Afera wokół reprezentacji Polski. Kulesza zabrał głos. Waży się przyszłość Michniewicza

Co dalej z Czesławem Michniewiczem w reprezentacji? Czy doszło do zgrzytów między nim i prezesem PZPN? Czy był konflikt o rodziny piłkarzy w hotelu kadry? Czy temat premii omawianych rzekomo na linii rząd - kadra rozzłościł Cezarego Kuleszę, który nie był oficjalnie poinformowany o sprawie? O to wszystko zapytaliśmy prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej.

W niedzielę walczyliśmy z mistrzami świata o awans do ćwierćfinału mundialu, od poniedziałku babrzemy się w bagnie. Konflikty, niezrozumienia, niesnaski, kłótnie, a w tle ogromne pieniądze, które miały być, ale ostatecznie ich nie będzie. Tak zarysowuje się obraz polskiej piłki tuż po najlepszym mundialu od 36 lat. Media piszą o sporach na linii prezes PZPN - selekcjoner Czesław Michniewicz, selekcjoner - kadrowicze, a do tego jeszcze kancelaria premiera - reprezentacja. Chaos wywołał temat 30 milionów rządowej premii dla kadry i tego, czy pieniądze rzeczywiście trafią do piłkarzy i sztabu oraz jak będą dzielone. W tle pojawiły się informacje o złości prezesa PZPN Cezarego Kuleszy na to, że wszystko dzieje się za jego plecami i uwagach, jakie ma do Michniewicza, również za wpuszczenie do hotelu kadry rodzin reprezentantów. Na dodatek kontrakt selekcjonera obowiązuje do końca grudnia, więc zamieszanie jest jeszcze większe.

Zobacz wideo

Kulesza o Michniewiczu: Nie ma między nami złości czy niesnasek

W ostatnich dniach było widać, że atmosfera wokół kadry gęstnieje, a Kulesza już w trakcie pobytu w Katarze sprawiał wrażenie, że nie wszystko między nim i Michniewiczem jest w porządku. - Lubicie tego Michniewicza, co? - rzucił do dziennikarzy, kiedy w poniedziałek rano pojawił się w lobby hotelu Ezdan Palace, skąd właśnie wymeldowywała się reprezentacja Polski. Osoby z otoczenia kadry też przekazywały, że między nimi są jakieś niedomówienia.

Kulesza i Michniewicz do Polski podróżowali w poniedziałek jednym samolotem, ale można było odnieść wrażenie, że unikają swojego towarzystwa. Dzień wcześniej, w niedzielę wieczorem, piłkarze i sztab mieli wspólną kolację, Kuleszy na niej nie było. W poniedziałek prezes PZPN nie spotkał się też w hotelu z Michniewiczem, bo selekcjoner wyszedł bocznym wyjściem, z piłkarzami wsiadł prosto do autokaru. - Wszystko jest w porządku - uspokajają nas ludzie z otoczenia Michniewicza. - To media niepotrzebnie wywołują burze zarówno wokół relacji trenera z prezesem, jak i z kapitanem naszej kadry Robertem Lewandowskim - dodają. Ale czy faktycznie wszyscy przesadzają?

- Ja z trenerem Michniewiczem normalnie rozmawiam, mamy dobre stosunki. Dziś rozmawialiśmy dwa razy. Nie ma między nami złości czy niesnasek. Nie wiem, skąd biorą się różne plotki. Może źle się uśmiechnąłem albo miałem akurat posępną minę i ktoś dorobił do tego całą ideologię? - dziwi się Kulesza, gdy zapytaliśmy go we wtorek o rzekomy konflikt z selekcjonerem.

Z jednej strony słyszymy, że już w tym tygodniu powinno dojść do spotkania, na którym zostanie podsumowany mundial i wyjaśniona przyszłość trenera, ale są też źródła, które podają nam, że wcale nie ma ustalonej daty takiego spotkania.

Kulesza wyjaśnia: - Nie ma daty, bo dopiero przylecieliśmy z Kataru, jeszcze rozpakowujemy walizki. Nie ma potrzeby szybkiego podejmowania decyzji. Kolejne mecze gramy pod koniec marca. Rozumiem, że media pragną szybkich newsów, ale nie działam pod wpływem emocji - mówi bardzo spokojnym tonem prezes, który ze zdziwieniem reaguje także na rzekomy spór opisywany przez Interię, dotyczący zakwaterowania rodzin piłkarzy.

Przypomnijmy, że najbliżsi reprezentantów, którzy chcieli dolecieć do Kataru, mogli zamieszkać w hotelu kadry na pierwszym piętrze. Czyli o jedno niżej niż mieszkała cała kadra Michniewicza. Jak wynika z informacji Interii, Kulesza miał mieć o to pretensje do selekcjonera, bo to miało rozpraszać kadrę Michniewicza.

- Byłem z zarządem PZPN zakwaterowany w innym hotelu. Nie doszło do żadnego zgrzytu między mną a trenerem w kwestii rodzin piłkarzy. To była wyłączna decyzja trenera - mówi Kulesza. To, że sprawa jest rozdmuchana, czy wręcz wyimaginowana, potwierdzają też inne osoby z kadry. Uznajmy zatem, że tu burzy nie ma.

Premie? To nie był mój temat

Ale jest gdzie indziej, bo mnóstwo emocji wywołał plan przekazania rządowych premii za awans do 1/8 finału mundialu. Cała historia zaczęła się od słów premiera Mateusza Morawieckiego na spotkaniu z kadrowiczami jeszcze podczas zgrupowania w Warszawie. Były wtedy luźne rozmowy o przygotowaniach, warunkach, w jakich trenują kadrowicze i była też luźno rzucona myśl o docenieniu sukcesu, czyli wyjścia z grupy.

- My tu z panem trenerem zapewnimy, że jak się to uda, żeby naprawdę była dobra nagroda - oznajmił premier 17 listopada. Co w tej kwestii działo się dalej? Tutaj już bardziej można się domyślać niż relacjonować fakty. Czy kancelaria premiera sama wróciła do tematu po ostatnim meczu grupowym? Czy w sprawie nagrody przypomnieli się piłkarze, a może sztab kadry? Od jednych osób słyszymy, że do tematu wrócił sztab, w tym asystenci Michniewicza, ale z innych źródeł dociera do nas, że selekcjoner podczas omawiania tych spraw z piłkarzami miał powiedzieć, że on nie chce nawet złotówki z takiej nagrody.

Skąd zatem wzięły się informacje, że dyskusje w hotelu kadry dotyczyły tego, jak się tą premią podzielić i ile procent dostanie sztab? To tu miało dojść do nieporozumień kapitana kadry z asystentami Michniewicza, a nie samym selekcjonerem. Kolejne osoby informowały, że wściekły na całą sytuację był też Kulesza. Bo sprawa dziwnym trafem nie przechodziła przez PZPN, a pozostawała na linii premier - reprezentacja.

Kulesza miał być zły, gdy się o tym dowiedział.  - On też rozgrywa swoją grę - słyszymy z otoczenia Lewandowskiego - kolejnej ważnej persony w tym wątpliwej jakości przedstawieniu. Źródło przekonuje nas, że prawdziwa oś sporu od początku była na linii Michniewicz - PZPN, a nie na linii Lewandowski - Michniewicz. Co na to prezes Kulesza?

- To nie był mój temat, bo to nie były pieniądze dla PZPN. Jeśli było jakieś spotkanie i jakieś rozmowy między kancelarią premiera i kadrą dotyczące premii dla reprezentantów, to ja nie miałem o nim wiedzy i nie brałem w nim udziału. Tak jak napisałem na Twitterze, zawsze będę rozmawiał o systemowym wsparciu dla polskiej piłki, bo taka jest moja rola. Za wszelkie tego typu inicjatywy jestem wdzięczny - podkreśla Kulesza.

I przekonuje, że na nikogo zły nie jest. - Jeśli ktoś chce dać komuś jakieś premie czy nagrody, to dlaczego mam być o to zły? To czyjaś wola, czyjś gest. Z tego, co napisał premier, premii dla zawodników ze strony państwa nie będzie. Ja mam z piłkarzami ustalone wynagrodzenia ze strony PZPN i tym się zajmuję - dodaje.

Po burzy wokół deklarowanych przez Morawieckiego premii rząd nieco zmienił narrację. Jego rzecznik Piotr Müller i zresztą sam premier wspomnieli o specjalnym funduszu na rozwój piłki nożnej, który będzie "zajmował się szkoleniem, rozwojem dzieci, budową infrastruktury, nowymi technologiami w sporcie czy kwestiami rozwoju reprezentacji Polski".

Jak jednak interpretować wtorkowe słowa premiera dla wPolsce.pl? Morawiecki delikatnie scedował ukierunkowanie ewentualnych premii na osoby i instytucje związane z piłką  - w domyśle PZPN lub ministerstwo sportu. - Co zrobią później z tym odpowiednie osoby? Ja uważam, że jakaś premia się też należy naszym piłkarzom, ponieważ wyszli rzeczywiście z grupy - powiedział Morawiecki.

Teraz wszyscy uwikłani w trwający od poniedziałku bałagan, marzą o tym, by wyjść z niego z twarzą. Ale to może nie być łatwe, bo na razie przegrani są wszyscy.

Więcej o: