Trwa finał mistrzostw świata w Katarze pomiędzy Argentyną a Francją. Oba zespoły walczą o swój trzeci Puchar Świata i, jednocześnie, o awans w klasyfikacji wszech czasów. Argentyna prowadziła już 2:0 po bramkach Leo Messiego i Angela Di Marii, ale Kylian Mbappe na nowo ożywił nadzieje swojej drużyny na triumf. W 97. sekund wyrównał i doprowadził do dogrywki. Póki co, bezbłędnie spisuje się Szymon Marciniak, a więc główny arbiter spotkania. W jednej z akcji zaimponował i nie dał się oszukać Francuzom.
Nikt nie może mieć zastrzeżeń do sędziowania Marciniaka. W 21. minucie słusznie wskazał na 11. metr po faulu na Di Marii. Równie dobrą decyzję podjął w 80. minucie i podyktował rzut karny dla Francji, który na przywrócił piłkarze Didiera Deschampsa do gry.
Francuzi poczuli się tak pewnie po dwóch trafieniach Mbappe, że ze stanowczością atakowali na bramkę Argentyny. W 87. minucie w pole karne z piłką wpadł Marcus Thurman. Przeszkodzić w oddaniu strzału próbował mu jeden z rywali. Ostatecznie Francuz stracił piłkę, ale nie zamierzał się poddawać. Przewrócił się i próbował wymusić rzut karny.
Mimo że Marciniak nie znajdował się bezpośrednio przy akcji, to nie miał żadnych wątpliwości, że do przewinienia nie doszło. Pokazał, że nie z nim takie numery i ukarał Thurmana żółtą kartką. Nie potrzebował nawet konsultacji z VAR. Jego decyzji nie zmieniły również protesty Francuzów.
Marciniak zaimponował kibicom i ekspertom. "Doskonale sędziuje", "Marciniak w sędziowskim transie", "Kozak z niego", "Genialna żółta za symulkę Thurama. Wszystko widzi Szymon Marciniak" - to tylko kilka komentarzy.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.
Ostatecznie Argentyna dopiero po rzutach karnych pokonała Francję - 3:3 (4-2 rz. k.) i zdobyła pierwszy po 36 latach i trzeci w historii tytuł mistrza świata.