Niedzielny finał pomiędzy Francją a Argentyną poprowadził Szymon Marciniak. Występ polskiego arbitra szczególnie nie spodobał się francuskim mediom. "Skandaliczny arbitraż. Mistrzostwo przyznane Argentynie" - tytułował artykuł serwis Foot01.com. Dziennikarze wytknęli Polakowi między innymi to, że dawał za mało żółtych kartek. Francuskie media są jednak jedynymi, które krytykują go za pracę. Większość ekspertów, dziennikarzy czy sędziów - z Pierluigim Colliną, szefem komisji sędziowskiej FIFA na czele - stwierdziła, że mecz został poprowadzony perfekcyjnie.
O krok dalej poszło "L'Equipe". Najpierw Francuzi wystawili Marciniakowi zaskakująco niską ocenę (2). Następnie ich uwagę przykuła sytuacja, po której Leo Messi strzelił gola na 3:2. Argentyńczyk uderzył na bramkę z najbliższej odległości, a piłkę tuż zza linii bramkowej wybił francuski obrońca. Szymon Marciniak po chwili wskazał na środek boiska. I właśnie ta chwila przed gwizdkiem miała wskazywać na błąd.
Ich argumentacja jest następująca: twierdzą, że bramka powinna zostać nieuznana, ponieważ argentyńscy rezerwowi wbiegli na boisko, zanim piłka przekroczyła linię bramkową. W teorii zgodnie z przepisami piłki nożnej, w tej sytuacji Marciniak powinien przerwać grę i przyznać rzut wolny Francji w miejscu, w którym Argentyńczycy weszli na murawę.
Faktycznie w momencie strzału dwóch Argentyńczyków weszło na boisko. Ale kluczowe jest to, że ich postawa nie miała żadnego wpływu na boiskowe wydarzenia. Nieuznanie tego gola byłoby wbrew duchowi gry i wywołałoby zdecydowanie większe kontrowersje.
Więcej tego rodzaju treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Niedługo po golu Leo Messiego, Kylian Mbappe zdobył wyrównującą bramkę i do rozstrzygnięcia rywalizacji potrzebne były rzuty karne. "Jedenastki" lepiej wykonali Argentyńczycy i tym samym po raz trzeci w historii sięgnęli po mistrzostwo świata.