"Szymonku, co ty zrobiłeś? Teraz to się zacznie". Barwne kulisy sędziowania finału MŚ

Kacper Sosnowski
Czy w finale mistrzostw komunikowali się po polsku? Co powiedział im po meczu pierwszy człowiek w sędziowskim świecie? Kto najbardziej zalazł im za skórę i czy będą więcej sędziować za granicą? Finał mundialu dla polskiej trójki sędziowskiej był spełnieniem marzeń, a powrót na ziemię będzie specyficzny. - Jak teraz będziemy jeździć na ligę i się pomylimy, to od razu powiedzą "finał mistrzostw sędziowali, a teraz autu nie widzą" - mówi Szymon Marciniak.

Po finale mundialu wzięli sobie dwa dni wolnego i zwiedzali Katar. Finałowego meczu jeszcze nie obejrzeli, ale wiedzą, że zrobili w nim dobrą robotę. Świadczą o tym setki gratulacji w wiadomościach, ciepłe słowa od najważniejszych ludzi piłki i dziesiątki witających ich dziennikarzy na lotnisku. Szymon Marciniak, Paweł Sokolnicki i Tomasz Listkiewicz po tym jak wylądowali w Warszawie, udali się do siedziby PZPN, gdzie spotkali się z prezesem Cezarym Kuleszą. Po kurtuazyjnym spotkaniu znaleźli jeszcze czas na dodatkowe wyjaśnienia dla dziennikarzy by wrócić, do jednego z najważniejszych dni w swojej sportowej karierze.

Zobacz wideo

Włączył się stres 

Nasza trójka sędziowska dowiedziała się o tym, że poprowadzi finał trzy dni przed meczem Francji z Argentyną (3:3, k.4:2). Choć zwykle ten komunikat ukazuje się 48 godzin wcześniej, szef sędziów FIFA chciał, by arbitrzy, mieli więcej czasu na oswojenie się z tym faktem. Łatwo nie było.   

Szymon Marciniak (sędzia główny): Jak wiesz, że sędziujesz finał, to włącza się stres. Nawet taki zimny gość jak ja to odczuwał. Tej nocy, kiedy się o tym dowiedzieliśmy wszyscy kiepsko spaliśmy. Wiedzieliśmy od początku imprezy, że jesteśmy w gronie kandydatów na tą kluczową fazę turnieju, bo widzieliśmy jakie zajęcia mamy na boisku, zajęcia z piłkarzami. Na naszych treningach mieliśmy VAR, widzieliśmy w jakich jesteśmy rotacjach. Po meczu Argentyna – Australia, zdawaliśmy sobie sprawę, że coś jest na rzeczy. Potem okazało się, że nie sędziujemy ćwierćfinału. Zostawały już tylko cztery mecze. Mecz o trzecie miejsce zwykle jest dla kogoś młodego w nagrodę, albo dla przedstawiciela gospodarza, tak jak w tym przypadku. No, a na nas spadł finał.

Paweł Sokolnicki (sędzia liniowy): Przed finałem, robiliśmy to co zwykle przed meczami. Nie zmienialiśmy naszych zwyczajów. Ja osobiście zawsze w dniu meczu potrzebuję się jeszcze godzinę w dzień przespać. Nieważne, ile spałem w nocy, mój organizm się tego snu domaga. Potem sobie coś czytam, a przed samym meczem w szatni oddajemy pałeczkę Tomkowi. On włącza muzykę, głównie rockową, bo każdy z nas ją lubi.

Jedna redakcja i dwie różne oceny Marciniaka. W Jedna redakcja i dwie różne oceny Marciniaka. W "L'Equipe" trwa le cabaret

Tomasz Listkiewicz (liniowy): Jak dochodzi się do finału? Różnie. Szymon doszedł tu doświadczeniem. Ja przez kilka lat współpracowałem z psychologiem sportowym nad kontrolą stresu. Musiałem popracować merytorycznie, by te największe mecze traktować, tak jak te zwyczajne. Jest na to kilka sposobów. Staramy się na boisku w komunikacji nie używać nazwisk piłkarzy, tylko numery na koszulkach, by nie nakładać na siebie presji, że to są gwiazdy. To czy na trybunach jest 20 osób, czy 80 tysięcy widzów, to już też nie ma znaczenia, bo zawsze trzeba robić swoje.

Tomasz Kwiatkowski (sędzia VAR): Najlepiej nie przypominać sobie cały czas, że to finał, by nie nakładać presji. Trudno o to było, bo na meczu czułem podniecenie po każdej dobrej decyzji. Powtarzałem i chłopakom i sobie: spokojnie, spokojnie.

Sokolnicki: Ja uważam, że tu zaprocentowało też nasze doświadczenie. To, że prowadziliśmy mecze Barcelony, Realu Madryt. To jednak pomaga jak wychodzi się na taki mundial, bo zdajesz sobie sprawę, że znasz tych ludzi.

"Oni są lepsi od technologii"

Marciniak: Jak sędziujesz najważniejsze mecze Ligi Mistrzów i w tunelu podchodzi do ciebie Hugo Lloris, Olivier Giroud, normalnie się z nim witasz, rozmawiasz, słyszysz, że fajnie że dziś ty sędziujesz, to też jest przyjemna andrenalina. Ja zawsze podchodziłem do tego na chłodno, ale starałem się też wykorzystywać dobre relacje z piłkarzami. Potem na boisku napędza cię każda dobra decyzja. Zresztą piłkarze też to czują. Jak Enzo Fernandez chciał na początku kłócić się o róg, już wiedziałem i miałem potwierdzenie od Tomka Listkiewicza i Kwiatka że rogu nie ma. Mówię Fernadezowi, jak do mnie biegł, dlaczego oszukuje, że rywal dotknął piłkę? Że my wszystko wiemy i widzimy. Taki piłkarz też ma od razu sygnał, że Łysy wszystko widzi i nie ma się co kłócić. Pamiętam jak gwizdnąłem od razu tę symulację Thurama w polu karnym, a Kwiatek mi na ucho mówi, poczekaj wygląda na karnego. Pomyślałem sobie, kurczę przecież widziałem to dobrze. I szybko jednak słyszę w słuchawce: No perełka, symulka jak nic! Potem ta ręką w polu karnym pod koniec dogrywki też była ciężka, nie widziałem dobrze, przeczucie kazało gwizdnąć. Jak spojrzałem na język ciała Gonzalo Montiela, to już wiedziałem, że to była dobra decyzja i że on tę ręką zagrał. Zawodnik nawet do mnie nie szedł. Ktoś tam z Argentyny poprosił, żebym sam zobaczył sytuację na podglądzie, ale wiedziałem, że to nie ma sensu. Nawet powiedziałem Kwiatkowi przed meczem: Do byle czego mnie do VAR-u nie wołaj. Czasem jest tak, że się czuje, że te decyzje wchodzą, że są pewne i tak było tym razem. 

- Nawet przy tym golu Messiego, gdzie nie było pewne, czy piłka przekroczyła linię bramkową. To zanim nam zegarek zaczął wibrować z potwierdzeniem informacji, to Listek już podniósł flagę. Dlatego potem śmiał się nawet Massimo Bussacca (szef wydziału sędziowskiego FIFA), rzucił: Oni są lepsi od technologii. Gianni Infantino żartował też na after party, że po co on tyle kasy wydaje na technologię, jak my to wszystko bez tego gwiżdżemy. Miłe to było. 

Najbardziej wyczerpujący mecz w życiu

Marciniak: Przyznam, że nigdy nie byłem tak mocno skoncentrowany przez cały mecz. Z tą koncentracją zwykle jest tak, że nie da się być na tym samym poziomie przez 90 minut. Dlatego zwykle znajduję sobie jakiś moment, by pożartować z zawodnikami. Tu nie było powodów, ani sytuacji do większych żartów. Tym bardziej, że mecz zaczął się ostro. Rabiot sfaulował Rodrigo de Paula, ten go za chwilę odepchnął bez piłki, więc wiedziałem, że trzeba będzie zdecydowanie tym wszystkim zarządzać. W te pierwsze 15 minut ustawiliśmy sobie jednak spotkanie. Pomogło też, że wcześniej sędziowaliśmy tym drużynom już po jednym meczu na mundialu. Nie było wtedy żadnych uwag. Były pochwały.

- Przy dwa zero, Argentyna ciągle miała przewagę, myślałem sobie, że mecz dobrze się toczył, bo zawodnicy grali do przodu, nie było autobusu w bramce, nie było szachów. Jak przyszedł ten pierwszy karny dla Francji, to jak gwizdnąłem powiedziałem sobie głośno: Szymonku, co ty zrobiłeś, teraz to się nam zacznie. Ja tak mam, że jak sędziuję to często mówię do siebie: To mogłeś zrobić tak, to inaczej. Jak biegnę za akcją, to sobie relacjonuje, że teraz przy faulu będzie żółta, teraz czerwona kartka. A po tym karnym rzeczywiście się zaczęło.

- Rozmawialiśmy z analitykiem o rozłożeniu sił na ten mecz dzień przed finałem. Zasugerował, że jak przy remisie do końca spotkania pozostanie 10 minut, to by starać się mniej biegać a lepiej ustawiać. Przyznaję, że tak właśnie robiłem. Nie goniłem w każde miejsce boiska, jak to często mam w zwyczaju, a chciałem zostawić trochę energii na kolejne 30 minut, no i była dogrywka. Zawsze robimy sobie żarty z tej dogrywki. Żartujemy wtedy, że żaden doświadczony sędzia do dogrywki nie dopuszcza, bo za to dodatkowo nie płacą (śmiech).

Komunikacja sędziowska na mundialu

Marciniak: Na boisku możemy mówić po polsku. Jeśli wymagana jest szybka reakcja i ten ułamek sekundy jest kluczowy, to rzucamy słowo po polsku. Jednak przez całe 6 tygodni, czy to na treningach, czy meczach mówiliśmy głównie po angielsku. Pamiętajmy, że sędziów na Varze było na tych mistrzostwach czterech. Zawsze jest miło jak ci ludzie nas słyszą i wiedzą o czym rozmawiamy. Czasem więc było tak, że krzyknąłem jedno słowo po polsku i dalej wyjaśniałem wszystko w kilku zdaniach po angielsku. Pamiętajmy też, że zapis tych meczów z naszymi komunikatami służy potem FIFA jako materiał szkoleniowy. Dodatkowo ważne jest też kogo masz jako sędziego technicznego. Dla mnie on jest najważniejszy. W finale był to Amerykanin, więc tym bardziej angielski był tu logiczny.

Kwiatkowski: Ja te wszystkie komendy i główne informacje przekazywałem po angielsku, ale potem jakiś opis, czy kilka uwag, dodawałem już po polsku. Te uwagi nikomu z boku nie były potrzebne, nawet dobrze, bo to często były takie nasze komunikaty.

Zarządzanie meczem

Marciniak: Na finale dużo więcej rozmawiałem i ostrzegałem graczy niż robię to zwykle. Nie chcieliśmy nikomu dawać żadnej miękkiej żółtej kartki, która mogła potem przejść w czerwoną. Oczywiście po faulu Nicolasa Otamendiego w polu karnym jakbym dał mu żółtą kartkę, to ta decyzja byłaby dobra, ale kogo boli brak tej żółtej kartki?

Suarez, Ronaldo, NeymarWielka zmiana kulturowa na mundialu. Łzy nie czynią ich już "płaczkami"

- Oczywiście w tym finale były jakieś błędy. Przerwałem Francuzom kontrę po brzydkim wejściu Marcosa Acunii. Bałem się, że faulowany zawodnik chce się odwinąć i źle to przeczytałem, bo nic się nie stało i można było dać korzyść, a potem wrócić z kartką. Trudno. W takim meczu taki błąd biorę w ciemno. Ważne, że nie było wielkich błędów.

- Oczywiście my też twardo stąpamy po ziemi. Wiemy, gdzie jest nasze miejsce. Wiemy, że teraz presja będzie jeszcze większa, bo tak też było, jak awansowaliśmy do elity. Jak będziemy jeździć na ligę po tym finale mundialu i się pomylimy, to będą mówić "mistrzostwo świata sędziowali, a teraz autu nie widzieli" - tak bywa. Ja wiem, że w sędziowaniu zawsze będą się zdarzały błędy, to nie będzie teraz tak, że będziemy wszystko sędziować jak finał mundialu.

- Zawsze warto jednak szczerze z graczami rozmawiać. Jak czasem zdarza się, że czegoś nie jestem pewny, to mówię, że tak jest. Jak Lautaro Martinez do mnie biegł i dziwił się, że nie ma rożnego, a Kwiatek na ucho dodał, że mógł być rożny, to odpowiedziałem: Lautaro jak był rożny to sorry, ja nie widziałem i szybko zapytałem czy on tam gdzieś nie dotknął piłki ręką. Wtedy się już skupił, by zaprzeczać. Jak jesteś szczery na boisku i powiesz sorry, to piłkarze też mają większe zrozumienie do ciebie i cenią, że się potrafisz przyznać, czy nawet przeprosić.

Praca w najlepszych ligach i relacje z piłkarzami

Marciniak: My tych zaproszeń mamy bardzo dużo. Nie zawsze są one mile widziane, bo jak jedziemy za granicę, to nie możemy sędziować w kraju. A wiadomo, jak u nas jest. A dlaczego oni nie sędziują za granicą? A jak byśmy za granicą byli, to by wszyscy pytali, dlaczego nie sędziujemy w ojczyźnie. Nam te wyjazdy np. do Arabii Saudyjskiej, pomogły. Z aklimatyzacją, ze zrozumieniem kultury. Idziemy w tym kierunku, by sędziować częściej za granicą, ale na to muszą też dogadać się federacje. Pamiętamy słynną sprawę Marka Clattenburga, który pojechał sędziować w Arabii i został skreślony z listy sędziów na mundial w Rosji, bo nie było to zaakceptowane odgórnie.

- Dobre relacje mamy z Paulo Dybalą. On zawsze przychodzi przy meczu pozdrawia od babci, pamięta o tych polskich korzeniach. Teraz też z nim pogadaliśmy, po meczu rzucił się nam na szyję. Podziękowali też Francuzi. Zamieniłem kilka zdań z Hugo Lorisem, przybiłem piątkę z Olivierem Giroud. Dostał żółtą kartkę, ale nie miał pretensji, sam powiedział, że to był trudny mecz. Smutnemu Mbappe powiedziałem, że jest super piłkarzem i że jeszcze wygra niejeden puchar. Oparł się o mnie, to były emocje. Nie chcę nawet myśleć, co miał wtedy w głowie.

WCup Poland Argentina Soccer"Mogłem upaść, zranić się i nawet tego nie zauważyć". Moda na tramadol sięgnęła futbolu

- Problemy z kimś też tam były. Ci co czują się silni w drużynie, jak nie idzie, to starają się trochę mobbingować, oszukać, podpuścić, przestraszyć. Ja ich rozumiem, też grałem w piłkę, sędzia musi zrobić wszystko, by się nie dać w to wciągnąć. Masz na to tysiąc sposobów. Możesz odwrócić się i odbiec. Możesz się uśmiechnąć, zażartować. Tak zrobiłem na początku do Rodrigo de Paula. Mocno mu pojechałem w kilku słowach. Ale szybko dodałem czy jest między nami ok? Tylko się uśmiechnął. Są pewne rzeczy, które ja jako sędzia muszę zrobić, bo widzą i słyszą to też inni zawodnicy. De Paula musiałem mocno przystopować w meczu z Australią, gdzie sporo krzyczał do Listka.

Kulisy szatni

Marciniak: Po meczu w szatni wjechały szampany i jakiś catering. Ja przyznaję, że byłem tak zmęczony spotkaniem, że nie miałem na nic siły. Były do podpisania jakieś piłki, trzeba było zrobić parę zdjęć. Tomek włączył już swoją playlistę. Przyszli Massimo Busacca i Pierluigi Collina.

Collina wiedział, że zawsze był moim idolem. Po tym finale powiedział mi: teraz ty jesteś moim idolem. To było coś najlepszego co mogłem usłyszeć. Wiecie jak to jest. My nie mamy kompleksów, że jesteśmy z Polski, ale jak zaczynaliśmy karierę międzynarodową, to trafialiśmy do trzeciego koszyka sędziów. Inni, którzy byli w drugim koszyku mieli znacznie lepsze mecze i cały czas sędziowali na najwyższym poziomie, ale jakoś się tu znaleźliśmy.

Więcej o: