W trakcie naprawy oświetlenia na parkingu pięciogwiazdkowego ośrodka, będącego wcześniej bazą treningową reprezentacji Arabii Saudyjskiej, zginął jeden z pracowników. The Athletic poinformowało, że mężczyzna był Filipińczykiem, miał około 40 lat i miał na imię Alex.
Jak donosi hiszpański "AS" na podstawie relacji anonimowych świadków, Alex spadł z wózka widłowego i uderzył głową o beton. Po budowlańca przyleciał helikopter medyczny, ale nie udało się go uratować. Dochodzenie w sprawie wypadku prowadzą katarskie władze. Już teraz napływają informację, że pracownik nie zachował procedur bezpieczeństwa.
O zmarłym Filipińczyku nie miał ochoty rozmawiać dyrektor generalny turnieju Nasser Al Khater. - Oczywiście, zginął robotnik. Jego rodzinie składamy kondolencje. To dziwne, że chciałeś się skupić się akurat na tym i poruszyłeś to już w pierwszym pytaniu - powiedział jednemu z dziennikarzy Agencji Reutera. - Mamy udane mistrzostwa świata i to jest coś, o czym chciałbym teraz porozmawiać. Chodzi mi o to, że śmierć jest naturalną częścią życia, czy to w pracy, czy we śnie - stwierdził.
Śmierć pracownika z Filipin wpisuje się w to, o czym media informowały jeszcze przed rozpoczęciem turnieju. Tysiące pracowników miało ponieść śmierć przy budowie stadionów i innej niezbędnej infrastruktury. Z takim przedstawieniem sprawy nie zgadza się jednak Al Khater. - Wszystko, co zostało tutaj powiedziane i wszystko, co zostało pokazane na temat śmierci robotników, było absolutnie fałszywe. Jesteśmy rozczarowani, że dziennikarze pogłębiają tę fałszywą narrację - zarzucał dyrektor generalny.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
W Katarze, według wyliczeń "Guardiana", zginęło 6,5 tys. pracowników. Amnesty International szacuje ich liczbę aż na 15 tys. Pytań na temat tych zgonów unikał wcześniej także Nasser Al Khelaifi, prezes PSG. - Dlaczego ludzie nie zadawali takich pytań przy okazji innych ważnych wydarzeń? - oburzał się w rozmowie z "L'Equipe".