Regraguiemu udało się przede wszystkim jedno - posprzątać bałagan po poprzednim selekcjonerze. Vahid Halilhodzić odchodził w fatalnej atmosferze, a gdyby jednak pojechał na mundial, to w drużynie Maroka nie byłoby Hakima Ziyecha. Walid Regragui posklejał rozbitą drużynę i uczynił ją najmocniejszą w afrykańskiej historii mundialu. Ale w Katarze chce więcej, czyli medalu. A jego historia jest gotowym materiałem na film.
Zanim Regragui zajął się piłką nożną i zarabiał na niej pieniądze, jego celem było zdobycie wyższego wykształcenia. Chciał to zrobić ze względu na rodziców, szczególnie ojca. Był on robotnikiem, który marzył, by jego syn mógł pracować w wielkiej firmie. Regragui poszedł na studia i zdobył dyplom z ekonomii i nauk społecznych.
Skoro udało się zdobyć wykształcenie wyższe, można było zająć się swoją pasją. W wieku 23 lat podpisał kontrakt z francuskim Racing Club Paris. Dziś to czwartoligowy zespół. Większość kariery Regragui spędził we Francji. Po epizodzie w Paryżu grał w Tuluzie, Ajaccio, Racingu Santander, Dijon i Grenoble. Znaczącej kariery nie zrobił, ale zaistniał w Ligue 1 (91 meczów) i La Ligi (26 spotkań). Skończył karierę w 2009 r.
Zaistniał także w reprezentacji Maroka. Zaliczył 44 występy, brał udział w Pucharze Narodów Afryki w 2004 i 2006 r., zdobył jednego gola w narodowych barwach.
Z boiska szybko przeskoczył jednak na ławkę trenerską. Po szybkim kursie trenerskim dostał angaż jako asystent selekcjonera Maroka, Rachida Taoussiego. W 2014 r. przejął FUS Rabat jako pierwszy trener. W ciągu pięciu lat pracy zdobył mistrzostwo i Puchar Maroka. Później miał kilkumiesięczną przygodę z katarskim Al-Duhail SC, która też skończyła się mistrzostwem.
- Od początku dobrze się zapowiadał. Praca z FUS Rabat w tamtym momencie kariery była najlepszym możliwym wyborem. Dobrze zbudowana i rozwijająca się trenera dostała trenera z potencjałem. Poza tym presja na sukces była tam dużo mniejsza niż w największych marokańskich klubach. Stworzył naprawdę przerażająco dobry zespół z wieloma młodymi, zdolnymi graczami. Dał się zapamiętać jako wyjątkowy trener. W Katarze okazał się lepszy od samego Xaviego i jego Al Sadd - opowiada Sport.pl marokański dziennikarz Basri Ayoub.
Następnie podjął się wyzwania poprowadzenia Wydad Casablanca na piłkarski szczyt w kraju i Afryce. Udało mu się zdobyć mistrzostwo kraju i triumfować w afrykańskiej LM. Było blisko trypletu, ale przegrał w finale Pucharu Maroka.
Gdy w lipcu marokańska federacja zwolniła Vahida Halilhodzicia z funkcji selekcjonera reprezentacji, w kraju przeważały głosy, że następca powinien być tylko jeden - Walid Regragui. Niespełna miesiąc później przejął kadrę, zaledwie rok po podwójnej koronie z Wydadem.
- Zespół prowadzony przez Halilhodzicia był dobry, ale ogarniała go masa wewnętrznych problemów. Dlatego Regragui wydawał się oczywistym wyborem na nowego selekcjonera - przyznaje nam Ayoub.
Regragui nie ukrywa, że ma wielkie trenerskie ambicje. Chce być najlepszym afrykańskim trenerem, pierwszym z Czarnego Lądu w wielkim klubie europejskim.
- Z roku na rok stawał się coraz lepszy. W jednym wywiadzie w 2014 r. mówił odważnie, że będzie najlepszym trenerem i pewnego dnia będzie prowadził Barcelonę jako pierwszy trener z Afryki. Wówczas wszystkich to bawiło, ale w głębi wiedzieliśmy, że jego miejsce jest wśród tych wielkich - mówi dziennikarz.
Jego zwolennicy nazywali go "marokańskim Pepem Guardiolą" z uwagi na podobny wygląd do słynnego trenera, ale też zamiłowanie do jego filozofii i wizji pracy. Regragui nie ukrywał, że Hiszpan jest jego idolem i na nim się wzoruje.
Jednak selekcjoner Maroka uczył się też od innych, m.in. od Mikela Artety. W zeszłym roku brał udział w internetowym seminarium prowadzonym przez trenera Arsenalu. Dokładnie notował schematy, które Hiszpan rozrysowywał, uczył się rozwiązań taktycznych i jak indywidualnie podchodzić do piłkarzy.
Już w czasach pracy w Rabacie forsował hasło, że zespół musi działać jak jedna rodzina. Taka filozofia życia, czerpanie od Guardioli i Artety, wykorzystywanie wiedzy ze studiów i ciągle dokształcanie się czynią z niego charakterystyczną postać. Stał się trenerem z przepisem na sukces.
- Efektowny styl gry jego drużyn i hasło jednej rodziny bardzo dobrze zadziałały w Wydadzie. To były główne klucze do dwóch znaczących triumfów - dodaje Ayoub.
Halihodzić zdążył się pokłócić z kilkoma reprezentantami, w tym marokańskimi gwiazdami. Gdyby dalej był selekcjonerem, o wyjeździe do Kataru mogliby zapomnieć Hakim Ziyech, Noussair Mazraoui i Abderrazak Hamdallah. Regragui miał za cel pogodzić się z odrzuconymi i zachęcić ich do powrotu do kadry. Same władze marokańskiej federacji nalegały na jak najszybciej przekonanie gwiazdorów.
Rozmowy nowego selekcjonera z porzuconymi zawodnikami przebiegły szybko i mógł ich ponownie powołać. To zdecydowanie podniosło morale reprezentacji. Na nowo zaszczepił w drużynie walecznego, marokańskiego ducha. Nie przeszkadzał fakt, że aż 14 marokańskich piłkarzy, którzy pojechali na MŚ, urodziło się i wychowywało poza granicami kraju.
Czerpał ze swoich poprzedników. Herve Renard stworzył bardzo ofensywne grające Maroko. Halilhodzić skupił się na uszczelnianiu defensywy. Dodając do tego własną wizję gry, która opiera się na ciągłym zaangażowaniu i łamaniu schematów, Maroko stało się jeszcze groźniejszym zespołem. Bardziej niewygodnym, gdy się broni i bardziej nieprzewidywalnym, gdy atakuje.
- Pokazaliśmy, że każdy Marokańczyk jest Marokańczykiem ze swoim paszportem. Kiedy nasz zawodnik zakłada koszulkę reprezentacji, chce walczyć i jest gotów umrzeć na boisku. Wychowałem i kształciłem się we Francji, ale to kraj mojego pochodzenia dał mi szansę. Włochy, Hiszpania, Francja, Holandia, Belgia, Kanada – każde z tych państw, w którym urodzili się moi piłkarze, ma swoją kulturę piłkarską, a my stworzyliśmy znakomitą mieszankę i jestem z tego bardzo zadowolony - powiedział Regragui na niedawnej konferencji prasowej.
W efekcie w dziewięciu meczach pod wodzą Regraguiego (trzy towarzyskie i sześć na MŚ) tylko dwa razy Maroko traciło gole. Łącznie straciło trzy, z czego jeden był samobójczy, a dwa autorstwa Francuzów, którzy będą bronić mistrzowskiego tytułu. Po drodze Maroko odprawiło z kwitkiem Belgię, Hiszpanię, Portugalię i zremisowało z Chorwacją. To krótki, ale bardzo owocny okres dla Marokańczyków z Regraguim u steru.
Siłę jego zespołu mogła na własne zobaczyć mama trenera. Nigdy nie była z nim na meczu w Paryżu. Zabrał ją do Kataru, by mogła zobaczyć efekty jego ciężkiej pracy na własne oczy. Pracy, której nauczyła go w dzieciństwie.
Maroko pod wodzą Regraguiego jest pierwszą afrykańską reprezentacją, która awansowała do półfinału mistrzostw świata. Sam selekcjoner jest pierwszym trenerem z Afryki, który dotarł do najlepszej czwórki mundialu. "Lwy Atlasu" wciąż mają szansę na historyczny medal. W sobotę o godzinie 16:00 zagrają o brąz z Chorwacją, jeszcze aktualnym wicemistrzem świata. Maroko chce wygrać. Półfinał nie zadowala. Wszak Regragui mówił po wyeliminowaniu Hiszpanii, że mierzą "nawet ku niebu".
- Jest bohaterem Maroka, wszyscy go tu kochają. Nigdy nie mieliśmy takiego trenera jak on. Czasem może gra zbyt defensywnie i jest to dalekie od tego, jak my uwielbiamy grać, ale przynosi to wymierne efekty, więc należy mu przyznać rację. Oczyścił atmosferę w kadrze. W ciągu roku stał się najlepszym trenerem w historii Wydadu i naszej reprezentacji. Fakt, że poprowadził nas do półfinału, już czyni z niego legendę - podsumowuje Ayoub.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!