciągu dwu ostatnich przedwojennych lat poeta Krzysztof Kamil Baczyński. Zatrzymywali się tu generałowie Juliusz Rómmel i Władysław Anders, przyjeżdżając na Międzynarodowe Zimowe Zawody Hippiczne rozgrywane pod patronatem prezydenta Mościckiego na zimowym stadionie na Równi Krupowej właśnie.

Z ulicy Sienkiewicza kładką nad potokiem Bystra, a potem króciutką ulicą Piaseckiego przechodzimy na Jagiellońską. Pod numerem 18 willa Konstantynówka, dzieło Stanisława Witkiewicza z 1900 r., kiedyś własność Anieli Zagórskiej, wybitnej tłumaczki i kuzynki Józefa Conrada Korzeniowskiego. Oprócz jej wielkiego krewniaka często gościli tu Żeromski, Witkacy, Piłsudski, a malarz Tymon Niesiołowski miał na stałe pracownię.

Idziemy Jagiellońską w górę. Po lewej stronie odchodzi w bok, wspinając się na zbocze Antałówki, ulica Wierchowa. Pod nr 1 pensjonat Modrzejów - stoi na miejscu willi o tej samej nazwie, którą w 1884 r. wybudowano dla królowej scen polskich Heleny Modrzejewskiej. Tuż obok pensjonat Sanato (Wierchowa 3), gdzie zatrzymywał się Kornel Makuszyński, zanim razem z żoną nie przeniósł się na stałe do Opolanki na pobliską ulicę Tetmajera.

Rówień Krupową od góry zamyka ulica Witkiewicza, wcześniej nazywana Przecznicą. Zanim dojdziemy do miejsca, gdzie stał dom Jędrzeja Ślimaka, zajrzyjmy na chwilę na pobliską ulicę Chałubińskiego. Na posesji oznaczonej nr 7 do 1928 r. błyszczała oknami werandy witkiewiczowska willa Łada, gdzie mieszkał z rodziną Jerzy Żuławski, autor trylogii "Na srebrnym globie", filozof i taternik. Ogromny ogród nad potokiem był miejscem zabaw jego niezwykle uzdolnionych synów: Marka (później znany malarz), Juliusza (literat) i Wawrzyńca (kompozytor, pisarz, taternik).

Wracajmy na ulicę Witkiewicza. Jest rok 1892. W drewnianym domu Jędrzeja Ślimaka odbywa się huczne przyjęcie. Stanisław Witkiewicz (malarz, pisarz, architekt, etnograf, projektant wnętrz, twórca stylu zakopiańskiego) i jego żona Maria wyprawiają chrzciny swojego jedynaka, siedmioletniego Stanisława Ignacego. Cóż mogło wyrosnąć z dziecka trzymanego do chrztu przez wielką aktorkę Helenę Modrzejewską i Jana Krzeptowskiego Sabałę, głównego bajarza Podhala, zbójnika, kłusownika i muzykanta? Wyrósł Witkacy - wybitna indywidualność, niezwykły artysta, genialny wizjoner, który wyprzedził swoją epokę. Po burzliwym okresie młodzieńczych podróży, które zaprowadziły go aż do Australii, wrócił do Zakopanego. Tu powstały jego dramaty i powieści, tu tworzył autorski teatr, fotografował, malował. Przez ostatnie siedem lat życia mieszkał na niedalekiej Antałówce, gdzie pod nr 6 w pensjonacie Witkiewiczówka, prowadzonym przez jego ciotki mieściła się słynna Firma Portretowa.

***

Zatoczywszy koło wokół Równi Krupowej, wracamy na ulicę Kościuszki. Pod nr 21 stoi okazała murowana willa Stamary, wybudowana w 1905 r. dla śpiewaczki operowej Marii Budziszewskiej. Do I wojny światowej był to jeden z najelegantszych pensjonatów w Zakopanem. Tu zatrzymywał się klan Kossaków: malarz Wojciech z córkami Lilką (późniejsza Pawlikowska-Jasnorzewska) i Madzią (zrobiła karierę jako satyryczka Magdalena Samozwaniec). Niedaleko, po drugiej stronie ulicy, do dziś stoi wśród drzew urocza drewniana Kossakówka, gdzie miał pracownię ojciec tej sławnej rodziny. W gorącym sierpniu 1914 r. to właśnie w hotelu Stamary spotykali się inicjatorzy utworzenia zakopiańskiej kompanii strzeleckiej (w jej składzie m.in. Zaruski, Orkan, Żuławski), która wyruszyła na szlak bojowy, zasilając Legiony Piłsudskiego.

I oto zatoczyliśmy krąg wokół Równi Krupowej. To zaledwie pierwszy, najciaśniejszy krąg. Bo jest ich nieskończenie wiele, rozszerzają się na całą zakopiańską kotlinę, na całe Podhale i promieniują na cały kraj.

Wierzę, że ogromna twórcza moc, niezwykła energia niezwykłych ludzi (tych opisanych i wielu, wielu innych) nie zginęła i nie została pogrzebana razem z ich kośćmi na cmentarzu przy Pęksowym Brzyzku. Kochali to miejsce, więc ich duchy zapewne spacerują po Równi w księżycowe noce. Duchów, jak wiadomo, zobaczyć się nie da. Ale jeśli, jak nawoływał Wyspiański w "Weselu" ustami Wernyhory, "wytężymy słuch", to może uda nam się usłyszeć niekoniecznie od razu złoty róg - na początek wystarczy Sabałowa nuta.

Korzystałam z przewodnika: Joanna Markin: "Zakopane". Wyd. Pascal, seria "Dookoła Polski", 1995, s. 258 i ze strony: www.zakopane.z-ne.pl

Copyright © Agora SA