Mistrzostwa świata w Katarze dobiegają końca. Przed nami już tylko wielki finał - w nim Francja zmierzy się z Argentyną. Niewiadomych na temat nadchodzącego starcia jest wiele, ale jednego możemy być pewni. Tegoroczny mundial jest ostatnim w dotychczasowej formule. Innowacje, które chce wprowadzić FIFA od 2026 roku, zadziwiają świat. Eksperci ostrzegają przed licznymi niebezpieczeństwami, które niosą zmiany formatu. Okazuje się, że świadomi zagrożeń są również działacze FIFA.
Kolejne mistrzostwa świata zostaną rozegrane w Stanach Zjednoczonych, Meksyku oraz Kanadzie. Pierwszą zmianą będzie liczba uczestników turnieju - wzrośnie z 32 do 48. Jak na razie, FIFA nie ustaliła zasad organizacji fazy grupowej. Rozważanych jest kilka formatów, w tym ten najbardziej kontrowersyjny.
Zakłada on, że utworzonych zostanie 16 grup, w skład każdej wejdą po trzy drużyny. Do fazy play-off awansują dwa najlepsze zespoły. Problem w tym, że każda z reprezentacji zagra po dwa mecze w fazie grupowej, co oznacza, że jedna z drużyn, z każdej z grup, będzie pauzowała w jednej z kolejek. I to właśnie budzi wątpliwości u ekspertów i FIFA. "Sukces Kataru wzbudził niepokój działaczy" - piszą dziennikarze "The Mirror". Jak podkreśla redakcja, wiele meczów może być "niebezpiecznie nudnych", a dodatkowo może dojść do "niesportowych zachowań". Już wyjaśniamy, o czym mowa.
Zgodnie z proponowanym formatem, nie będzie można rozegrać wszystkich spotkań finałowych danej grupy w tym samym czasie, co oznacza, że dwie drużyny, które zagrają przeciwko sobie ostatnie spotkanie, będą mogły ustawić wynik meczu i grać tak, by awansować razem. W tej sytuacji trzeci zespół z grupy będzie bezradny. Do podobnej sytuacji doszło już w 1982 roku - "hańba w Gijon", o czym więcej pisaliśmy ->>>TUTAJ.
Wydaje się, że działacze będą chcieli uniknąć powtórki sytuacji, o czym przekonywał wiceprezydent FIFA Victor Montagliani. - Temat ustawiania meczów został już podniesiony na obradach organizacji - podkreślił.
Dlatego FIFA szykuje kilka alternatyw. Pierwszą z nich jest podział 48 drużyn na 12 grup, po cztery zespoły każda. Do fazy pucharowej awansują dwie najlepsze reprezentacje plus osiem najlepszych drużyn z trzecich miejsc. Z kolei drugim pomysłem jest organizacja dwóch równoległych turniejów. W każdej imprezie wystąpiłyby 24 zespoły. Dopiero zwycięzcy obu turniejów powalczą w bezpośrednim meczu o tytuł.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl
W związku z tym liczba spotkań wzrosłaby z 64 do aż 104. Zdaniem redakcji "The Mirror" to właśnie ku drugiej alternatywie skłania się FIFA. Większa liczba spotkań oznacza większe przychody z transmisji telewizyjnych. Wydaje się jednak, że tej idei będą przeciwne kluby.