Belgijski buldożer, czyli czego dowiedzieliśmy się z meczu Belgia - USA

Biały Dom też został podbity przez futbol nie od wczoraj, siłami Joe Bidena i Billa Clintona. Ale jednak zawsze się czuło że prawdziwe życie Ameryki jest podczas mundiali gdzie indziej. Teraz: nie - pisze po meczu Belgia - USA, Paweł Wilkowicz, wysłannik Sport.pl na mundial.
Radość Belgów po golu Romelu Lukaku w meczu z USA Radość Belgów po golu Romelu Lukaku w meczu z USA Fot. Matt Dunham

... o Belgii

Miała ze wszystkich ćwierćfinalistów najtrudniejsze zadanie: niedoświadczona, a każdy ją typował do sukcesów, patrząc na to, w jakich klubach jej piłkarze grają, po ile są sprzedawani. A oni tę presję wytrzymali. Belgia to buldożer, aż do dziś nie zachwycała, ale prędzej czy później skruszyła każdego rywala. Późnymi golami, często strzelanymi przez rezerwowych. W 1/8 finału też strzelił rezerwowy, Romelu Lukaku. Ale najpierw - Kevin de Bruyne, któremu może nie jest łatwo zdobyć popularność wśród tych wszystkich Hazardów, Kompany?ych i Lukaków, ale już od dawna jest jednym z kluczowych piłkarzy, jeśli chodzi o belgijski atak: asystuje, strzela. Marc Wilmots pamięta, jak jego pokolenie było blisko niedopuszczenia, by Brazylia w 2002 zdobyła mistrzostwo świata. Wtedy ich Brazylijczycy wyeliminowali w 1/16 finału, nie bez udziału sędziego, który nie uznał prawidłowego gola Wilmotsa na 1:0. A teraz w Brazylii Belgowie kończą 28 lat czekania na przejście drugiej rundy. W 1986 w Meksyku, zajęli czwarte miejsce. Po półfinale z Argentyną.

... o USA

Szybko o sytuacji Clinta Dempseya i tym rzucie wolnym nie zapomną. Ale mundial też o nich szybko nie zapomni. Jeszcze nas nigdy tak swoją grą nie rozgrzali jak w Brazylii. Odrzucając emocje: to nie jest najlepszy wynik Amerykanów na mundialu, Bruce Arena zabrał ich w 2002 o mecz dalej. Ale emocji odrzucić nie można, bo to pierwszy mundial podczas którego poczuliśmy, że Stany Zjednoczone zostały wreszcie przyłączone do futbolu. Od dawna grają tam w piłkę miliony, od jakiegoś czasu to Amerykanie kupują oprócz gospodarzy najwięcej biletów na mundiale: tak było już w RPA, a do Brazylii przyjedzie ich około 300 tysięcy. Biały Dom też został podbity przez futbol nie od wczoraj, siłami Joe Bidena i Billa Clintona. Ale jednak zawsze się czuło że prawdziwe życie Ameryki jest podczas mundiali gdzie indziej. Teraz: nie. Wskaźnikami oglądalności futbol ustąpił tylko finałom futbolu amerykańskiego. A reprezentacja pokazała, że futbol jest dla twardzieli, w co Amerykanie przez lata nie potrafili uwierzyć. Bilans mundialu: podbite oko Clinta Dempseya, rozbity nos Jermaine?a Jonesa i cztery kontuzje, udawania fauli - nie pamiętam. I ta walka o każdy metr boiska, nawet gdy było już 0:2 dla Belgów.

... o Timie Howardzie

Mundial jest w kraju, który ma do bramkarzy stosunek wyjątkowo schizofreniczny. Jednych nazywa świętymi, z innych robi kozłów ofiarnych, jak z czarnoskórego Moacira Barbosy, który musiał wziąć na siebie winę za Maracanazo - choć wcale głównym winowajcą nie był - i do końca życia nie dostał rozgrzeszenia. A ten mundial to jest czas niemal samych świętych. W rundzie grupowej co chwila dostawaliśmy lepsze spotkanie. W pucharowej co chwila są lepsze wyczyny bramkarza. Mecz Howard kontra Belgowie wyglądał w pewnym momencie tak, jakby każdy mógł sobie podejść i spróbować strzelić, nieważne: Origi z ataku czy Kompany i van Buyten z obrony. Howard długo odbijał wszystko. 16 strzałów nie obronił na mundialu żaden bramkarz od 1966.

Divock Origi Divock Origi Fot. SERGIO MORAES

... o młodych odkryciach

Belgia szaleje na punkcie Divocka Origi, którego Wilmots - choć początkowo niechętny, bo chciał go oszczędzać ze względu na wiek - zaczął już wystawiać do podstawowego składu. A futbol może oszaleje na punkcie DeAndre Yedlina, który wszedł z konieczności, zastępując kontuzjowanego Fabiana Johnsona - skądinąd: inne odkrycie mundialu - i długo był znakomity. A potem jeszcze golem poprawił ledwie 19-letni Julian Green. Jeden z tych o których Klinsmann walczył najmocniej, by wybrał USA a nie Niemcy. I który mógł już być o jednym niemieckim implantem za daleko, amerykańskie media już traciły do Klinsmanna cierpliwość. Ale przed mundialem 2006 niemieckie też traciły. A potem błagały by został.

Marc Wilmots i Dries Mertens Marc Wilmots i Dries Mertens Fot. RUBEN SPRICH

... o mundialu

To coraz bardziej wygląda jak mistrzostwa Roku Zero w futbolu. Hiszpania abdykowała, a wyścig do tronu jest wyrównany jak nigdy. Każdy tu może zaskoczyć każdego - choć na końcu wygrywali w 1/8 finału tylko ci z pierwszych miejsc w grupach - każdy się męczy. Więc skoro wszyscy mogą, to czemu i Belgia nie. Psychicznie, najtrudniejsze ma za sobą. Jeśli nogi wytrzymają - niech Argentyna nie śpi spokojnie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA