Reprezentacja Maroka sprawiła we wtorek największą sensację mistrzostw świata w Katarze. Piłkarze z Afryki zdołali wyeliminować w 1/8 finału Hiszpanię. Choć piłkarze Luisa Enrique przeważali przez 120 minut, nie zdołali strzelić gola. W konkursie rzutów karnych lepsi okazali się właśnie Marokańczycy, a bohaterem został bramkarz Yassine Bounou, który obronił dwie "jedenastki".
To historyczny sukces marokańskiej i afrykańskiej piłki. Wcześniej żadnej drużynie z tego kontynentu nie udało się wygrać w serii rzutów karnych na mundialu. W całym kraju zapanowała euforia. Tysiące kibiców wyszły na ulice miasta Rabat, by wspólnie świętować sukces swojej reprezentacji. Świętowano także w innych krajach, jednak niestety, nie zawsze z głową.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Niespokojnie było na ulicach kilku holenderskich i belgijskich miast, gdzie mieszka wielu imigrantów z Maroka. W Holandii policja zmuszona była interweniować m.in. w Rotterdamie, Hadze i Amsterdamie. Najpoważniej sytuacja wyglądała w pierwszym z wymienionych miast. Kibice Maroka zbierali się na ulicach w centrum, odpalali petardy i fajerwerki, którymi następnie rzucali w przechodniów i funkcjonariuszy policji. Jak podaje serwis ad.nl, jeden z policjantów doznał uszkodzenia słuchu. Aresztowano w sumie 35 osób. Większość z nich ukarano mandatami.
Podobnie sytuacja wyglądała w Amsterdamie, gdzie kibice zbierali się na placu Mercatorplein. Również odpalali materiały pirotechniczne i rzucali w postronne osoby. Mieli też tańczyć na samochodach. Portal at5.nl donosi, że policjanci zatrzymali co najmniej sześć osób.
W Belgii natomiast fani Maroka dali o sobie ponownie znać w Brukseli. Kilka dni temu wzniecili oni zamieszki w tym mieście po awansie z grupy. Pomni ostatnich wydarzeń, kibice próbowali samowolnie oddzielać się od kordonów policyjnych. Niektórzy tylko łamali szyk i próbowali prowokować funkcjonariuszy. W ich kierunku rzucano petardy i kamienie. Policja odpowiedziała, używając gazu łzawiącego i armatek wodnych.