We wtorek o godzinie 20 rozpoczął się pierwszy mecz półfinałowy mistrzostw świata. Argentyna i Chorwacja wybiegły na murawę Lusail Iconic Stadium. Obie drużyny w ostatnich latach zapisały na swoim koncie tytuł wicemistrza świata, kolejno w 2014 i 2018 roku. Teraz każda marzy o złocie. Po pierwszej połowie bliżej celu są Argentyńczycy.
Argentyńczycy przez pierwsze dwadzieścia minut nie potrafili skutecznie zagrozić bramce strzeżonej przez Dominika Livakovicia. Zdążyli natomiast przeżyć chwile strachu. I to wcale nie przez grę Chorwatów. Około 19 minuty wszyscy zebrani na stadionie i przed telewizorami mogli zauważyć niepokojące zachowanie Leo Messiego. Lider "Albicelestes" stał na środku boiska i trzymał się przez dłuższą chwilę za mięsień dwugłowy lewego uda. Widać było, że starał się go rozmasować.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Serca wszystkich Argentyńczyków zabiły w tym momencie na pewno szybciej. Po chwili Messi jednak ruszył ponownie do gry. Rzadko mogliśmy obejrzeć go, biorącego udział w akcji na pełnej szybkości. Ostatecznie pozostał na boisku i kontynuował grę. Kontuzja w takim momencie byłaby dla niego, jak i całej Argentyny katastrofą.
Wystarczyło jednak tylko kilka chwil, by troska zamieniła się w euforię. W 34. minucie sędzia Daniele Orsato podyktował rzut karny dla Argentyny. Do piłki podszedł nie kto inny, jak Messi i pewnie wykorzystał "jedenastkę". Wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie, a przy okazji pobił historyczny rekord.
Trafienie przeciwko Chorwacji było już 11 Messiego na mistrzostwach świata. Tym samym stał się najlepszym strzelcem Argentyny w historii występów na mundialu. Przebił Gabriela Batistutę, który na turniejach w 1994, 1998 i 2002 roku zdobył łącznie dziesięć bramek. Legendarny napastnik potrzebował 10 meczów, by uzbierać tak imponującą liczbę (średnia jeden gol na mecz). Messi potrzebował aż 24 meczów, by pobić osiągnięcie wielkiego poprzednika (występy na MŚ 2006, 2010, 2014, 2018 i 2022).
Mecz zakończył się ostatecznie zwycięstwem Argentyny 3:0. Leo Messi i jego koledzy teraz w spokoju mogą czekać na swojego rywala w wielkim finale. Ten odbędzie się w niedzielę 18 grudnia.