W Katarze trwają drugie, sekretne MŚ. Jeszcze ważniejsze

Paweł Karpiarz
Na mundial do Kataru przyjechali najlepsi piłkarze na świecie, ale dla gospodarzy ważniejsi są inni goście. Sekretarz stanu USA, rodzina Donalda Trumpa, szef brytyjskiego MSZ i następca saudyjskiego tronu. Oto największe gwiazdy drugiego turnieju, który toczy się niezależnie od tego rozgrywanego na boisku.

Oprócz tego, co dzieje się na boiskach, w kontekście mistrzostw świata w Katarze najwięcej mówi się o kontrowersjach związanych z turniejem. Sytuacja imigranckich pracowników, prawa człowieka, traktowanie osób LGBTQ+, drożyzna, skargi kibiców na warunki panujące w Katarze czy decyzja podjęta tuż przed turniejem odnośnie do zakazu sprzedaży alkoholu na stadionach. Ktoś może pomyśleć, że Katarczycy, którzy wydali na turniej ponad 200 miliardów dolarów, mogą żałować, że zdecydowali się zorganizować imprezę u siebie. Nic bardziej mylnego. W tle rywalizacji na boisku odbywa się inny mundial. Bardziej skomplikowany i o wiele ważniejszy dla Kataru.

Zobacz wideo Michniewicz i jego sztab wybrali się "na miasto". To wiele obrazuje

Elity przyjechały do Kataru

Jak pisze angielski "The Times", już 22 listopada, a więc trzy dni po rozpoczęciu mistrzostw, w luksusowej restauracji La Mar w Dosze amerykańscy politycy spędzili wieczór z katarskimi dyplomatami. I futbol był ostatnią rzeczą, o jakiej rozmawiano. Tematem numer jeden była wielka polityka. W skład amerykańskiej delegacji weszło kilku członków Kongresu. I zostali oni odpowiednio ugoszczeni - tak samo zresztą, jak wszyscy goście, którym chce zaimponować Katar.

A tych zjechało się wielu. I to właśnie jest jedno ze zwycięstw, jakie odnieśli gospodarze mundialu. W niewielkim państwie w Zatoce Perskiej pojawiła się elita ze wszystkich stron świata. W ceremonii otwarcia wziął udział brytyjski minister spraw zagranicznych James Cleverly. Emir Kataru spotkał się z królem Hiszpanii, Filipem VI. Na meczu Brazylii z Serbią pojawili się Jared Kushner (inwestor i zięć Donalda Trumpa) i Ivanka Trump (córka byłego prezydenta USA). Oglądali spotkanie razem premierem Kataru, a potem pojawili się też na meczu USA z Anglią.

Obrazem, na który zwrócono szczególną uwagę, był emir Kataru siedzący na meczu otwarcia obok Mohammeda bin Salmana, następcy tronu Arabii Saudyjskiej. A pomiędzy nimi siedział prezydent FIFA, Gianni Infantino. Wizyta Mohammeda bin Salmana została odczytana jako jeden z najważniejszych momentów politycznych, bo stosunki między oboma krajami były bardzo napięte. Do zeszłego roku Saudyjczycy przewodzili blokadzie Kataru, która zaczęła się w 2017 roku. Wówczas kilka krajów arabskich (Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn, Jemen, Egipt i Malediwy) zerwało stosunki dyplomatyczne z Katarem. Oficjalnym powodem było rzekome podsycanie przez Katar konfliktów na Bliskim Wschodzie i wspieranie terroryzmu. Nieoficjalnie chodziło zaś o to, że Katar prowadził niezależną politykę zagraniczną i usiłował współpracować gospodarczo z Iranem. Teraz następca saudyjskiego tronu siedział na stadionie z szalikiem Kataru, co odczytano jako polityczne zbliżenie.

Drugim wyjątkowo ważnym gościem w Katarze był sekretarz stanu w USA, Antony Blinken. On również pojawił się na meczu Stanów Zjednoczonych. Jak pisze "The Times", jest on kibicem piłki nożnej i "cieszył się z remisu z Walią". Zorganizował też konferencję prasową razem z ministrem spraw zagranicznych Kataru, Mohammeden Al-Thanim. Na początku, jakby z obowiązku, wspomniał o prawach osób LGBT i imigranckich robotników, ale te nagany były delikatne. Później Blinken oznajmił, że przedstawiciele obu państw spotykają się w "kulminacyjnym momencie trwających od 50 lat stosunków dyplomatycznych". I dodał, że "więzy bezpieczeństwa między tymi krajami nigdy nie były silniejsze".

W ciągu ostatniego roku Katar stał się jednym z najważniejszych sojuszników USA na Bliskim Wschodzie. Wcześniej były to Izrael i Arabia Saudyjska, ale stosunki między tymi krajami a USA są coraz chłodniejsze. Na scenę wchodzą więc Katarczycy, którzy zajęli prozachodnie stanowisko w sprawie wojny na Ukrainie. Nic w tym dziwnego. Kraj, który leży na największych znanych na Ziemi złożach gazu, jest istotnym partnerem energetycznym od momentu, kiedy Władimir Putin postanowił wypisać Rosję z listy cywilizowanych krajów. Katarczycy mogą mu wręcz podziękować - w pierwszej połowie 2022 roku przychody Kataru z sektora naftowego i gazowego wzrosły według "Timesa" o 67 procent. Brytyjscy dziennikarze wysnuwają wniosek, że za mundial w pewnym sensie zapłacił sam Putin.

Partnerstwo Kataru i USA dotyczy też między innymi wojny w Afganistanie. Katar przez 10 lat był pośrednikiem w negocjacjach Amerykanów z talibami. A kiedy w sierpniu zeszłego roku Amerykanie wycofywali się z Afganistanu, pomoc znowu zaoferowali Katarczycy. Spośród 120 tys. osób ewakuowanych z Afganistanu, około połowa została przetransportowana na lotnisko Al Udeid na obrzeżach Dohy, które było miejscem tranzytu. To również z tego miejsca startowały amerykańskie samoloty wojskowe, które bombardowały pozycję tzw. Państwa Islamskiego. Al Udeid to największa baza lotnicza Amerykanów na Bliskim Wschodzie, stacjonuje tam 10 tys. żołnierzy. To dlatego Amerykanie będą patrzeć na kwestie praw człowieka w Katarze przez palce. Emirat stał się zbyt ważnym sojusznikiem, żeby go ignorować.

W podobnej sytuacji są Brytyjczycy. Media na Wyspach regularnie krytykują Katar, ale angielskie myśliwce również stacjonują w bazie Al Udeid. I tak samo jak amerykańskie, startowały stamtąd na misje bojowe przeciw ISIS. "Times" przypomina też o tym, że w Dosze Brytyjczycy stworzyli obszar, gdzie promują swoje towary hasłem "W Wielkiej Brytanii chodzi o coś więcej, niż tylko o rybę z frytkami".

Katar poniósł ogromne koszty, ale nawet finansowo mundial się opłacił

Mimo przeogromnych kosztów turniej niesie ze sobą również wymierne finansowe korzyści. I to nawet pomimo faktu, że zdarzały się mecze, podczas których na trybunach było wiele pustych miejsc. FIFA i tak spodziewa się 7,5 miliarda dolarów przychodu. To o miliard więcej niż w przypadku poprzedniego mundialu w Rosji. Nasser al-Khater, dyrektor generalny katarskiego mundialul, oszacował, że turniej wniesie 17 miliardów dolarów do gospodarki kraju. Gwiazdka przyszła wcześniej do bukmacherów, którzy według "Timesa" sami są zaskoczeni ruchem w interesie. Firma "Match" działająca w "hotelarstwie sportowym" i  oferująca kibicom bilety VIP i luksusowe zakwaterowanie na przeróżne wydarzenia sportowe, odnotowała zysk około 800 milionów dolarów.

Klientów na pewno nie brakuje. Do Kataru przyjechali politycy z całego świata, baronowie naftowi z Bahrajnu, japońscy hazardziści, przedstawiciele nigeryjskiego potentata energetycznego i ludzie, którzy dorobili się na kryptowalutach. Dla Katarczyków to szansa, żeby pokazać się światu, zaprezentować mu swoje towary, zabezpieczyć przyszłość i nawiązać kontakty. I robią wszystko, żeby VIP-om było dobrze.

Dziennikarz "Timesa" zdobył zaproszenie do strefy VIP na mecz Arabii Saudyjskiej z Argentyną. Z jego relacji wynika, że "przypominało to bardziej Grand Prix Monako niż dzień meczowy". "Przywitały nas smukłe hostessy ze złotymi imbrykami. Saudyjscy potentaci biznesowi i byli dyrektorzy FIFA czekali niecierpliwie w kolejce do bufetów pełnych kulinarnych symboli statusu: spaghetti z atramentem kałamarnicy, pazury homara, polędwica wagyu, wszystko przygotowane przez brytyjskiego szefa kuchni Jasona Athertona. Zapomnijcie o kanapce z krewetkami. Mój hummus został uduszony razem z kawiorem i czarną truflą. Ludzie nie wydawali się zbytnio zainteresowani meczem, a tłum wciąż czekał przez kilka sekund w barze z owocami morza, kiedy Saudyjczyk zdobył gola wyrównującego" – relacjonował Josh Glancy.

Żaden z tych gości nie myślał o prawach człowieka. Wypili drogiego szampana, chociaż zwykli kibice nie mogą napić się piwa. Katar pokazał, na kim i na czym mu zależy. I choć na boisku przegrał trzy mecze i szybko wyleciał z turnieju, to wygląda na to, że wygrywa mundial, który rozgrywa się za kulisami.

Więcej o:
Copyright © Agora SA