Michniewicz był wściekły, zmiennicy nie pomogli. Kluczowa zmiana na Francję

Jakub Seweryn
Czesław Michniewicz zrealizował z reprezentacją Polski wszystkie cele, jakie przed nim postawiono, a w meczu 1/8 finału mistrzostw świata z Francją jego drużyna zaprezentowała futbol, który chcielibyśmy oglądać. Ale i selekcjoner miał poczucie niewykorzystanej szansy na coś więcej, co doskonale było widać po drugim straconym golu, gdy był wręcz wściekły na swoich obrońców - pisze po porażce 1:3 z Francją Jakub Seweryn ze Sport.pl.

- Chcemy zagrać odważniej - zapowiadali przed meczem z Francją w 1/8 finału mistrzostw świata reprezentanci Polski, którzy w tej fazie turnieju znaleźli się po raz pierwszy od 36 lat. I jak się okazało, samo nastawienie piłkarzy, a raczej jego zmiana, wywołała zupełnie inny obraz polskiego zespołu.

Zobacz wideo Jak jeździ się po rondzie w Katarze? "Kto szybszy i większy, ten ma pierwszeństwo"

Nastawienie, a nie ustawienie, bo przecież to drugie niczym się nie różniło od tego, które Czesław Michniewicz zarządził na inauguracyjny mecz z Meksykiem. W porównaniu z nim dokonał jedynie jednej zmiany personalnej - zamiast słabiutkiego w pierwszym spotkaniu Nicoli Zalewskiego zagrał Przemysław Frankowski. 

Odważnie, ale nieskutecznie. Tym razem to o Polakach

Z Francją reprezentacja Polski zagrała odważnie. Nie schowała się za podwójną gardą, nie postawiła autobusu przed bramką Wojciecha Szczęsnego i gdy nadarzała się okazja, potrafiła zaatakować pressingiem swojego rywala nawet pod jego polem karnym. Atakowała większą liczbą zawodników niż w trzech poprzednich meczach w Katarze, miała też świetne sytuacje w pierwszej połowie, których niestety nie potrafiła wykorzystać.

W defensywie Biało-Czerwoni próbowali atakować rywala wysoko, ale gdy ten już przechodził z piłką na połowę Polaków, wracali do obrony niskiej, która ze względu na podwojenie defensywy na skrzydłach wobec obecności niezwykle groźnych Kyliana Mbappe i Ousmane'a Dembele, czasami składała się nawet z sześciu zawodników. Niestety, nawet to nie pozwoliło uniknąć straty pierwszego gola - po znakomitym podaniu Mbappe do siatki trafił Olivier Giroud. 

Po przerwie większych zmian nie było. Ani personalnych, ani taktycznych. Michniewicz utrzymał ustawienie 4-5-1, piłkarze ryzykowali nawet troszkę bardziej, częściej włączając do akcji ofensywnych swoich bocznych obrońców. To oczywiście było bronią obosieczną, bo niebywale szybcy Mbappe i Dembele tylko czekali na to, by dostać piłkę na wolne pole i uciec polskiej obronie. Zakończyło się kilkoma groźnymi kontrami, a także żółtą kartką dla Bartosza Bereszyńskiego.

Zmiana ustawienia nie pomogła, zmiennicy jeszcze bardziej. Michniewicz był wściekły

Michniewicz zareagował pierwszą zmianą w 64. minucie, gdy wpuścił Arkadiusza Milika za Sebastiana Szymańskiego, przechodząc na ustawienie 4-4-2, by przy schodzącym do boków Robercie Lewandowskim zawsze był drugi napastnik w polu karnym rywala.

Kolejne zmiany przyszły już kilka minut później, tym razem były to zmiany jeden do jednego - w 71. minucie za zmęczonych Grzegorza Krychowiaka i Jakuba Kamińskiego weszli Krystian Bielik i Nicola Zalewski.

Polacy pozostawali w systemie 4-4-2, z ryzykownie ustawionymi bocznymi defensorami. Można było odnieść wrażenie, że ten mecz nie skończy się wynikiem 1:0 dla Francji - albo Polacy doprowadzą do wyrównania, albo stracą z kontry drugiego gola. Niestety, stało się to drugie - szybki atak francuskiego zespołu zakończył pięknym uderzeniem pod poprzeczkę Mbappe. 

Michniewicz był ewidentnie wściekły po drugiej bramce - na ustawienie jednego ze swoich piłkarzy, trudno powiedzieć, czy na Kamila Glika, który chwilę wcześniej odskoczył od Mbappe, czy jednak na wracającego w spacerowym tempie Bielika, który na boisku przebywał zaledwie trzy minuty. Niestety, zmiany Bielika i Zalewskiego w żaden sposób nie pomogły reprezentacji Polski, gdyż obaj piłkarze potwierdzili swój marny poziom z tego turnieju.

Ostatnie reakcje selekcjonera Biało-Czerwonych to wprowadzenie Kamila Grosickiego i Jana Bednarka w końcówce, dla których były to pierwsze minuty na tych mistrzostwach świata. Z perspektywy czasu trochę szkoda, że Grosicki nie wszedł na boisko wcześniej, choćby zamiast Zalewskiego, bo wreszcie - wyłączywszy kilka zrywów Frankowskiego w pierwszej połowie - mieliśmy na boisku skrzydłowego, który nie bał się pojedynków z mistrzami świata. Efekt przyszedł w ostatniej akcji spotkania, gdy "Grosik" wywalczył jedenastkę, którą na gola honorowego zamienił Lewandowski.

Reprezentacja Polski była odważna i rozegrała swój najlepszy mecz na tych mistrzostwach, ale ostatecznie i tak przegrała z Francją 1:3. Mistrz świata pokazał, dlaczego jest mistrzem. Polacy pokazali z kolei, że w piłkę grać potrafią. I teraz będą mieli po mundialu cały rok 2023 na to, by to potwierdzać z meczu na mecz. Pewnie z Michniewiczem na ławce, bo trener wszystkie założone cele zrealizował, a na koniec pokazał także, że jego drużyna nie musi grać antyfutbolu, bo ma do zaoferowania zdecydowanie więcej. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA