Katar zbudował miasto za 60 miliardów dolarów. Za 40 lat będzie nieużywalne

Dawid Szymczak
Lusail to miasto przyszłości i finału mistrzostw świata - zbudowane, by zachwycać i dobitnie podkreślać ambicje Kataru. Tu lew wychodzi na ulicę z trójwymiarowego ekranu, a wielki posąg rekina wisi między wieżowcami. Na głównym deptaku z krawężników wieje klimatyzacja, a obok stoi największy stadion ze wszystkich. Ale co po meczu? Po co to wszystko? Na jak długo?

Lusail Boulevard, 10 minut od stadionu, na którym zostanie rozegrany finał. Rozwieszone wielkie flagi tworzą dach nad głowami spacerujących kibiców. Fani śpiewają, gra głośna muzyka, pod nogi wciąż wbiegają nieupilnowane dzieci. One też mają zadarte głowy, by nie przegapić żadnego nowoczesnego budynku, żadnej świetlnej iluminacji, ani żadnego wielkiego ekranu. A te są wszędzie: na jednym skróty meczów, z drugiego Neymar namawia do wyboru operatora, a na końcu kopie piłkę tak, że ta wydaje się lecieć prosto na ciebie. Ekrany są 3D. Z kolejnego wychodzi lew, staje nad ulicą, rozgląda się, ryczy i chowa w jednym z budynków. Jest też gigantyczny metalowy rekin zawieszony nad promenadą na cienkich stalowych linach. Ma ponoć przypominać o zaangażowaniu Kataru w ochronę dzikiej przyrody i ekologiczną troskę. 

Zobacz wideo Surma: W PZPN jest chaos. Kulesza chce się wycofać rakiem

Ktoś napisał, że to jedyne takie miejsce na świecie. Gdy się w nim znajdziesz, masz uwierzyć, że wszystko jest możliwe. Skoro jeszcze piętnaście lat temu była tu pustynia? Skoro wszystko zostało postawione od zera, a teraz lśni i błyszczy? Skoro najpierw był stadion dla prawie 90 tys. kibiców, a dopiero później miasto dla 250 tysięcy mieszkańców?

Z takich przemyśleń wybija zimno wiejące po nogach. Niektóre ulice są klimatyzowane. Mijam kolejne restauracje, telebimy, coraz wyższe budynki i mam dwa skojarzenia - czuję się jak w grze komputerowej, a później stwierdzam, że bliżej temu do świata wybudowanego z Lego. Bodźców jest tyle, że po blisko godzinnym spacerze jestem wręcz przytłoczony. 

Naukowcy zajmujący się klimatem szacują, że do 2070 r. to miejsce może się już nie nadawać do zamieszkania przez ludzi. Położony między dwoma morzami, pozbawiony zieleni i naturalnych dróg wodnych Katar ociepla się w szalonym tempie i produkuje najwięcej dwutlenku węgla na obywatela. Perła w koronie "Narodowej Wizji Kataru 2030" miałaby wytrzymać ledwie czterdzieści lat? 

Lusail - miasto wybudowane po to, by zachwycaćLusail - miasto wybudowane po to, by zachwycać Dawid Szymczak

Beverly Hills, a kawałek dalej Place Vendome. Witajcie w Lusail

Pomysł był prosty: wybudować miasto idealne, w którym każdy będzie pragnął zamieszkać. Wszędzie ma być blisko, wszelkie rozwiązania mają być "smart", a komunikacja miejska najnowocześniejsza i najwygodniejsza na świecie. Do tego parki, baseny, kina, galerie handlowe, sztuczne wyspy, zoo, wesołe miasteczko, pola golfowe, szkoły, żłobki, przedszkola, miejsca pracy dla kreatywnych, ambitnych i wykształconych. W jednej części miasta replika słynnej Beverly Hills z diabelskim młynem (jeszcze nieukończona), kawałek dalej Place Vendome, a po drugiej stronie - system kanałów jak z Wenecji. Ma też być odwzorowany kurort Rimini. A to wszystko na ledwie 38 km kwadratowych, tylko 25 km od Dohy, metrem nieco ponad godzinę drogi. Patrzy się na to z niedowierzaniem, chwilami z zachwytem, niekiedy z zażenowaniem. Jakby ktoś chciał streścić na tych kilkunastu ulicach dorobek całego świata i jakoś pożenić nowoczesne z tradycyjnym.

A żeby nic nie pozostało niewykorzystane - upchnął wszystko, co miał. Im dalej od stadionu, tym mniej rzeczy ukończonych. Na czas mistrzostw większość dźwigów jednak zniknęła, a czego kibice mieli nie zobaczyć, organizatorzy zasłonili wielkimi płotami. Też nie byle jakimi - są na nich wiernie namalowane tradycyjne arabskie domki - z oknami, drzwiami, do których ktoś mniej czujny mógłby wręcz zapukać.

Jeden z brazylijskich kibiców sprawdza, jak mocno dmucha klimatyzacjaJeden z brazylijskich kibiców sprawdza, jak mocno dmucha klimatyzacja Dawid Szymczak

Katarczycy mają zresztą sprawdzony sposób na to, jak równoważyć nowoczesność i tradycję. Do wszystkiego, co nowe, dopisują zgrabną historyczną opowieść. Z Lusail nie jest inaczej. Dlaczego powstało akurat w tej części pustyni? W tym miejscu miał mieszkać Jassim bin Mohammed Al Thani, znany także jako "Założyciel", bo 150 lat temu zjednoczył wiele lokalnych plemion tworząc jedno państwo. Zmarł w 1913 r. i przez blisko sto lat to miejsce pozostało nietknięte. Aż wyrósł tutaj "arabski raj na ziemi" - jak reklamuje to miasto Narodowy Fundusz Bogactwa, spółka, odpowiadająca za jego budowę.

Według różnych danych budowa pochłonęła już 45-70 miliardów dolarów. Nic na tych mistrzostwach nie kosztowało więcej niż Lusail - kluczowy element Narodowej Wizji Kataru 2030. To projekt ogłoszony w 2005 r., który pięć lat później, gdy Sepp Blatter ogłosił, że to tutaj odbędzie się mundial w 2022 r., zaczął być prężnie realizowany, a właśnie osiąga swój szczyt. Ma zdywersyfikować katarską gospodarkę i uniezależnić ją od ropy. Lusail jest wizytówką, którą Katarczycy wyciągają przy okazji mistrzostw.

Odchodzę coraz dalej od mundialowej imprezy, nawet wszechobecne mistrzowskie banery powoli znikają. Ale wciąż nie mijam nikogo, kogo uznałbym za mieszkańca Lusail. Ulice świecą pustkami - tutaj pieszych właściwie nie ma, samochód mija mnie jeden na parę minut. Wygląda, jakby w Lusail nikt nie mieszkał. Nowiutkie bloki też nie zdradzają, by ktoś już się do nich wprowadził. Czytam, że kiedyś ma tu mieszkać 450 tys. osób. Docelowa liczba przez lata się zmieniała. Katarczyków jest niecałe 300 tysięcy, ale akurat Lusail jest pierwszym miejscem w Katarze, w którym nie-Katarczycy mogą kupić nieruchomość na własność. Według Lusail Real Estate Development 90 proc. domów zostało już sprzedanych. Pytam o to Mahmouda, Egipcjanina, który przeciera metalowe słupki. - Nie wierz w to. Miasto może nie jest puste, ale w korkach się tutaj nie stoi. Jest znacznie mniej samochodów niż w Dosze, ludzi przybywa, jeszcze pięć lat temu nie było tu prawie nikogo - mówi. Sam przyjechał do Kataru dwa lata temu, by lepiej zarabiać. Prace miał różne, teraz dba o czystość. Wcześniej pracował na lotnisku w Dosze. Od znajomych wie, jak tu było kilka lat temu. - Pewnie wiesz, że tu jest mnóstwo imigrantów. Stanowią większość. To nie są budynki dla nich. Dla mnie na pewno nie. Chcą tu ściągać biznesmenów, naukowców, informatyków, ludzi z wyższych sfer. I ściągną, ale czy aż tylu? - zastanawiamy się wspólnie.

Katar chce budować kolejne mosty. Przydadzą mu się igrzyska olimpijskie

Raphael Le Magoariec, który od lat bada geopolitykę krajów Zatoki Perskiej i specjalizuje się w dyplomacji sportowej, powtarza, że głównym celem Katarczyków podczas mundialu wcale nie jest przypodobanie się Zachodowi. Dla nich Lusail jest kolejnym krokiem w rozległym planie modernizacji kraju, który opracowywał jeszcze poprzedni emir Hamad bin Abdullah Al Thani, ojciec obecnego. To on reformował bardzo konserwatywne społeczeństwo Kataru i on założył Al Jazeerę, by dzięki telewizji wywierać wpływ na resztę świata. Jej rola jest niekwestionowana chociażby w tzw. arabskiej wiośnie. Od lat jego syn też wykorzystuje "miękką siłę", czyli organizowanie imprez sportowych, aby promować interesy Kataru. Po Lusail jeżdżą już bolidy Formuły 1, 18 grudnia ktoś zostanie tu mistrzem świata, a Katar - mały punkt na mapie, posiadacz trzecich co do wielkości rezerw energii na świecie, będzie powszechnie kojarzony.

Imponujące stadiony, błyszczący Lusail, całe mistrzostwa są też po to, by zyskać szacunek i wyższą pozycję w świecie. Na meczach prezydent Egiptu Abdel Fattah el-Sisi uścisnął dłoń Recepa Erdogana z Turcji, saudyjski następca tronu Muhammad ibn Salman oglądał mecz otwarcia owinięty katarskim szalikiem, a później emir Kataru machał saudyjską flagą, chociaż jeszcze kilka lat temu była to flaga największego wroga. Mosty porozumienia powstają jeszcze szybciej niż te nad ulicami Dohy. Wszystko po to, by kiedyś być centrum wielkiego biznesu, innowacji i siedzibą międzynarodowych korporacji. Może Gianni Infantino - w Katarze szczerze uwielbiany - naprawdę przeniesie tu siedzibę FIFA? Katar jest w niedoczasie, dlatego takie miasto postawił w niecałe 20 lat. Błyskawicznie uczy się manier, wie, jak zachować się w międzynarodowym towarzystwie, jest sprytny, coraz częściej rozgrywa. I chce więcej: w Lusail mogą odbyć się letnie igrzyska olimpijskie w 2036 r. Ciekawie będzie obserwować, jak Katarczycy spróbują przekonać do ich przyznania, skoro coraz rzadziej kłaniają się Zachodowi.

A gdy wokół nie ma wielkich głośników ani rozkrzyczanych kibiców, o najważniejszych kosztach wybudowania tego miasta przypominają rytmiczne uderzenia młotków dochodzące zza płotu. Podczas mundialu współczesnych niewolników nie widać. Zgodnie z mundialowym hasłem "now is all" - przeszłość się nie liczy, a o przyszłości Katar porozmawia później. Już z innej pozycji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.