Listkiewicz przejechał się po Francuzach. "To wstyd. Żenada i amatorka"

- To wstyd, że szanowana gazeta wypisuje takie bzdury i swoich opinii nie opiera na przepisach. Trudno w ogóle odnosić mi się do takich idiotycznych zaczepek - tak Michał Listkiewicz na łamach serwisu sportowefakty.wp.pl skomentował niską notę "L'Equipe" dla Marciniaka.

- Był silniejszy od technologii. Podejmował decyzje, które były nieprawdopodobnie trafne i dobre - tak występ Szymona Marciniaka w finale mistrzostw świata ocenił szef komisji sędziowskiej FIFA i były wybitny arbiter Pierluigi Collina. - W moich oczach ten finał miał trzech wielkich bohaterów: to Messi, Mbappe i Marciniak - dodał Markus Merk, były znakomity niemiecki sędzia. Podobnych wypowiedzi było mnóstwo. Tylko we Francji się z nimi nie zgadzają.

Zobacz wideo Łzy wzruszenia nowego mistrza KSW. Wikłacz pokonał Przybysza

Już w trakcie meczu były reprezentant "Trójkolorowych" Patrice Evra wypalił na Twitterze, że "nie obawiał się Argentyny, tylko sędziego". Wszystko przebił jednak francuski "L'Equipe", który po meczu wystawił Marciniakowi notę - uwaga - 2/10. I na dodatek w żaden sposób tego nie uzasadniono.

- Ocenę "L'Equipe", bo zdążyłem rano przejrzeć z ciekawości prasę, możemy włożyć do szufladki z żartami - skwitował na antenie TVN 24 Tomasz Listkiewicz, asystent Marciniaka. Głos w tej sprawie zabrał także jego ojciec Michał, który w 1990 roku też był sędzią liniową podczas finału mundialu.

Listkiewicz krytykuje

- To wstyd, że szanowana gazeta wypisuje takie bzdury i swoich opinii nie opiera na przepisach. Trudno w ogóle odnosić mi się do takich idiotycznych zaczepek. Dwójka dla Marciniaka jest spowodowana tylko i wyłącznie porażką ich drużyny. Gdyby Francuzi strzelili dwa karne więcej, to Marciniak byłby ich bohaterem narodowym. Dla mnie to żenada i kompletna amatorka. Tak nie powinni zachowywać się dziennikarze - powiedział Listkiewicz dla serwisu sportowefakty.wp.pl.

Dziennikarze francuskiej gazety dopatrzyli się błędu, który ich zdaniem był podstawą do anulowania gola Argentyńczyków na 3:2. Dwóch rezerwowych piłkarzy Argentyny, tuż przed golem Messiego, nieznacznie przekroczyło linię boczną i znajdowało się na boisku.

- Ta idiotyczna afera, która nie ma nic wspólnego z poważnym dziennikarstwem i wynika tylko z tego, że Francuzi nie mogą pogodzić się ze swoją porażką. Gdyby dziennikarze zadali sobie chociaż odrobinę trudu, to szybko dotarliby do interpretacji, która wprost wskazuje, że obecność na boisku drugiej piłki, dodatkowego zawodnika, czy trenera nie jest już podstawą do przerwania gry, a tym bardziej anulowania gola, gdy takie zdarzenie nie miało wpływu na przebieg gry. Taka interpretacja obowiązuje we wszystkich rozgrywkach już od dwóch, czy trzech lat - dodał Listkiewicz, były prezes PZPN i arbiter międzynarodowy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA