El. MŚ 2018. Polska - Armenia 2:1. Lubański: wyglądaliśmy jak oldboje, Lewandowski wybitny

Obserwuj @LukaszJachimiak

Łukasz Jachimiak: oglądając mecz Polska - Armenia w końcówce miał pan stan przedzawałowy?

Włodzimierz Lubański: Do końca nie mogłem uwierzyć, że to się skończy stratą punktów. Ale nerwów się strasznie najadłem. Nasz zespół grał w takim tempie, że Ormianie zawsze zdążali się ustawić w defensywie, mimo że przez godzinę brakowało im jednego zawodnika. Można powiedzieć, że są takie mecze, kiedy trudno strzelić bramkę broniącemu się całą drużyną rywalowi. Ale trzeba powiedzieć, że myśmy zagrali słaby mecz.

Gdyby nie było Roberta Lewandowskiego, to już żegnalibyśmy się z marzeniami o grze na mundialu w Rosji?

- Chyba tak. Polskie piłkarstwo ma wybitnego zawodnika. To chłopak, który coraz częściej pokazuje swoją wielkość wtedy, kiedy o to najtrudniej, czyli w decydujących momentach, kiedy już ucieka nadzieja. Co ważne, on wie, że ten zespół jeszcze niczego nie osiągnął, że dopiero jest w drodze do sukcesu. Droga jest daleka, teraz przed nami trudniejsi przeciwnicy, dobrze by było, żeby Robertowi koledzy pomogli. Ktoś po spotkaniu z Armenią powiedział, że nie jesteśmy taką drużyną, która będzie wygrywać, kiedy będzie grać na 90 czy nawet 95 procent swoich możliwości. O tym nie wolno zapomnieć nawet na chwilę.

Tak powiedział Lewandowski.

- Właśnie, to dużo o nim mówi. On wie, że w podświadomości zawsze czai się taka pułapka, że myślenie "teraz jest słabszy przeciwnik" po prostu przychodzi i że trzeba je przepędzić. W starciu z takim rywalem trzeba narzucić ostre tempo, żeby ten słabszy zespół zwyczajnie padł, żeby nie poczuł swojej szansy. Myśmy z Armenią zagrali na bardzo zwolnionych obrotach. Na tle tak przeciętnego przeciwnika, jeszcze grając 11 na 10, musimy być wyraźnie lepsi. Nie rozumiem, dlaczego klepaliśmy piłkę w poprzek boiska, zamiast iść odważnie na prostopadłe podanie, drybling, klepkę. Graliśmy bardzo wolno, wolałbym tego nie mówić, ale muszę, bo cały czas przychodziło mi to do głowy - wyglądaliśmy jak weterani, jak oldboje.

Nie wydaje się panu, że trochę za mało mamy tak myślących graczy jak Lewandowski? Pytam, bo przecież niedawno mieliśmy nauczkę w Astanie, a jednak po remisie z Kazachstanem znów byliśmy blisko wpadki.

- Reprezentacja gra jak gra, tego nie zmienimy. Nie wszyscy są na takim samym poziomie, nie mamy bardzo szerokiej kadry. Korzystamy z graczy faktycznie najlepszych. I piłkarsko, i mentalnie. Adam Nawałka robi dobrą selekcję, a że jego zawodnicy nie zawsze są dysponowani najlepiej, to mamy trochę nerwów. I to nawet wtedy, kiedy mecz nam się dobrze ułoży.

No właśnie - z Kazachstanem prowadziliśmy 2:0, by zremisować, z Danią do końca nie byliśmy pewni wygranej, mimo że było już 3:0, z Armenią od 30. minuty graliśmy w liczebnej przewadze.

- To prawda, nie gramy dojrzale i mamy dużo szczęścia. W doliczonym czasie gry z Armenią goście mieli idealną szansę na zdobycie zwycięskiego gola. Zmarnowali ją, a za chwilę my wykorzystaliśmy swoją ostatnią okazję. Wielkie szczęście, druga strata punktów z jednym z dwóch najsłabszych zespołów naszej grupy to byłby duży cios.

Dwie świetne okazje jeszcze przy wyniku 0:0 zmarnował Łukasz Teodorczyk. Chyba wszyscy są zgodni, że rozczarował. Ale czy aż tak, by nie dostać kolejnych szans, by być ocenianym najniżej jak się da, co zrobił w studiu TVP Jan Tomaszewski?

- Grał tak słabo, jak cały zespół. W tych dwóch sytuacjach podbramkowych rzeczywiście powinien się inaczej zachować, spóźniał się z "główką", co jest dla mnie dużym zaskoczeniem, bo przecież w lidze belgijskiej strzela gole, takie sytuacje umie wykorzystywać. Ale on nie odbiegał od wielu kolegów jeśli chodzi o poziom gry. "Tomek" mógł źle widzieć ten mecz Teodorczyka, mógł go ocenić przez pryzmat oczekiwań. Te były sporo większe, bo zawodnik strzela dużo goli dla Anderlechtu, a graliśmy z przeciętnym przeciwnikiem. Teodorczyk musi się teraz z krytyką pogodzić i spróbować się poprawić.

W pańskim rankingu polskich napastników Teodorczyk plasuje się zaraz za Lewandowskim i Arkadiuszem Milikiem?

- Trudno taki rankingi zrobić, ale na pewno za Lewandowskim i Milikiem są ci, z których Nawałka korzysta. Nie wiem, w jakiej kolejności, ale Teodorczyk, Kamil Wilczek i Mariusz Stępiński są na miejscach 3-5, wszyscy są kadrze potrzebni, strzelają gole w swoich drużynach, grają regularnie, są w formie, wśród nich trzeba się obracać. I pamiętać, że nikomu nie będzie łatwo z miejsca zastąpić Milika, grać tak jak on, przejąć jego rolę. Milik grał z zespołem długo, Teodorczyk w nim nie funkcjonował. Choć jeszcze raz podkreślam - zgadzam się, że takimi umiejętnościami, jakie ma, powinien Armenii strzelić dwa gole.

Strzelił pan dla reprezentacji Polski 48 bramek, Lewandowski ma ich już 40. Nie utrzyma pan rekordu?

- Nie ulega wątpliwości, że Robert mi rekord zabierze. Zresztą, mówiłem to już kilka lat temu. Lewandowski jest wspaniałym napastnikiem, jeszcze ciągle młodym [ma 28 lat], już rozegrał wiele meczów [84 w reprezentacji, Lubański miał 75 występów] i jeszcze bardzo dużo ich rozegra. Cieszę się, że mamy takiego zawodnika. To i świetny strzelec, i postać, która wyraźnie ciągnie naszą reprezentację.

Ma takie znaczenie dla drużyny, jakie miał pan, czy może jeszcze większe, bo pan był otoczony piłkarzami prezentującymi podobną klasę do pańskiej, a Lewandowski wyraźnie przerasta każdego ze swych kolegów?

- Porównywanie zawodników z różnych generacji jest tak trudne, że chyba nie umiem tego zrobić. Niedawno podobnie mówił Zbyszek Boniek. W historii polskiej piłki swoje pięć minut miałem ja, miał je Zbyszek, miał je Grzesiu Lato, dzisiaj ma je Robert Lewandowski. Niech jego pięć minut trwa nawet dłużej niż nasze.

Zobacz wideo

Podsumowanie el. MŚ 2018. Co wiemy?

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.