Brazylia - Chorwacja 3:1. Pięć rzeczy, których dowiedzieliśmy się z meczu otwarcia...

Coś go odmienia, gdy zakłada koszulkę Brazylii, nawet podnosi się szybciej po faulach. Ale przede wszystkim, czuje że tutaj może robić co chce, w dobrym znaczeniu. Nikt go w kadrze nie spycha pod linię boczną, jak się dzieje w Barcelonie. Tu nie musi uważać, żeby nie podważyć hierarchii w drużynie, bo to on - znów inaczej niż w Barcelonie - jest na szczycie - pisze o Neymarze Paweł Wilkowicz, korespondent Sport.pl na Mundial w Brazylii.
Radość Brazylijczyków po golu Neymara Radość Brazylijczyków po golu Neymara Fot. Fabrizio Bensch

... o Brazylii

Trenera reprezentacji kibice nazywają czasami nie Felipao, a Felizao, Szczęściarz. I tym razem szczęścia miał więcej niż dobrych planów. W brazylijskiej reprezentacji nie sposób było rozpoznać na początku meczu tej drużyny, która od mniej więcej roku, od kiedy Scolari zakończył selekcję, przyzwyczaiła nas do tego, że to ona chce jak najszybciej stłamsić rywala. Ten mecz to było w pierwszej połowie igranie z ogniem: akcje nieskładne, tyły niezabezpieczone.

Przed golem dla Chorwacji były jeszcze przynajmniej dwie groźne i z trudem przerwane kontry. A po golu: futbol a la Manchester Davida Moyesa, dośrodkowanie za dośrodkowaniem. Ale trzeba też oddać Scolariemu, że go potem ratowali jego najwierniejsi żołnierze. Neymar, którego bronił od miesięcy w każdej sytuacji, dzwonił do niego bez przerwy, gdy ten miał problemy w Barcelonie, był gotów nawet o niego rozpętać wojnę na słowa z trenerem Barcy Gerardo Martino (wojny nie było, bo Martino nie podjął wyzwania).

W Oscara, drugiego bohatera meczu (a właściwie pierwszego, mimo że to Neymar miał dwa gole) Scolari tez nigdy nie zwątpił, mimo problemów w Chelsea. A Fred, wielki cwaniak, pierwszy od dziesięcioleci podstawowy napastnik Brazylii w mundialu, grający w krajowej lidze, a nie w Europie, to już krańcowy przykład, że gdy Felipao się do kogoś przekona, to nie ma siły, żeby mu to wybić z głowy. Wspominając, jak grała, prowokowała, oszukiwała Portugalia za czasów Scolariego, trudno się spodziewać, żeby do padu Freda przy rzucie karnym trener miał jakiekolwiek zastrzeżenia.

O wybitnych piłkarzach, trenerach i nieznanej twarzy piłki nożnej przeczytaj w książkach >>

Neymar cieszy się z bramki Neymar cieszy się z bramki Fot. Felipe Dana

...o Neymarze

Coś go odmienia, gdy zakłada koszulkę Brazylii, nawet podnosi się szybciej po faulach. Ale przede wszystkim, czuje że tutaj może robić co chce, w dobrym znaczeniu. Nikt go w kadrze nie spycha pod linię boczną, jak się dzieje w Barcelonie. Tu nie musi uważać, żeby nie podważyć hierarchii w drużynie, bo to on - znów inaczej niż w Barcelonie - jest na szczycie. Najgroźniejszy był w tym meczu właśnie wtedy, gdy korzystał ze swobody w środku boiska.

To były jego gole numer 32. i 33. dla Brazylii, w 50. meczu. Ronaldinho ma tyle samo. A Neymar ma tylko 22 lata. Gdy wyrównał, ze stadionu można było zobaczyć, jak nad Sao Paulo strzelają fajerwerki. Ale gdyby sędzia lepiej się przyjrzał tej sytuacji, gdy jeszcze przed wyrównaniem Neymar uderzył łokciem Brazylii, to nadzieja Brazylii mógłaby zacząć turniej u siebie jak Zinedine Zidane mistrzostwa 1998, czerwoną kartką. Powtórki pokazały, że Neymar świetnie wiedział, gdzie jest Modrić.

Chorwacja
Chorwacja Fot. MURAD SEZER

...o Chorwacji

To był dopiero trzeci mecz Niko Kovaca o punkty jako trenera w dorosłym futbolu. Jesienią przeszedł z chorwackiej młodzieżówki, by przed barażami ratować drużynę, wpędzoną w kłopoty za czasów Igora Stimaca. Goran Vlaović, chorwacki brązowy medalista mundialu 1998 i były kolega Kovaca z boiska mówił przed meczem Sport.pl, że brak doświadczenia dla jednych trenerów jest przeszkodą, ale innym pozwala rozwinąć skrzydła, bo jeszcze nie boją się ryzykować, nie poznali ile jest do stracenia.

I to bardzo pasowało do Chorwacji z pierwszej połowy. Odważnej, dobrze obmyślonej. To głównie dzięki niej mecz otwarcia był tak ciekawy. A czy był też równie dobry? W pierwszej połowie niedomagała Brazylia, w drugiej o kłopoty zaczęła się prosić Chorwacja. Brakowało kogoś, kto razem z Modriciem uspokoiłby grę w pomocy, czyli tam gdzie Chorwaci mieli być najsilniejsi. Za dużo było nieprzemyślanych podań, strat, spóźnionych wślizgów.

A trener przedobrzył przy pierwszej zmianie, wpuszczając niedoświadczonego Marcelo Brozovicia, do tego tam gdzie pomocnik Dynama Zagrzeb nie jest przyzwyczajony grać. Tak, gola na 2:1 dla Brazylii strzelił sędzia. Ale można powiedzieć, że Chorwaci wytrwale podawali mu piłkę.

Neymar ogląda żółtą kartkę. Zasłużył na czerwoną? Neymar ogląda żółtą kartkę. Zasłużył na czerwoną? Fot. IVAN ALVARADO

...o sędziach

Równo z gwizdkiem stadionowy spiker zachęcał piłkarzy do kampanii FIFA, by uszanować sędziów i podziękować im za pracę. Zabrzmiało groteskowo, a Chorwaci już byli przy sędziach z zupełnie innymi zamiarami. Od mundialu w Korei i Japonii nie było tak gospodarskiego sędziowania, a najgorsze że Yuichi Nishimura po pomyłce przy karnym postanowili odzyskać autorytet w najgorszy możliwy sposób, czyli trzymając Chorwatów krótko, za krótko, i prowokując kolejne konflikty.

W przedwyborczym starciu Seppa Blattera, który nie wyklucza już wprowadzenia powtórek wideo, z Michelem Platinim, który odrzuca nawet technologię linii bramkowej, o powtórkach nie wspominając, jest po meczu otwarcia 1:0 dla Blattera.

Zamieszki w Brazylii przed MŚ 2014 Zamieszki w Brazylii przed MŚ 2014 Fot. DARREN STAPLES

...o mundialu

Były w dniu otwarcia protesty i walki z policją w kilku miastach mundialu, najbardziej gwałtowne, jak rok temu podczas Pucharu Konfederacji - w Belo Horizonte. Ale do organizacji - zakładając, że produkcja sygnału telewizyjnego, jeśli w tym był problem z transmisjami, to jednak odpowiedzialność firm zatrudnianych przez FIFA, a nie gospodarzy - trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia.

O ile wcześniej na cały świat ogłaszano strajki w metrze i Armagedon na ulicach, tak teraz było cicho o tym, że związkowcy nie wrócili do strajku w dniu otwarcia i dojazd na mecz był przyjemnością. Politycznych podtekstów nie brakowało i na Itaquerao. Kibice nieśli na stadion plakaty z napisami "Wynocha skorumpowani" i "Wynocha nieudolni", skierowanymi do partii rządzącej, a już na trybunach odsyłali do wszystkich diabłów siedzącą w loży honorowej prezydent Dilmę Rousseff.

Wygwizdywali ją za każdym razem, gdy ją pokazywano na stadionowych ekranach. Ale ona i Sepp Blatter już dawno zdecydowali, że, aby nie rozjuszyć tłumu, zrezygnują z przemówień. Jeśli ten unik stanie się nową tradycją ceremonii otwarcia mundiali, Euro, igrzysk itd. - niech ci będą dzięki na wieki, Brazylio.

Więcej o:
Copyright © Agora SA