Po groźnie wyglądającej kontuzji kostki, której Neymar nabawił się w pierwszym meczu grupowym z Serbią (2:0), nie ma już praktycznie śladu. Wrócił na mecz 1/8 finału z Koreą Południową (4:1), a gra "Canarinhos" znów była pełna polotu i finezji. Lider brazylijskiej kadry obawiał się, tak samo jak kibice, że będzie musiał opuścić mundial.
- Byłem bardzo przerażony. Po dobrym początku sezonu naprawdę w siebie wierzyłem, a ta kontuzja była bardzo bolesna. Płakałam całą noc później. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Warto było zostać dłużej z fizjoterapeutą, a potem pracować z nim każdego dnia - zdradził Neymar, cytowany przez agencję AFP i dziennik "L'Equipe".
Brazylia załatwiła sprawę awansu jeszcze w pierwszej połowie. Do przerwy prowadziła 4:0. Jednym ze strzelców był Neymar, który wykorzystał rzut karny. Oprócz tego napędzał zespół swoimi akcjami. Tak dobra gra z Koreańczykami tylko potwierdza, że są jednymi z głównych kandydatów do tytułu mistrzowskiego. Brazylijczycy mierzą w szóste w historii mistrzostwo świata, pierwsze od 2002 r.
- Musimy iść dalej. Oczywiście marzymy o tytule, ale musimy iść krok po kroku do przodu. Zostały nam trzy mecze. Jesteśmy gotowi i w pełni skoncentrowani na zdobyciu trofeum - powiedział Neymar.
Przed meczem z Koreą Płd. brazylijscy piłkarze wyrazili wsparcie dla Pelego, który jest w szpitalu. Po tym, jak organizm nie reagował na chemioterapię, zmieniono sposób leczenia. Lekarze z placówki w Sao Paulo wyjawili, że jego stan jest stabilny.
- Życzę mu wszystko najlepszego, żeby jak najszybciej wrócił do zdrowia. Mam nadzieję, że przynieśliśmy mu ulgę naszym zwycięstwem - przyznał lider brazylijskiej kadry.
Brazylia zagra w ćwierćfinale z Chorwacją, która dopiero w rzutach karnych wyeliminowała Japonię. Mecz odbędzie się w piątek 9 grudnia o godzinie 16:00 czasu polskiego.