Emran Khan opowiedział całą prawdę o Katarze. Niewolnictwo, kłamstwa i szantaż

- Traktowali nas jak niewolników i wykorzystywali. Jesteśmy ludźmi, a nie maszynami. Migranci zarobkowi są częścią współczesnego niewolnictwa, taka jest katarska rzeczywistość - powiedział jeden z budowlańców, pracujących przy budowie stadionów na mistrzostwa świata w rozmowie z n-tv.de.

Sytuacja pracowników fizycznych, odpowiedzialnych za budowę stadionów na katarski mundial znana jest nie od dziś. Nawet sami organizatorzy mundialu, w rozmowie z Piersem Morganem, przyznali się do śmierci kilkuset podwładnych w czasie przygotowań do mistrzostw świata. Jednym z tych, którzy przetrwali, jest 34-letni Emran Khan z Bangladeszu, który w rozmowie z n-tv.de postanowił przedstawić swój punkt widzenia na całe zło, jakie go spotkało.

Zobacz wideo Gruz, baraki, wstrząsające warunki dla pracowników. Wodopój jak dla zwierząt

Kłamstwa i szantaż

Sytuacja pracowników z Azji południowowschodniej była bardzo trudna od samego początku. Już na starcie wymagano od nich dużego zaangażowania finansowego, związanego z zakwaterowaniem, opieką medyczną, transportem oraz rozmowami kwalifikacyjnymi. Cały proces rekrutacji kosztował budowlańców nawet 5 tysięcy dolarów, co przy średnich zarobkach na dalekim wschodzie jest majątkiem.

Jak wielu innych Azjatów, szukałem pracy w innym kraju. Wielu z nas chce prowadzić karierę na Bliskim Wschodzie, ponieważ niewykwalifikowana siła robocza jest tam poszukiwana. Z firmą skontaktowałem się przez pośrednika. Powiedziano mi, że mój proces zatrudniania, w tym wiza, bilet lotniczy i opieka medyczna, będą kosztowały prawie 3 tys. dolarów. By zebrać fundusze, sprzedałem ziemię i biżuterię mojej matki oraz zaciągnąłem kredyt.
Na rozmowę kwalifikacyjną wymogiem była znajomość języka angielskiego. Pomyślałem więc, że to będzie dobra firma. Powiedzieli mi, że będę zarabiał dobrą miesięczną pensję. Przeszedłem rozmowę kwalifikacyjną i zapłaciłem 1000 dolarów pośrednikowi. Potem zaproszono mnie na drugą rozmowę kwalifikacyjną, po której musiałem zapłacić kolejne 1000 dolarów. Po tym fakcie powiedziano mi, że mimo wszystko będą musieli obciąć mi obiecaną miesięczną pensję. Zaprotestowałem, bo zapłaciłem już 2000 dolarów. Odpowiedzieli: "Nie masz szans. Jeśli będziecie się z nami kłócić, nie damy wam wizy". W tym momencie byłem już w pułapce. Władze mogą zrobić wszystko, a ja mogłem tylko bezradnie się przyglądać. 

- powiedział Khan w rozmowie z n-tv.de.

Równie bolesny był moment, w którym katarskie firmy przedstawiały swoje ostateczne oferty finansowe dla pracowników, którzy w celu rozpoczęcia pracy na bliskim wschodzie wydawali całe fortuny. Według pochodzącego z Bangladeszu bohatera stawki były bardzo niskie i nie pozwalały na szybkie odbicie się od dna, w celu powrotu do domu.

Prosiłem, żeby chociaż dali mi dobrą pracę. Powiedzieli, że spróbują zatrudnić mnie jako asystenta inżyniera. Zgodziłem się. Potem przekazali, że moja miesięczna pensja wyniesie 1250 riyali, czyli tylko około 330 dolarów. Usłyszałem tylko: "To jest biznes. Nie masz teraz innej szansy". Obietnice, że będę asystentem inżyniera lub asystentem technika, okazały się złudne. Kiedy zaczynałem pracę w Katarze, okazało się, że jestem przecież kimś w rodzaju robotnika budowlanego.

- dodał 34-latek, będący obecnie aktywistą na rzecz praw pracowników migracyjnych.

Nieludzkie warunki pracy

Gdy pierwszy etap walki o lepsze jutro był już za Khanem, rozpoczęła się walka o przetrwanie w bardzo trudnych, katarskich warunkach. Nie dość, że pogoda w tej części świata jest przez większość roku całkowicie nieznośna, Katarczycy nie mieli zamiaru marnować czasu, wysyłając swoich podwładnych na budowy nawet na kilkanaście godzin dziennie. To, w połączeniu z obecnym w całym kraju znęcaniem psychicznym, mogło złamać nawet największego twardziela.

Pracowałem na budowach w Katarze przez dwa lata, od 2016 do 2018 roku. Moim zadaniem było sprawdzenie jakości płyt betonowych. Musiałem więc testować próbki z różnych stadionów Mistrzostw Świata - Lusail, Al-Wakra, Education City, 974 Stadium. Codziennie rano wstawałem przed godziną 5, aby się modlić. O godzinie 5 odebrał mnie autobus z innymi pracownikami. Ponad godzinę jechaliśmy na plac budowy. O godzinie 6 rozpoczęła się praca, a śniadanie podawano dopiero o godzinie 10. Zbierałem i badałem 500 próbek dziennie. Były to betonowe bloki ważące około ośmiu kilogramów. Musiałem więc podnosić osiem kilogramów 500 razy dziennie, czyli 4000 kg każdego dnia. To było zbyt wiele.
Codziennie pracowałem od 14 do 16 godzin. 360 dni w roku, bez przerwy na dzień wolny, przy czym płacili mi tylko maksymalnie za dwie nadgodziny dziennie. To było dla mnie bardzo bolesne. Najczęściej wracałam do domu o 21:00 i od razu zasypiałem. Mieszkałem w pokoju z trzema innymi pracownikami. Do dziś znam adres na pamięć: Miasteczko Pracy 52, Brama 7, Pokój F87. Często byłem w stanie przespać tylko cztery lub pięć godzin z powodu psychicznego piekła, przez które przechodziłem. Czasami musiałem spać w pracy, bo autobus do naszego miejsca zakwaterowania nie przyjeżdżał przez wiele godzin.
Czasami atakowali mnie słownie, ale na szczęście nigdy fizycznie. Czułem się jednak maltretowany. Zniszczona psychika to jeden z największych problemów pracowników migracyjnych. Nie jest to problem, który widać na pierwszy rzut oka, ale jestem pewien, że wszyscy mamy traumę. Ból fizyczny mija, ale problemy psychiczne zostają na długo, może na zawsze. Nadal czasem płaczę, gdy wracam myślami do tamtych chwil. Nigdy tego nie zapomnę. Traktowali nas jak niewolników i wykorzystywali. Jesteśmy ludźmi, a nie maszynami. Migranci zarobkowi są częścią współczesnego niewolnictwa, taka jest katarska rzeczywistość.

- powiedział były pracownik jednej z katarskich firm.

Na ten moment wydaje się mało prawdopodobne, by którakolwiek z organizacji międzynarodowych, czy też ONZ, mogły wpłynąć na sytuację niewykwalifikowanych pracowników w Katarze. Według nieoficjalnych danych, pojawiających się m.in. w angielskich mediach, podczas przygotowań do mistrzostw świata, śmierć poniosło około 6500 pracowników. Jednocześnie niewiele wskazuje na to, by podejście Katarczyków do pracowników z Azji Południowowschodniej mogło się zmienić.

Więcej o:
Copyright © Agora SA