- Lahoz, ty ku*** - krzyczeli argentyńscy kibice, gdy hiszpański sędzia podyktował rzut wolny, po którym Holandia strzeliła gola na 2:2 i doprowadziła do dogrywki. To była setna minuta meczu, bo do regulaminowych sędzia Mateu Lahoz doliczył aż dziesięć. Argentyńczycy byli w szoku, nie dowierzali. Staliśmy tuż obok nich i doskonale widzieliśmy łzy mieszające się ze wściekłością.
Ale nie tylko Argentyńczycy obrażali i wściekali się na Lahoza. Wcześniej za głowy łapali się holenderscy kibice i dziennikarze, kiedy Hiszpan podyktował rzut karny, a Argentyna po strzale Messiego wyszła na prowadzenie 2:0.
Argentyńczycy już świętowali, już byli pewni, że awans do półfinału to tylko kwestia minut. Ale świetne zmiany Luisa van Gaala i niezwykłe zaangażowanie Holendrów dały kibicom na całym świecie nieprawdopodobne emocje. To był - jak na razie - najlepszy mecz mistrzostw świata w Katarze. Piękne akcje, dramaturgia, a na murawie - wróg numer jeden: Antonio Mateu Lahoz.
Napisać, że 45-letni Hiszpan nie panował nad meczem, to nic nie napisać. Kontrowersyjne decyzje - m.in. brak żółtej kartki za rękę Messiego, brak czerwonej dla Paredesa, przerywanie akcji, zaognienie sytuacji między piłkarzami - tak to wyglądało z naszej perspektywy, czyli trybun Lusail Stadium, na których po każdej kolejnej decyzji Lahoza wrzało coraz mocniej.
Ciśnienia nie wytrzymywali kibice, a na koniec piłkarze. Do tego stopnia, że już po przegranych rzutach karnych Denzel Dumfries ruszył w kierunku Argentyńczyków. Na murawie była szarpanina, a wahadłowy Holendrów obejrzał czerwoną kartkę. Trudno nie odnieść wrażenia, że sędziowanie i zachowanie Lahoza mocno się do tego przyczyniło.
Argentyna wygrała z Holandią po rzutach karnych. Decydującego strzelił Lautaro Martinez. Po 90 minutach i po dogrywce było 2:2, a o samym meczu więcej przeczytacie tutaj.