Szymon Marciniak oraz jego asystenci Tomasz Listkiewicz i Paweł Sokolnicki pierwszy raz w karierze poprowadzili finał mistrzostw świata. W wozie VAR wspierał ich kolejny Polak Tomasz Kwiatkowski. Sędzia główny dwukrotnie w trakcie meczu Argentyna – Francja wskazywał na rzut karny, a jego decyzje uznano za słuszne. Marciniak musiał ocenić jeszcze jedną sytuację w polu karnym i sędziowie VAR mieli zastrzeżenia co do jego decyzji. Okazało się, że 41-latek był jednak nieomylny.
Sytuacja, którą Tomasz Kwiatkowski i reszta sędziów VAR pierwotnie ocenili jako błąd Marciniaka, miała miejsce w 87. minucie spotkania. Wtedy to w polu karnym Argentyny upadł Marcus Thuram, który starł się z Enzo Fernandezem. Francuski napastnik ewidentnie szukał kontaktu z rywalem i próbował nabrać Szymona Marciniaka. Polski sędzia niemal bez zastanowienia pokazał Thuramowi żółtą kartkę za symulowanie i był pewny, że nie ma mowy o rzucie karnym.
Po powrocie do Polski Tomasz Kwiatkowski powiedział dziennikarzom, że pierwotnie intuicja podpowiadała zespołowi VAR zweryfikowanie decyzji Marciniaka. Jednak po powtórkach wszyscy sędziowie doszli do wniosku, że decyzja arbitra głównego była słuszna i nie ma co do niej żadnych wątpliwości.
Sytuację z upadkiem Marcusa Thurama w polu karnym Argentyny można zobaczyć na poniższym wideo.
Szef sędziów FIFA Pierluigi Colina przyznał po spotkaniu, że praca zespołu sędziowskiego była "nieprawdopodobna", a Szymona Marciniak "był silniejszy od technologii". Podobnie twierdził Howard Webb, który pracę 41-latka nazwał "najlepszą w historii mistrzostw świata". Zastrzeżenia do pracy polskiego arbitra mieli w zasadzie jedynie Francuzi, którzy pokusili się nawet o nazwanie go "złodziejem" i kwestionowali szybkość podejmowanych przez niego decyzji.