Wydawało się, że będzie trudno powtórzyć tak olbrzymie emocje i tyle goli, jak w pierwszym poniedziałkowym starciu: Kamerun - Serbia (3:3). Tymczasem piłkarze Ghany i Korei Południowej stanęli jak najbardziej na wysokości zadania, bo po pasjonującym spotkaniu było aż pięć bramek. Zespół z Afryki prowadził już 2:0 po pierwszej połowie. Gole strzelali Mohammed Salisu i Mohammed Kudus. W drugiej części spotkania Koreańczycy zdołali jednak odpowiedzieć i to w zaledwie trzy minuty. W 58. i 61. minucie do siatki trafił Cho Gue-Sung. Ostatnie słowo należało jednak do Ghany. W 68. minucie wynik na 3:2 ustalił Kudus.
Emocji po meczu nie zdołał utrzymać największy gwiazdor Korei (to, jak jest uwielbiany, znacznie przewyższa chociażby to, jak polscy kibice traktują Roberta Lewandowskiego) i napastnik Tottenhamu Heung Min Son. Zawodnik był wyraźnie załamany i nie potrafił ukryć łez. Obecnie znajduje się w życiowej formie i Koreańczycy liczyli na to, że poprowadzi ich co najmniej do wyjścia z grupy i zagra turniej życia. Tym bardziej, że na MŚ 2018 Korei Płd. nie udało się awansować do 1/8 finału (Son strzelił dwa z trzech goli swojego zespołu, w tym w wygranym 2:0 meczu z Niemcami).
Jak się okazuje, dramat Sona niespecjalnie obchodził jednego z trenerów Ghany. Widząc załamanego piłkarza Ghańczyk pomyślał, że to będzie doskonały moment na to, żeby zrobić sobie z nim… selfie. Chciał uwiecznić pokonanego Sona? Czy po prostu uznał, że nie będzie lepszej okazji na zrobienie sobie zdjęcia z gwiazdą Premier League? Niezależnie od tego, która wersja jest prawdziwa, to członek sztabu wykazał się brakiem wyczucia.
Koreańczycy, którzy zremisowali w pierwszym meczu z Urugwajem, mają jeden punkt po dwóch meczach. Mają nadal szanse na awans, ale na ten moment nie wyglądają one zbyt dobrze. W ostatnim spotkaniu Korea zagra z Portugalią. Nawet jeśli wygra, to musi liczyć na korzystne dla siebie rozstrzygnięcia w innych meczach.