Gdy w drugiej połowie meczu z Hiszpanią Japonia wyszła na prowadzenie, sytuacja reprezentacji Niemiec stała się niezwykle trudna. Ze względu na wynik drugiego spotkania, podopiecznym Hansiego Flicka nic nie dało zwycięstwo z Kostaryką, ze względu na gorszy bilans bramkowy od mistrzów świata z 2010 roku. Po zakończeniu obu spotkań nie cichną kontrowersje związane z drugim golem, strzelonym przez zespół z dalekiego wschodu.
Dokładniej rzecz ujmując, przy drugim golu Japonii, kluczowy jest moment dośrodkowania w pole karne. Początkowo sędzia nie uznał bramki, gdyż w jego ocenie piłka opuściła boisko, zanim Kaoru Mitoma zdołał odegrać do Ao Tanaki. Wówczas do gry weszli asystenci VAR, którzy dokładnie przeanalizowali sytuację i potwierdzili zgodność z regulaminem trafienia podopiecznych Hajime Moriyasu.
Decyzja arbitrów była o tyle zaskakująca, iż podczas powtórek pokazywanych w telewizji wydawało się, że piłka opuściła plac gry. Inaczej wygląda to z kamery umieszczonej nad bramką Unaia Simona. Z niej widać, że futbolówka nie przekroczyła całym obwodem linii końcowej.
Teraz przed reprezentacją Japonii kolejne poważne wyzwanie. Pogromcy Niemiec i Hiszpanii zmierzą się w 1/8 finału z Chorwacją, która może i nie prezentuje swojego najwyższego poziomu, ale zawsze jest bardzo niebezpiecznym rywalem. Dla reprezentantów kraju z dalekiego wschodu jest to też czwarty awans do fazy pucharowej mundialu w XXI wieku. Jest to też, póki co, szklany sufit, którego japońscy piłkarze nie są w stanie przebić.