"Byliśmy na poziomie obecnej Polski". I podbili świat. "Zaprogramowani na ekstremizm"

Dominik Senkowski
W czym tkwi siła Chorwatów? Nasi chorwaccy rozmówcy twierdzą, że to nie kwestia pieniędzy czy stadionów, a efekt wojny, specyficznej mentalności Chorwatów i sposobu wychowywania piłkarzy. - Pod względem rywalizacji jesteśmy zaprogramowani na ekstremizm - słyszymy.

Chorwaci znów w półfinale piłkarskich mistrzostw świata. Cztery lata temu na mundialu w Rosji zostali wicemistrzami świata, a w 1998 r. we Francji zdobyli brązowy medal. Zapytaliśmy czołowych chorwackich dziennikarzy, jaka jest tajemnica ich sukcesów.

Zobacz wideo Dlaczego piłkarze tak dużo zarabiają?

Powojenna mentalność 

- Siła mentalna jest najważniejszą cechą chorwackiej drużyny od czasu, gdy jako kraj uzyskaliśmy niepodległość. Trudno to wytłumaczyć, ale cały świat widział twarze chorwackich piłkarzy w czasie rzutów karnych zarówno na mistrzostwach świata w Rosji, jak i w Katarze. Zawodnicy nie boją się porażki - mówi nam Bernard Jurisić z chorwackiego "Telesport".

Podobnie uważa komentator piłkarski Angelco Ketzman: - Jesteśmy bardzo młodym krajem i prawie wszyscy zawodnicy mają bezpośrednie lub pośrednie blizny po walce o niepodległość. Dlatego niektórzy z nich radzą sobie lepiej w reprezentacji niż w swoich klubach.

Chorwacja proklamowała niepodległość w 1991 roku. Wtedy to rozpoczęła się także wojna z Jugosławią (de facto z Serbią). Konflikt zakończył się dopiero w 1995 roku.  

- Medal zdobyty we Francji przyszedł zaraz po wojnie. Być może najlepszym porównaniem jest sytuacja, jaka ma dziś miejsce w Ukrainie. Zupełnie inaczej jest, gdy wojna toczy się na twojej ziemi, a gdy twoi żołnierze przekraczają granicę i walczą na obcej ziemi. Wiele z naszych miast znajdowało się w sytuacji co najmniej takiej, jak Kijów, a część z nich było całkowicie okupowanych, jak np. do niedawna Chersoń. Chorwaccy piłkarze mieli w tych miejscowościach rodziców, przyjaciół, rodzinę - mówi nam Mihovil Topić z "Telesport".

Pokolenie 1998

- Piłkarze byli bardzo zmotywowani do gry na najwyższym poziomie. Przekraczali granice swoich możliwości, także fizycznych. Slaven Bilić grał w 1998 r. z poważną kontuzją biodra, a ta decyzja skróciła jego karierę o co najmniej trzy-cztery lata. Gdybyś go dziś zapytał o to, powiedziałby, że niczego nie żałuje, wszystko by powtórzył. To był ich sposób walki o Chorwację. Biegali więcej niż inni, byli zdeterminowani, by poświęcić się na boisku. Do tego mieli oczywisty piłkarski talent - dodaje Topić.

Chorwaci doczekali się wtedy wspaniałego pokolenia: Davor Suker w Realu Madryt, Zvonimir Boban w Milanie, Alen Boksić w Juventusie, Mario Stanić w Parmie, Bilić w Evertonie, Igor Tudor w Juventusie. - To były wielkie gwiazdy, liderzy w swoich klubach. W reprezentacji potrafili zapomnieć o swoich ego, ważną rolę odegrał tu właśnie patriotyzm - mówi Topić. 

Na względy patriotyczne zwraca uwagę Jurisić. - Pokolenia naszych przodków marzyły o niepodległości. A teraz, gdy już ją osiągnęliśmy, pojawiło się myślenie, że jesteśmy winni "wygrać dla Chorwacji" i świętować jej imię na całym świecie. Tu nie chodzi o narodową federację. W Chorwacji jest dużo problemów, brakuje pieniędzy. Gdyby decydowały pieniądze, bogatsze i większe kraje wygrywałyby z nami za każdym razem - przyznaje.

I dodaje: - Liczy się to, co chorwaccy piłkarze mają we krwi, głowie i sercu. Motywacja zawsze mówi im: "nigdy się nie poddawaj", "nikt nie jest lepszy", "zrób to dla Chorwacji". W sporcie naprawdę nie boimy się nikogo. Nieraz słyszałem, że nasi sportowcy podchodzą do rywalizacji z myślą "pokonaj mnie, jeśli potrafisz, ale będziesz musiał ciężko pracować, aby to zrobić." Myślę, że takie nastawienie jest kluczowe.

Chorwaci odnoszą sukcesy w wielu sportach zespołowych. - Mamy mistrzów olimpijskich, świata i Europy w piłce nożnej, koszykówce, piłce ręcznej, piłce wodnej. Trudno to wytłumaczyć, ale tutaj w Chorwacji są słowa, które najlepiej opisują mentalność sportowców. Mam na myśli "dišpet" lub "prkos", a najlepszym ich tłumaczeniem jest "bunt, walka". Pod względem chęci rywalizowania jesteśmy zaprogramowani na ekstremizm. Chcemy być najlepsi we wszystkim, a jeśli powiesz nam "nie możesz tego zrobić", spędzimy nasze życie, udowadniając ci, że się mylisz - wskazuje nasz rozmówca. 

Stracone roczniki

Po medalu na mundialu we Francji Chorwaci nie poszli za ciosem. Nie mieli takich możliwości. - Brakowało nam naprawdę dobrych zawodników. Kraj był po wojnie, doczekaliśmy się kilka straconych roczników, które nie miały szansy na grę w piłkę i rozwijanie swoich umiejętności w wieku 15-16 lat - zauważa Topić.

W latach 2000-2010 Chorwacja opierała się głównie na zawodnikach urodzonych za granicą. Bracia Robert i Niko Kovac wychowywani byli w Niemczech, Josip Simunić w Australii. Dado Prso urodził się co prawda w Chorwacji, ale to we Francji utorował sobie drogę do kariery.

- W latach 2000-2012 Chorwacja była na podobnym poziomie jak obecnie Polska. Zabrakło nas tylko na turniejach Euro 2000 i mundialu 2010. Należeliśmy do szerokiej czołówki, ale nie byliśmy w stanie rywalizować z najmocniejszymi. Na fazie grupowej kończyliśmy mundiale 2002 i 2006 oraz Euro 2004 i 2012. Pierwsze przebłyski nowego pokolenia (Luka Modrić, Ivan Rakitić, Verdan Corluka, Mario Mandzukić) mogliśmy zaobserwować podczas Euro 2008, gdy wygraliśmy grupę z Niemcami, Austrią i Polską, a w ćwierćfinale odpadliśmy po spotkaniu z Turcją - przypomina nasz rozmówca.

Topić: - Obecne pokolenia nie są tak utalentowane, jak w 1998 r., ale piłkarze zachowali ducha walki. Ta motywacja, którą mieli zaraz po wojnie, do dziś krąży po drużynie narodowej. Stała się elementem tożsamości reprezentacji i jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Znaczenie zespołu narodowego w Chorwacji jest podobne do tego, jaką wagę przykłada się do reprezentacji swojego kraju w Ameryce Południowej. Obserwujemy u nas znaczenie większe zaangażowanie emocjonalne wśród zawodników i kibiców niż w przypadku innych reprezentacji europejskich.

Futsal receptą na sukces

Wartości patriotyczne, siła mentalna to jedno, ale na sukcesy wpływa także jakość piłkarzy. - Jedynym "maluczkim" w gronie gigantów futbolu poza Chorwacją jest Urugwaj. Urugwajczycy przez ostatnie 15 lat utrzymywali się na wysokim poziomie, szkolą wielu dobrych piłkarzy. Co łączy Chorwację i Urugwaj? Futsal - wskazuje Topić.

I dodaje: - To w stolicy Urugwaju Montevideo rozegrano pierwszy mecz futsalowy. Futsal ma także wielkie tradycje w Chorwacji. Nasi zawodnicy są wychowani na ulicach, ucząc się gry w ciasnych przestrzeniach i pod ciągłą presją. Pomyśl o Andresie Inieście, który został wychowany w La Masii, ale wcześniej grał na ulicach Fuentealbilla - zauważa Topić.

Nasi rozmówcy podkreślają, że w Chorwacji brakuje systemu wychowywania piłkarzy podobnego do tego w Wielkiej Brytanii czy w Niemczech. - Pod tym względem nie mamy wiele do zaoferowania. Mamy naturalną pulę talentów, które radzą sobie pomimo tych przeszkód, dzięki czemu nabierają walecznego charakteru w kolejnych etapach kariery - uważa Juras Vrdolajk z "Telesport".

Brakuje pieniędzy, stadionów a są sukcesy

- Brakuje nam infrastruktury, stadionów i oddolnych inwestycji. Prawie wszystkie kluby polskiej ekstraklasy mają więcej pieniędzy niż kluby chorwackie, z wyjątkiem Dinama Zagrzeb, które zarobiło wielkie pieniądze w Lidze Mistrzów i na tych środkach zbudowało dominację w krajowych rozgrywkach - wskazuje Topić.

Podobnie uważa Ketzman. - Jeśli przyjedziesz do Chorwacji, nie zobaczysz wspaniałych stadionów i najwyższej klasy obiektów treningowych. Polska jest daleko przed nami, ale nasze akademie pracują na najwyższych obrotach - wskazuje.

I dodaje: - Taką wspaniałą pracę widać zwłaszcza w Dinamie Zagrzeb. Jeśli spojrzysz na naszą jedenastkę przeciwko Brazylii, ośmiu zawodników ma w CV Dinamo. Pozostała trójka to gracze związani z Hajdukiem Split, drugą drużyną, która szkoli wielu piłkarzy.

Topić wraca jeszcze do przyczyn społecznych sukcesów reprezentacji. - W przeciwieństwie do Europy Zachodniej, w Chorwacji praca w roli piłkarza wciąż jest najszybszą drogą awansu w drabinie społecznej. To nie jest tak, że panują u nas warunki w stylu brazylijskiej faweli, ale zawód piłkarza jest opłacalny. Jeden z naszych największych trenerów lekkoatletycznych powiedział kiedyś, że nie ma wielkiego sportowca w domu, w którym znajduje się pełna lodówka. Jego zdaniem słabsi materialnie są bardziej zmotywowani do przekraczania granic i walki o to, by "lodówka była pełna". Może wydawać się to okrutne, ale coś w tym jest - uważa dziennikarz.

Optymizm przed Argentyną

A jak nasi rozmówcy widzą szanse reprezentacji Chorwacji we wtorkowym meczu półfinałowym mistrzostw świata z Argentyną?

- Gdy ogrywasz Brazylię na mundialu, musisz być optymistą. To drugi z rzędu półfinał dla Chorwacji i tym razem chcemy iść na całość. Kibice są optymistami, ale zespół i sztab trenerski pozostają jak zawsze skromni. Pokonaliśmy Argentyńczyków w Rosji - stać nas na walkę z nimi - mówi Jurisić. Cztery lata temu na mistrzostwach świata Chorwacja zdeklasowała w grupie Argentynę 3:0. 

- Myślę, że mamy większe szanse niż przeciwko Brazylii. Argentyńczycy grają bardzo pragmatyczną piłkę. Ich główna siła zderza się z naszą główną siłą - trójką środkowych pomocników. Luka Modrić, Marcelo Brozović oraz Mateo Kovacic mogą zatrzymać Rodrigo De Paula i Alexisa Mac Allistera i przeszkodzić Argentynie w osiągnięciu ich głównego celu taktycznego – przekazywania piłki do Leo Messiego. Brazylia była pod tym względem znacznie bardziej wymagająca, ponieważ skupiała się na grze skrzydłami, z dala od naszych mocnych stron - uważa Topić.

- Byłbym szalony, gdybym powiedział, że Chorwacja jest faworytem w starciu z Argentyną, ale to są mecze, w których gramy najlepiej. Podoba nam się rola teoretycznie słabszego. W Chorwacji wszyscy mówią o mundialu. Na początku turnieju było w nas dużo sceptycyzmu, ale teraz jest zupełnie inaczej. Wszyscy marzą o rewanżu z Francją w wielkim finale - kończy Ketzman.

Półfinał Chorwacja - Argentyna we wtorek o godz. 20 czasu polskiego. Transmisja w TVP, relacja w Sport.pl. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.