Sölden - Austria

Nart nie trzeba zabierać, ale klapki - koniecznie

Polacy - jak obliczyli Tyrolczycy - stanowią niespełna procent zagranicznych gości na stokach Sölden, w południowo-zachodniej części Tyrolu. Pewnie dlatego, że akurat do tego zakątka bliskiej nam przecież Austrii (z Krakowa do Wiednia jest niewiele ponad 400 km), wciśniętego między Niemcy, Szwajcarię i Włochy mamy dosyć daleko. Sölden od Wiednia dzieli prawie 600 km.

***

Kurort reklamuje hasło: "Think Big - Think Sölden". Alpejski rejon tej części Tyrolu nazywany jest Big3 od trzech szczytów wznoszących się nad Sölden: Innere Schwarze Schneid (3370 m n.p.m.), Tiefenbachkogl (3309 m) i Gaislachkogl (3058 m). Między nimi działa potężna stacja narciarska - 150 km tras, 34 wyciągi i tunel. Gondoli, krzesełek i orczyków jest tak dużo, że możemy zwiedzić cały obszar w jeden dzień. Choć wyciągi nie jeżdżą puste, na szerokich trasach nie ma tłoku. Nowoczesne urządzenia pracują bezszelestnie, nie ma głośników (ryczących w innych częściach Alp), bo teren sąsiaduje z parkiem narodowym.

***

Nawet stali bywalcy alpejskich stoków znajdą tu widoki, o które trudno w innych rejonach najwyższych gór Europy. Jedna z tras wiedzie przez tunel wydrążony w skałach tuż pod wierzchołkami Innere Schwarze Schneid i Tiefenbachkogl, a dalej wzdłuż wysokiej ściany lodowca.

Na każdy z trzech szczytów Big3 możemy zresztą dostać się na nartach. Jedynie na Innere Schwarze Schneid, skąd rozpościera się wspaniały widok na najwyższy w okolicy Wildspitze (3774 m n.p.m.) po odpięciu nart przy górnej stacji kolejki trzeba wspinać się kilka minut. Na odwiedzających Tiefenbachkogl (3309 m) czeka prowadząca wprost w przepaść kładka widokowa, umocowana przy pomocy lin na specjalnym rusztowaniu. A na Gaislachkogl ustawiono okrągłą platformę widokową ze szczegółowymi mapami, które pozwolą zidentyfikować wszystkie szczyty w okolicy.

Kiedy górskie powietrze zaostrzy nam apetyt, możemy posilić się w jednej z kilkunastu restauracji przy dolnych i górnych stacjach wyciągów.

***

Najlepiej wybrać się tam w styczniu-lutym. Wtedy mamy prawie stuprocentową pewność, że śnieg leży także na niższej nartostradzie prowadzącej do samego Sölden (1377 m n.p.m.). Dzięki dwóm kolejom linowych (dolne stacje są przy głównej drodze biegnącej przez miejscowość) na trzytysięczniki dostaniemy się po kilkunastu minutach.

W śnieżne zimy obsługa schroniska na Gaislachalm (1982 m n.p.m.) proponuje także kilkukilometrowe zjazdy na sankach do Sölden. Pędzimy więc "z górki na pazurki" jak za szkolnych lat. Jeśli jednak zima nie jest zbyt ostra, do położonych wyżej pośrednich stacji Rettenbach (2684 m) lub Tiefenbach (2796 m) dotrzemy z Sölden samochodem (darmowe parkingi), autobusem lub taksówką.

Na lodowcu narciarstwo można uprawiać i w środku lata, ale prawdziwe szusowanie rozpoczyna się w połowie października od pierwszych w sezonie zawodów Pucharu Świata, narciarskiego i snowboardowego i trwa (tak jak sezon) do 1 maja. Co miesiąc organizowane są imprezy łączące sport i zabawę, np. nocne pokazy jazdy akrobatycznej na nartach, walentynkowy bal maskowy na stokach Sölden (w tym roku 3 lutego). Najważniejsze lokalne święto Hannibal obchodzone jest 15 kwietnia na pamiątkę przejścia przez Alpy w 200 r. p.n.e. 60-tysięcznej armii Hannibala na słoniach. Legenda głosi, że sławny wódz szedł przez okolice Sölden. Dlatego w widowisku plenerowym z udziałem ponad pięciuset aktorów pojawiają się na śniegu także słonie.

***

Sölden to niewielka miejscowość. Ponad 700 hoteli, pensjonatów i gościńców stanowi połowę wszystkich budynków. Przeważają Niemcy, Szwajcarzy i oczywiście Austriacy. Od czasu do czasu słychać także rosyjski, czeski, rzadziej polski. Dobre hotele - pięcio-, cztero- i trzygwiazdkowe - zapewniają relaks po powrocie ze stoku: sauna, solarium, nierzadko piwniczki z wybornym winem.

Warto odwiedzić jedną z gospód z regionalnymi potrawami, wysłuchując obowiązkowego jodłowania w wykonaniu gospodarza przy akompaniamencie gitary. W klubach, gdzie bawi się głównie młodzież, lokalne grupy grają hity światowej muzyki rozrywkowej.

Nad Sölden wznosi się niewielki górski przysiółek HochSölden (2090 m n.p.m.), gdzie hotele i pensjonaty leżą przy samym stoku narciarskim. Noclegi znajdziemy także w odległym o 2,5 km Zwieselstein (1470 m n.p.m.) i 17 km dalej w Vent (1900 m).

***

W Langenfeld (17 km od Sölden) trzy miesiące temu otwarto ogromny Aqua Dome. Przy geotermalnych źródłach pojawił się luksusowy hotel, baseny, kompleks spa, sauny, salony urody, centrum fitness, gabinety lekarskie i bioenergoterapeutyczne, a także restauracje. Dzieci na terenie zwanym Alpejską Arką Noego mają m.in. baseny z piaszczystymi brzegami, zjeżdżalnie i ściany wspinaczkowe, a wielbiciele sauny kilka ich rodzajów w kompleksie Gorejący lodowiec - ziemną, w kształcie stogu, kopułę parową, grotę solną, a na koniec kąpiele ziołowe.

Jest tu również czterogwiazdkowy hotel ze 140 pokojami (z każdego widok na wzgórza), urządzonymi według zasad feng-shui. Ogrzewanym podziemnym korytarzem, łączącym go z kompleksem termalnym można przejść na basen w szlafroku wprost z pokoju. - Wybierając się do Tyrolu nie zapomnijcie klapek - radzi Barbel Frey, dyrektor Aqua Dome.

***

Wyjeżdżając z Polski przed siódmą rano samochodem, późnym wieczorem powinniśmy dotrzeć do Sölden, choć lepiej podróż rozłożyć na dwa dni, spędzając kilka godzin na starówce w Bratysławie lub w Wiedniu. Drogę nieznacznie skrócimy jadąc przez Monachium, odległe od tyrolskiego kurortu o ok. 200 km. A dla miłośników skoków narciarskich dodatkową atrakcją będzie przejazd przez znane z Turnieju Czterech Skoczni Garmisch-Partenkirchen.

Monachium oferuje najdogodniejsze połączenia lotnicze z Polską (Warszawa, Kraków). Jeśli do Austrii wybieramy się w grupie (6-8 osób) i wcześniej zamówiliśmy pokoje w Sölden, możemy liczyć, że gospodarze wyślą po nas taksówkę na lotnisko.

Copyright © Agora SA