Sytuacja z poniedziałkowego meczu była pierwszą tego typu podczas tegorocznych mistrzostw świata. Mario Ferri wybiegł na boisko z tęczową flagą oraz w koszulce z wyrazami wsparcia dla Ukrainy i irańskich kobiet. Dziś już wiemy, że więcej na mundialu go nie zobaczymy. A w zasadzie - on nie zobaczy mundialu.
Od początku turnieju system zakupu biletów przez fanów z całego świata jest nieco zawiły. Fani, podobnie jak dziennikarze, potrzebują "Hayya Card", za pomocą których dostają się na stadion czy wykupują miejsce noclegowe. Karty są też narzędziem w rękach organizatorów, którzy mogą pozbyć się niewygodnych osób.
Zgodnie z informacjami Roba Harrisa z telewizji Sky, wykluczony z dalszej części mistrzostw został Mario Ferri. To 35-letni aktywista z Włoch. W przeszłości wielokrotnie wbiegał na murawę z ważnym przesłaniem. Na początku wojny pojechał do Ukrainy, aby pomagać uchodźcom wojennym w dostaniu się do Polski.
W związku z jego wtargnięciem na boisko podczas meczu Portugalia - Urugwaj, "Hayya Card" zarejestrowana na jego nazwisko została zablokowana, a co za tym idzie nie będzie miał on możliwości ponownego pojawienia się na trybunach czy przespania się w lokalizacjach przygotowanych dla fanów.
O zachowaniu aktywisty została poinformowana także ambasada Włoch. Oznacza to, że prawdopodobnie zajmie się nim policja, a i nie jest wykluczone, że sprawa trafi do katarskiego sądu. Na ten moment pewne jest jedno - Ferri kolejne mecze obejrzy w telewizji.