Przed pierwszym meczem mistrzostw świata w Katarze FIFA zabroniła kapitanom reprezentacji narodowych noszenia opaski z logiem akcji "OneLove" wspierającej walkę z dyskryminacją. Piłkarze reprezentacji Niemiec przed pierwszym meczem z Japonią postanowili zasłonić twarze do zdjęcia grupowego, czym dali wyraz sprzeciwu wobec światowej organizacji piłkarskiej. Po mundialu okazuje się, że protesty przeciwko zakazom FIFA nie pozwalały piłkarzom skupić się na grze.
Niemiecki portal "Sportschau", powołując się na doniesienia z kręgów bliskich reprezentacji Niemiec, informuje o rzekomym "zirytowaniu" części piłkarzy Hansiego Flicka. Grupa graczy wraz z federacją DFB oraz Raphaelem Brinkertem, szefem agencji reklamowej zajmującej się niemieckim futbolem, debatowali na temat zabiegów, które mogą zaszkodzić Katarczykom. Inni zawodnicy mieli wtedy czuć się "obciążeni" wymyślaniem kolejnych sposobów protestu i powodowało to w nich poczucie "zinstrumentalizowania".
Po przegranej z Japonią Kai Havertz oraz Julian Brandt przekonywali, że drużyna wyciągnęła ze spotkania wnioski, a "Sportschau" przekonuje, że nie chodziło tylko o boiskowe poczynania. Piłkarze Flicka mieli stwierdzić, że skupianie się na kwestiach politycznych nie daje zbyt wiele korzyści i drużyna powinna przede wszystkim zająć się grą. Nie przyniosło to jednak wielkich zmian w sytuacji Niemców na mundialu, ponieważ w następnych spotkaniach zremisowali 1:1 z Hiszpanią oraz pokonali Kostarykę 4:2, co jednak nie wystarczyło do awansu do fazy pucharowej turnieju.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Wsparcie "OneLove" miało być jasnym sygnałem, że niemiecki futbol nie zgadza się na dyskryminację. DFB jednak długo nie mogło zdecydować się nad momentem rozpoczęciem kampanii, a zasady FIFA i Kataru miały zepsuć całą zaplanowaną akcję i spowodowało szybkie i pochopne działania.