Mundial 2010. Hiszpania przedarła się przez tamę

Mistrzowie Europy długo zmagali się ze świetnie ustawioną w defensywie Portugalią, ale wygrali 1:0 i w ćwierćfinale zagrają z Paragwajem. To był ostatni mecz na mundialu bardzo słabego w RPA Cristiano Ronaldo

Hiszpania - Portugalia 1:0 - strona meczu ?

Hiszpańscy kibice jeszcze 30 minut po meczu nie wychodzili ze stadionu w Kapsztadzie, śpiewając zwycięskie pieśni. Wcześniej wydawało się, że na mundialowym obiekcie zorganizowano zlot wielbicieli Cristiano Ronaldo. Kto myślał, że po słabych meczach grupowych miłość do gwiazdy Realu osłabła, bardzo się mylił. Koszulka 25-letniego skrzydłowego wciąż jest dla kibiców atrybutem niezbędnym.

Ale na mundialu nie było kogo fetować. W RPA zobaczyliśmy drugą twarz Ronaldo, rzadko widoczną w futbolu klubowym, gdzie zachwyca i decyduje o wynikach meczów. W ofensywie bezużytecznego, starającego się przykryć swoją bezsilność efekciarskimi zagraniami, które nie pomagają drużynie, i nie zniżającego się do pomocy kolegom w obronie.

Bez pomocy lidera ofensywy Portugalczycy rzadko atakowali, ale mogli strzelić gola. Jeszcze przed przerwą po uderzeniu Raula Meirelesa Iker Casillas na linii bramkowej wybił piłkę z Hugo Almeidą na plecach. Ronaldo w tej akcji nie uczestniczył, czekał aż nadarzy się okazja, by samemu wbiec z piłką do bramki.

Pod koniec meczu, po kolejnej eksplozji egoizmu portugalskiego gwiazdora i strzale z 40 metrów, fani wreszcie go wygwizdali. Najlepszy piłkarz świata sprzed dwóch lat, w tym roku na pewno tytułu nie odzyska.

Trudno też będzie go zdobyć jakiemuś Hiszpanowi, bo na razie mistrzowie Europy nie zbliżyli się do poziomu prezentowanego dwa lata temu w Austrii i Szwajcarii. Ich kibice wciąż nie doczekali się zespołu, jaki chcieliby oglądać, we wtorek szaleli tylko na początku, później ich ulubieńcy zasłużyli tylko na krótkie chwile ryku wuwuzeli.

Spora w tym zasługa Portugalczyków, który przywieźli na mundial zespół, grający wbrew ich kodowi genetycznemu. Reprezentacja, która zwykła zachwycać, nie zajmować się tak nie przystającą do jej talentu obroną bramki, w RPA do wczoraj nie straciła gola.

Trener Carlos Queiroz zbudował w środku pola tamę, która zaczynała się od Tiago i Raula Meirelesa, a kończyła na Pepe, zazwyczaj występującym na środku obrony. Nie dali jej rady Brazylijczycy, wczoraj długo na nic zdawały się próby wywiercenia w niej choćby małej dziurki przez Hiszpanów.

To była defensywa zespołu walczącego o zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Szeroka, tak by przeszkadzać na całym boisku, ale w odpowiednim momencie potrafiąca się skoncentrować na jednym piłkarzu, który najbardziej zagrażał bramce.

Jeśli mecz oglądał Jose Mourinnho musiał być zachwycony, jego rodacy, prezentowali wszystkie zalety zespołów prowadzonych przez trenera Realu. Dopiero pod koniec puściły im nerwy i czerwona kartkę dostał Ricardo Costa.

Hiszpanie częściej rozgrywali piłkę, ale najwięcej podań wymieniali w środku boiska, bliżej przedostawali się rzadko, bo dostępu do pola karnego broniła portugalska tama.

Ale świetna obrona rywali wszystkiego nie tłumaczy. Hiszpania w najlepszej formie, potrafiła rozmontować najlepsze defensywy kilkoma szybkimi podaniami. W Kapsztadzie stać ich było na dokopnięcie piłki do pola karnego i liczenie na błysk geniuszu jednego z napastników.

Doczekali się dopiero w drugiej połowie, gdy grającego kolejny słaby mecz Fernando Torresa zastąpił Fernando Llorente. Piłkarz mniej utalentowany od napastnika Liverpoolu, ale w pełni sił i w formie. Także dzięki niemu jedyny raz w tym turnieju, portugalska tama padła.

Ale problem pozostał, bo kolejni rywale mogą wykorzystać fakt, że mistrzowie Europy zajmują się głównie przywróceniem do życia napastnika Liverpoolu. O wierze w jego umiejętności wypowiedzieli się już wszyscy - od reprezentacyjnego masażysty po kucharza. Eksperci i kibice tracą jednak cierpliwość, coraz głośniej domagają się posadzenia Torresa na ławce. Od sierpnia 27-letni piłkarza strzelił w kadrze tylko jednego gola - z Polską.

Na razie Hiszpanom udało się w RPA przedrzeć przez najszczelniejszą defensywę na turnieju. Przed nimi kolejne zadanie: udowodnić, że wciąż nikt nie potrafi grać efektowniej od nich. Na razie nikt na mundialu nie kopie piłki ładniej od Niemców. Hiszpanie mogą się z nimi spotkać w półfinale.

Wrażenia naszych specjalnych wysłanników do RPA - znajdziesz na blogach Rafała Steca i Michała Pola

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.