W ostatnią niedzielę Argentyna po raz trzeci w historii została mistrzem świata. Po 120 minutach finału z Francją było 3:3, bramki zdobywali Leo Messi (dwie), Angel Di Maria oraz Kylian Mbappe (trzy). O wyniku przesądziły dopiero rzuty karne, w których drużyna z Ameryki Południowej wygrała 4:2.
Jednym z widzów niedzielnego finału był Pele, który aktualnie przebywa w szpitalu im. Alberta Einsteina w Sao Paulo. Władze przeniosły Brazylijczyka na oddział paliatywny po tym, jak organizm przestał reagować na chemioterapię. Stwierdzono u niego raka jelita grubego. O tym, że ogląda decydujące spotkanie katarskiego mundialu, poinformowała jego córka Kely Nascimento za pośrednictwem Instagrama.
Kilka godzin po zakończeniu meczu finałowego legendarny Brazylijczyk pogratulował Argentynie wielkiego sukcesu, docenił też postawę Messiego i Mbappe. - Piłka nożna nadal opowiada swoją historię jak zawsze w fascynujący sposób. Messi po raz pierwszy wygrał mistrzostwa świata, zasługiwał na to. Mój drogi przyjaciel Mbappe strzelił cztery gole w finale (wliczając tego w serii rzutów karnych - red.). Jakim darem było oglądanie tego spektaklu dla przyszłości naszego sportu - napisał.
Pele nawiązał też do zmarłego dwa lata temu Diego Maradony, który w 1986 roku poprowadził Argentyńczyków do drugiego mistrzostwa świata. - Gratulacje Argentyno! Z pewnością Diego teraz się uśmiecha - dodał.
Trzykrotny zdobywca mistrzostwa świata poświęcił też kilka słów Maroku, które jako pierwsza afrykańska drużyna awansowało do półfinału MŚ. - Nie mogłem nie pogratulować Maroku niesamowitej kampanii. Wspaniale jest widzieć, jak Afryka świeci - dodał. Ostatecznie Marokańczycy zakończyli turniej na czwartym miejscu.
Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl