Jesteś serwisantem czy Alberto Tombą?

Stara prawda mówi ''Jak jest zima, to pada śnieg''. Nieco mniej stara prawda twierdzi z kolei, że ''Jak jest śnieg, to jeździ się na nartach'' i nie mam żadnych podstaw, by polemizować z którąkolwiek z nich. Tak się złożyło, że faktycznie nastała nam teraz pora roku pomiędzy jesienią a wiosną, zaskakując drogowców, nie zaskakując jednak narciarzy. Prawdopodobnie, a nawet na pewno, na jakimś stoków spotkaliście zatem którykolwiek z tych narciarskich typów. A zapewne nawet więcej niż jeden. Albo dopiero spotkacie. Co gorsza - sami też należycie do jednego z nich.

Alberto Tomba

Prawdziwy szaleniec, który każdą trasę traktuje jakby znajdowała się w Val d`Isere (zwłaszcza te, które faktycznie znajdują się w Val d`Isere), a każdy zjazd jakby ten zaliczał się do klasyfikacji Pucharu Świata. Alberto Tomba jest bronią masowego narciarskiego rażenia. Inni użytkownicy stoku dla niego nie istnieją, z tego prostego powodu, że ich po prostu nie zauważa. Jeśli na kogoś wpadnie lub przejedzie mu po nartach (co zdarza mu się nagminnie), wmawia sobie, że to niesforna chorągiewka na trasie. Albo mulda, którą celowo zostawili tam dla niego organizatorzy zawodów. Dla niego (czy też dla niej) liczy się tylko prędkość, powiew wiatru, śnieg pod nartami oraz aerodynamika. Najcięższy przypadek Alberto Tomby kompletnie utożsamia się ze swoim swoim idolem, co polega między innymi na noszeniu ciemnych okularów poza stokiem niezależnie od pory dnia (i zwłaszcza nocy), piciu cappucino w ilościach śmiertelnych dla zwykłego człowieka oraz posiadaniu skutera. Przynajmniej jednego.

Szara Masa

Zwykły zjadacz śniegu chleba. Jeździ gdzieś na poziomie od 0,3 Bachledy-Curusia do 0,7 Bachledy-Curusia, gdyż jak wiadomo, ktoś kto nazywa się Bachleda-Curuś narty ma we krwi. Bardzo małe narty i lekarze mówią na nie zupełnie inaczej, ale mniejsza o to. Przedstawiciel Szarej Masy nie wadzi nikomu, chyba że Alberto Tombie, jeździ głównie niebieskimi i czerwonymi trasami, a na zielone mówi ''leniwe popołudnie''. Ma te same narty już trzeci sezon i planuje je mieć jeszcze trzy kolejne.

Relaks w górach Relaks w górach fot. Internet

Serwisant

Ma najlepszy i najdroższy możliwy sprzęt, w tym gogle amerykańskiej armii oraz narty wykonane z fragmentów wycofanych z obiegu promów NASA. Ich konserwacją zajmuje się całymi dniami, co jest jedną z przyczyn, dla których nie ma już czasu w ogóle na nich jeździć. Drugą z przyczyn jest to, że resztę czasu, który mu zostaje, spędza na konserwowaniu samego serwisanta - dlatego też można go spotkać w dowolnym z co bardziej prestiżowych lokali danego narciarskiego kurortu, z reguły z piwem lub winem w ręku. Zauważycie go z łatwością - markowe znaczki jego sprzętu i metki profesjonalnych ubrań są bardziej widoczne niż szyld samej knajpy.

Ten Koleś

Ten Koleś pojechał ze znajomymi na narty. Tyle że oni ''na narty'', a on bardziej ''ze znajomymi''. Na stok idzie, bo nie będzie przecież siedział sam, poza tym i tak nie ma nic lepszego do roboty. Czasem przejedzie od dwóch do trzech metrów. Oprócz tego je kanapki, opowiada dowcipy i kręci filmiki telefonem komórkowym, niemal od razu wrzucając je na YouTube. Jest tak hałaśliwy, że większość narciarzy zauważa tylko, iż lawiny spadają wyłącznie wtedy i wyłącznie w te miejsca, w które nie powinny.

eLka

Dopiero się uczy, zalicza zatem więcej godzin na wywrotkach niż niejeden budowlaniec. Pojawiały się pomysły, żeby takim narciarzom zakładać wielkie litery ''L'' na głowę. Byli dzięki temu niezwykle widoczni, ale za to jeszcze bardziej utrudniało im o utrzymywanie równowagi. ELkę najłatwiej poznać po przepraszającej minie. Inni narciarze jej/go nie lubią, zapominając o tym, że sami nie urodzili się z deskami przyczepionymi do stóp.

Snowboardzista

On nie jest narciarzem. Jest snowboardzistą.

snowboard snowboard

Ekumeniczny

Lubi jeździć na nartach. Lubi jeździć na snowboardzie. Ma przyjaciół, którzy jeżdżą na nartach. Ma też przyjaciół, którzy jeżdżą na snowboardzie. Wybór między jednym a drugim to dla niego nie sprawa ideowa, a raczej coś w rodzaju między zjedzeniem dobrze przyrządzonego kurczaka a dobrze przyrządzonego kurczaka. Podobno gdzieś tam na świecie żyje jeszcze Wielki Przedwieczny Ekumenizmu - jedyny człowiek używający dwóch desek snowboardowych w miejsce nart. Niektórzy twierdzą, że go widzieli jak grał w karty z Yeti. Karty rozdawała dobra forma polskiej reprezentacji piłkarskiej.

Copyright © Agora SA