Australia sensacyjnie awansowała do 1/8 finału mistrzostw świata. Piłkarze Grahama Arnolda wyszli z trudnej grupy, eliminując półfinalistów poprzednich mistrzostw Europy - Duńczyków oraz silną w obronie Tunezję. Przegrali tylko jeden mecz - 1:4 z broniącą tytułu Francją. Teraz czeka ich kolejny mocny rywal. W sobotę, 3 grudnia powalczą o ćwierćfinał z Argentyną.
W ekipie australijskiej panują bojowe nastroje. Zawodnicy w rozmowie z portalem ESPN z szacunkiem wypowiadali się o kolejnym rywalu, ale bez paraliżującego strachu. I w tej kwestii nie było wyjątków, nawet wobec Leo Messiego. - Zawsze kochałem Messiego i myślę, że to najlepszy zawodnik, jaki kiedykolwiek grał w piłkę, ale gra z nim to żaden zaszczyt, ponieważ jest tylko człowiekiem, tak jak my wszyscy – powiedział obrońca Milos Degenek. - To zaszczyt znaleźć się w 1/8 finału mistrzostw świata. Niezależnie od tego, czy gralibyśmy z Argentyną, czy z Polską, reprezentowanie Australii w 1/8 finału byłoby dla mnie zaszczytem - tłumaczył dalej.
Australijczycy chcą wykorzystać siłę, jaką jest gra zespołowa oraz to, że nikt od nich niczego nie oczekuje. Mają nadzieję, że staną się rewelacją turnieju. - To będzie trudny mecz, zagramy przeciwko prawdopodobnie najlepszemu piłkarzowi w historii. Ale mecz będzie 11 na 11. Nie ma 11 Messich, jest jeden - zauważył Matthew Leckie. - Nie mamy żadnej presji, musimy po prostu cieszyć się chwilą. Nikt nie oczekuje od nas wygranej. Więc zaszokujmy świat - kończy z optymizmem.
Pomocne okazać się mogą doświadczenia, które piłkarze z Australii zebrali w poprzednich spotkaniach. Szczególnie ważne będą wnioski po porażce 1:4 z Francją. - Wiele nauczyliśmy się z meczu z Francuzami. Myślę, że okazaliśmy im trochę za dużo szacunku. Następny mecz będzie już zupełnie inny - zadeklarował Degenek.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Australia spróbuje przeciwstawić się Argentynie już w sobotę, 3 grudnia. Początek meczu o godz. 20.00.