Narty w Południowym Tyrolu. Łysina z widokiem

W wypożyczalni można wybierać narty z napisem "Südtirol" lub "Alto Adige". Jeżdżąc dziesiątkami kolejek linowych, gondolowych, kanapowych i krzesełkowych, słyszymy włoski, niemiecki, angielski, polski, czeski, rosyjski...

Narciarz, który pierwszy raz wybierze się do Południowego Tyrolu, może mieć wątpliwości, czy na pewno dotarł do Włoch. W hotelowej recepcji usłyszy niemiecki, a na trasy trafi w ślad za niemieckojęzycznymi drogowskazami. Ale nasłonecznione, południowe stoki przypominają, że to jednak włoska część Tyrolu...

***

W hotelu Rudolf na obrzeżach górskiego kurortu Bruneck, z widokiem na zbocza masywu Kronplatz, recepcjonistka powita gości życzliwym: - Herzlich wilkommen! I opowie o atrakcjach okolic. O pięknych górach i doskonale naśnieżonych trasach narciarskich, które ciągną się kilometrami. Wspomni, że miasto Bruneck to po włosku Brunico i że pierwsza była nazwa Südtirol (Południowy Tyrol), a dopiero później pojawił się jej włoski odpowiednik Alto Adige (Górna Adyga).

W tym regionie często używa się nazw niemieckich, włoskie dodając jako uzupełnienie (i w tej kolejności są umieszczane na drogowskazach). - Nie ma w tym nic dziwnego. Zdecydowana większość mieszkańców mówi w domu po niemiecku. Ja też - wyjaśnia Monika Hellrigl z biura promocji Południowego Tyrolu. - Nie mamy z tym żadnych kłopotów. Wręcz przeciwnie, zrobiliśmy atut z mieszaniny kultur, które spotkały się po tej stronie Alp. Dobrze czują się u nas Włosi, Austriacy, Niemcy, Szwajcarzy, a także Polacy czy Czesi.

***

Bruneck-Brunico to 15-tysięczne miasteczko, w którym architektura epoki Habsburgów miesza się z włoskimi klimatami. Wiele kamienic ma spadziste dachy, ale także okiennice przypominające domy z południa kraju. Zachował się zamek z XIII w., kościół z XV-wiecznymi malowidłami i dawne bramy miejskie. Warto zajrzeć do licznych knajpek ulokowanych w średniowiecznych kamienicach. Wielu mieszkańców spędza tu wieczory w gronie przyjaciół. Co prawda może zdarzyć się, że mimo wcześniejszej rezerwacji gospodarze będą zdziwieni naszym przybyciem, ale zrobią wszystko, by znaleźć dodatkowy stolik (uwaga! palacze muszą pamiętać, że we Włoszech obowiązuje zakaz palenia tytoniu w miejscach publicznych - także w barach, restauracjach i hotelach, a wydzielonych dla nich sal jest bardzo mało).

Z przedmieść Bruneck można dostać się kolejką gondolową na szczyt Kronplatz - po włosku Plan de Corones (2275 m n.p.m.). Pokonuje ona ponad cztery kilometry, a w ciągu godziny przewozi 2250 osób. W masywie mamy do wyboru 59 tras o trzech stopniach trudności: czarne (trudne), czerwone (średnie) i niebieskie (łatwe). To jeden z największych ośrodków w Południowym Tyrolu, uznawany za jeden z najnowocześniejszych w Europie: w sumie 105 km zjazdów, z czego 100 km sztucznie naśnieżanych, obsługują je 32 wyciągi. Można tu spędzić kilka dni, wcale się nie nudząc, wciąż odkrywając nowe połączenia pomiędzy trasami.

Średnio zaawansowani narciarze z przyjemnością będą szusować po łagodnych, szerokich i długich niebieskich, które prowadzą z samego szczytu do dolin. Takich jest najwięcej, bo aż 25 - głównie po wschodniej i południowej stronie masywu. Niewiele trudności sprawiają też trasy czerwone. Kto dobrze radzi sobie na tatrzańskim Kasprowym Wierchu, ten może wybrać ponadpięciokilometrową czarną Hermegg, o różnicy poziomów 1298 m. Na południowym zboczu Kronplatz znajduje się trasa slalomowa spełniająca kryteria FIS, a u podnóża północnego - tor saneczkowy. Są też parki dla snowboardzistów, którzy mogą m.in. poćwiczyć skoki w rynnie halfpipe.

Sam Kronplatz jest płaskim szczytem, jego charakterystyczny wierzchołek dobrze oddaje nazwa oznaczająca "łysinę" (z daleka przypomina naszą Babią Górę, tylko w większej skali). Stoi na nim ogromny dzwon symbolizujący koniec wojny pomiędzy Włochami i Austrią, zarazem wieża widokowa. Znalazłszy się tutaj można podziwiać na północy graniczną grań z Austrią, na wschodzie trzytysięczniki Hohe Gaisl-Croda Rossa i Cristallo, na południu fragmenty masywu Sella, a na zachodzie górskie doliny. Podobne widoki towarzyszą też narciarzom podczas pokonywania rozległych tras (w dolnych fragmentach wjeżdża się w szerokie leśne przecinki).

Jednak ci, którzy szukają tyrolskich klimatów, mogą się czuć zawiedzeni - wprawdzie daniom w samoobsługowej restauracji na Kronplatz nic nie można zarzucić, ale miejsce to bardzo przypomina fast food (duży nowoczesny gmach z panoramicznymi oknami). W tłoku trudno w spokoju zjeść obiad czy wypić piwo, które samemu przyniosło się na tacy do któregoś z ciasno ustawionych stolików.

***

W pogoni za lokalnymi "smaczkami" warto wybrać się do Alta Badia (40 km na południe od Bruneck), gdzie rozpoczyna się słynna Sella Ronda. To 28-kilometrowa trasa dookoła masywu Sella osiągającego 3151 m n.p.m. Nawet narciarze o przeciętnych umiejętnościach bez trudu pokonają ją od rana do późnego popołudnia. A to za sprawą systemu wyciągów i kolejek, których jest aż 51. Dzięki nim nazajutrz możemy znów objechać Sella, wybierając nieco inny wariant. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że jeśli chcemy pokonać cały masyw, napotkamy po drodze nie tylko łatwe trasy niebieskie, ale też trudniejsze czerwone i czarne.

Jeśli odpoczynek, to w jednej z kilku chat w tyrolskim stylu. Drewniane domy o spadzistych dachach krytych gontem, z rzeźbionymi gankami i ławami wystawionymi na słoneczną stronę, zachęcają, by porzucić narty choć na chwilę. W menu prócz dań typowo włoskich, jak makarony czy lasagne, są i austriackie - jak sznycle, kiełbaski, zupa gulaszowa. Można nawet zamówić ostrygi, i to na wysokości ponad 2000 m (oczywiście kosztują dość słono). Gospodarze dbają też o bogatą kartę win, nie brak i piwa.

***

Warto zajrzeć również do któregoś z mniejszych ośrodków, z "zaledwie" kilkunastoma wyciągami. Ponieważ są nieco mniej oblegane przez turystów, łatwiej tu o nocleg blisko narciarskich szlaków.

Na przykład w Obereggen u podnóża masywu Latemar (2846 m), na 44 km tras przypada 18 wyciągów. Dosłownie można wyjechać z hotelu na nartach! Spod pensjonatów prowadzi do dolnych stacji kolejek nawet wyciąg talerzykowy. Jakością infrastruktury Obereggen nie ustępuje Kronplatz czy Sella Ronda, trasy są jednak krótsze. To dobre miejsce na rodzinny urlop z dziećmi - zbocza są na ogół łagodne i szerokie. Ale można wypróbować swoje umiejętności i na którejś z czarnych tras, choćby na liczącej 460 m Varainte Slalom. Jest tu również park dla snowboardzistów.

W Obereggen da się jeździć i po zmroku - we wtorki, czwartki i piątki jeden ze stoków jest oświetlony w godz. 19-22, a na górze znajduje się tyrolska chata, w której po wieczornej jeździe można spędzić czas przy kieliszku wina. Przy dolnej stacji ustawiono zaś ogromny, wysoki na 10 m indiański wigwam, który kryje w sobie bar.

Na stokach w rejonie Kronplatz, Alta Badia i Obereggen można korzystać z jednego karnetu - Dolomiti superski. Obejmuje on 12 ośrodków z 1200 km tras, z czego ponad 700 km w Południowym Tyrolu. Karnet dla dorosłego na jeden dzień w szczycie sezonu kosztuje 42 euro, na sześć dni - 209. Młodzieży urodzonej po 1 grudnia 1991 r. przysługuje 30 proc. zniżki; dzieci do lat 8 dostaną darmowy karnet przy równoczesnym zakupie karnetu dla dorosłego

Trochę historii

Do 1919 r. Południowy Tyrol był częścią monarchii habsburskiej. Jednak po przegranej przez Austriaków I wojnie światowej przypadł Włochom jako Alto Adige - Górna Adyga (na tutejszym froncie ginęli też Polacy, Czesi i Słowacy wcieleni do austriackiej armii, w górskich miejscowościach można natknąć się na ich mogiły). Za rządów Mussoliniego mieszkańcy przeżyli przymusową italianizację - zabroniono im mówienia po niemiecku, nazwy miejscowości, szczytów i przełęczy zmieniono na włoskie. Konflikt narodowościowy trwał w czasie II wojny i później. Jeszcze w latach 70. tyrolscy separatyści strzelali na przełęczy Brenner, chcąc oderwać region od Włoch. Dopiero w 1972 r. zatwierdzono "Statut Autonomiczny Prowincji Bozen" gwarantujący równouprawnienie języków niemieckiego i włoskiego. Austria formalnie uznała zwierzchnictwo Włoch nad tą alpejską prowincją 20 lat później - w 1992 r. Dziś Południowy Tyrol uchodzi w świecie za wzór ustanowienia swobód mniejszości narodowej.

Lawina 1916

Południowy Tyrol odwiedziłem w połowie grudnia. Także tutaj pamięta się datę 13 grudnia, ale... 1916 r., kiedy zeszła jedna z największych alpejskich lawin. Wywołali ją żołnierze I wojny światowej: włoska artyleria ostrzelała ośnieżoną górę powyżej pozycji austriackich. Pisarz Erik Durschmied w książce "Jak pogoda zmieniała losy wojen i świata" tak przedstawił, co działo się po ostrzale: "Pokłady śniegu poniżej szczytowego grzbietu rozpadły się na mniejsze kawały i zaczęły spadać - zrazu powoli, aż w końcu ruszył cały stok. Masa śniegowa nabierała prędkości, zwiększało się ciśnienie wewnątrz niej, a drobiny śniegowego puchu unosiły się jak chmura. Chmura rosła. Szybko przeobraziła się w pienistą falę wysoką na 200 metrów. Coraz bardziej zwiększała swą prędkość, aż do 300 km na godzinę. Fala podmuchu poprzedzająca śnieżną masę jest najbardziej niebezpieczna - ogromne ciśnienie powietrza działa z siłą eksplodującej bomby. Rowy strzeleckie nagle znikły, fragmenty dział latały w powietrzu, schrony się powywracały. Większość ludzi zginęła od razu, zmiażdżona przez straszliwe ciśnienie, inni zmarli wskutek wstrząsu lub z zimna, jeszcze inni zginęli krótko potem zaduszeni miałkim śniegiem. 13 grudnia 1916 r. pod milionem metrów sześciennych śniegu zostało pogrzebanych 274 oficerów i żołnierzy 1. batalionu. 63 zaginęło, a ich ciał nigdy nie odnaleziono".

Dziś przed lawinami ostrzegają górscy ratownicy mówiący po włosku i niemiecku. Przypominają, że jazda poza wyznaczonymi trasami - których tu przecież nie brakuje - może zakończyć się tragicznie. Wystarczy jeden narciarz, by podciąć lawinę.

W sieci

www.suedtirol.info

www.dolomitisuperski.com

www.dolomity.net.pl

www.narty.dolomity.pl

www.enit.it

Narty, wiązania, snowboard - kup i sprzedaj korzystając z naszych darmowych ogłoszeń