Przed startem mundialu kapitanowie kilku reprezentacji zapowiedzieli, że zamierzają wystąpić w Katarze z opaskami z napisem "One Love". Gest ten miał być symbolem jedności z walką o prawa osób LGBTQ. FIFA, z Giannim Infantino na czele, jasno sprzeciwiła się temu pomysłowi i zagroziła, że każde takie zachowanie będzie karane żółtą kartką już na początku meczu.
Reprezentanci Niemiec wyraz niezadowolenia względem tej decyzji pokazali przed pierwszym meczem z Japonią. Zapozowali do tradycyjnego przedmeczowego zdjęcia zasłaniając usta. "Nie chodzi o politycznie przesłanie, bo prawa człowieka nie podlegają negocjacjom. To powinno być oczywiste, ale niestety nadal nie jest. Dlatego to przesłanie jest tak ważne. Zakazanie nam noszenia tęczowej opaski jest jak zamknięcie nam ust" - tłumaczyła niemiecka federacja, udostępniając zdjęcie drużyny.
Niemcy przegrali mecz z Japonią, a następnie zremisowali z Hiszpanią i wygrali z Kostaryką. Cztery punkty to było jednak za mało, żeby awansować do 1/8 finału. Tym samym niemiecka drużyna sensacyjnie, po raz drugi z rzędu zakończyła swój udział w turnieju już na fazie grupowej.
Dosyć zaskakującą tezę na temat przyczyn klęski Niemców wysnuł były trener Arsenalu, a teraz dyrektor FIFA ds. rozwoju futbolu, Arsene Wenger. Według niego niemieccy piłkarze nie byli skupieni na grze w piłkę, tylko na demonstracjach politycznych.
- Kiedy jedziesz na mistrzostwa świata, wiesz, że nie możesz przegrać pierwszego meczu. Drużyny, które mają doświadczenie w takich turniejach jak Francja czy Anglia, dobrze zagrały w pierwszym meczu. Zespoły, które były mentalnie gotowe, z nastawieniem na skupienie się na rywalizacji, a nie demonstracjach politycznych – powiedział Wenger cytowany przez "The Athletic".
Dziennikarze angielskiego serwisu dodali przy tym, że kontrargumentem może być przypadek reprezentacji Australii. Piłkarze opublikowali wideo, na którym poruszyli właśnie kwestię łamania praw człowieka przez Katar. Mimo tego wyszli z grupy, gdzie rywalizowali z Francją, Tunezją i Danią.