0:0 z Chorwacją i Belgowie są już poza mundialem w Katarze. Nie dogonili Polaków, Australijczyków, Francuzów, Japończyków, czy Hiszpanów. Ośmieszyli się odpadnięciem jeszcze przed 1/8 finału i pierwszą serią dwóch meczów bez gola na MŚ od 36 lat.
"Ostatni taniec stał się wolny, nawet niezbyt ładny. Belgowie wrzucili drugi bieg dopiero na drugą połowę meczu z Chorwatami w Katarze. Za późno - co za grzech. Odpadają po 0:0, bo nie przetrwali nawet fazy grupowej z 4 punktami na 9 możliwych. To koniec naszej Złotej Generacji. A teraz to przełknijcie" - czytamy w analizie najpopularniejszego belgijskiego portalu "Het Laatste Nieuws".
"Belgia była wirtualnie wyeliminowana już w przerwie. To był sygnał dla Roberto Martineza, żeby sięgnąć po Romelu Lukaku zamiast Driesa Mertensa. Wreszcie poczuliśmy, że mamy na boisku pełnowartościowego napastnika. Nagle Czerwone Diabły miały zaczepienie w ataku i zagrożenie, które tworzyły przyspieszyło do tempa crescendo" - opisują dziennikarze.
Wiele mediów już wydało wyrok: Belgom najbardziej przeszkodził ten, na którego najbardziej liczyli: Romelu Lukaku. "We wcześniejszych dwóch meczach wielu Belgów straciło status bohaterów, ale Lukaku byśmy tu nie liczyli. Może i Big Rom powinien strzelić, dać 1:0 w trzech sytuacjach. Ale najważniejsze to, że wreszcie dawał swoją grą okazje. Gol wystarczyłby do awansu, zwłaszcza że tyły świetnie zabezpieczył Thibaut Courtois grający o swoje piętnaste czyste konto w setnym meczu dla reprezentacji. Z dobrze przygotowanym Lukaku wykorzystalibyśmy swoje okazje i zagrali w 1/8 finału. Ale stało się inaczej. I tylko ta świetna generacja zasłużyła na o wiele lepsze pożegnanie niż 0:0 w ostatnim meczu fazy grupowej. Jego wściekłe łzy po ostatnim gwizdku mówiły same za siebie. W ramionach Thierry'ego Henry'ego polała się cała dolina łez" - czytamy w komentarzach belgijskich dziennikarzy. Oni nie chcą Lukaku nazywać antybohaterem. Wystarczy im płacz nad brakiem wielkiego sukcesu najlepszej generacji piłkarzy kadry w historii.
Ale belgijskie media to jedno. Światowe nie zostawiają na Lukaku suchej nitki. "A co, jeśli po meczu z Chorwacją wybieralibyśmy LVP - najmniej wartościowego zawodnika? To musiałby nim zostać Romelu Lukaku, bez żadnej dyskusji. Udało mu się zmarnować parę znakomitych okazji. Klasa światowa w zapewnieniu Belgom koszmarów na kolejne miesiące. Prawą nogą, głową, czy brzuchem" - piszą w hiszpańskim "AS-ie".
"Fatalna noc Lukaku to nie przypadek. Pomiędzy wielkimi pudłami przed bramką i gestami bez krzty cierpliwości, pokazał też swój brak elastyczności i piłkarskiej jakości. To jasne, że jest daleko od dobrej formy. A Belgowie byli zdesperowani, żeby grał od samego startu mistrzostw świata. Skończyło się dramatem. Najlepsze antidotum? Szybki powrót do Interu i udowodnienie, że tę beznadziejną pierwszą część sezonu można jeszcze zostawić za sobą. Bo to była czysta zgorzkniałość" - twierdzi "La Gazzetta dello Sport".
Dziennikarze zauważają, że jedenastka piłkarzy, którą Belgowie wyszli na mecz z Chorwatami była jedną z najstarszych w ich tzw. "Złotej Generacji". Typują zatem, dla kogo mogło to być jedno z ostatnich, jeśli nie ostatnie spotkanie w narodowych barwach.
Jan Vertonghen? "Wciąż czuje się dobrze". A ma 35 lat i 145 meczów w kadrze. Eden Hazard? "Szanse na jego pozostanie są nikłe", bo w 2026 roku będzie miał już 35 lat. Kevin De Bruyne? Oby pozostał do Euro 2024. Ma 31 lat, a w kadrze nigdy nie odnalazł swojej najlepszej formy. Ale Belgowie to nie Manchester City, to jasne. Czy odejdzie? "Czas pokaże".
Romelu Lukaku? "Przecież to najlepszy napastnik, jakiego znamy". Ale i na niego może przyjść czas. Tak, jak na Axela Witsela, który najlepszy dni w kadrze ma już za sobą, czy Driesa Mertensa, który mówi, że "nie wie, czemu miałby zrezygnować", ale widzi to każdy poza nim samym. Za to Toby Alderweirdeld, 33-letni bardzo doświadczony obrońca, wiele musi sobie przemyśleć.
Nic w tym dziwnego, w końcu z kadry odszedł też trener Roberto Martinez. To już nie będzie ta sama Belgia, skończyła się pewna era w europejskiej piłce. Ale z takimi wynikami, a w zasadzie ich brakiem, na wielkich imprezach, to było nieuniknione.