W Katarze doszło do gigantycznej niespodzianki po tym, jak trzecia drużyna poprzedniego mundialu, czyli Belgia, przegrała 0:2 z Marokiem. Z tego powodu gracze Roberto Martineza zagrają o życie z Chorwacją, a Maroko zmierzy się z Kanadą w meczu, które może dać im awans do fazy pucharowej. Kibice reprezentacji już po niedzielnym meczu na ulicach belgijskich miast pokazali, jak nie należy świętować sukcesów kadry.
W niedzielny wieczór kibice Maroka wyszli na ulice Borgerhout, dzielnicy Antwerpii. "Świętowali" na różne sposoby. Zrywali belgijskie flagi z balkonów ku uciesze tłumu, puszczali też fajerwerki. Z opublikowanych w mediach społecznościowych nagraniach wynika, że Marokańczycy zdominowali tę dzielnicę i to mimo zaangażowania policji, która miała pilnować porządku.
Podczas transmisji z Borgerhout zaatakowany został belgijski dziennikarz Rob van Herck z VTM News. Mężczyzna został uderzony i chociaż nie odniósł większych obrażeń, to złożył skargę w tej sprawie, którą poparło VTM.
Więcej takich informacji znajdziesz na Gazeta.pl
Belgijskie media informowały, że w trakcie meczu doszło do zamieszek na ulicach Brukseli. Jeszcze przed spotkaniem młodzi ludzie rzucali fajerwerkami w pobliżu dworca kolejowego, a później doszło do kolejnych naruszeń porządku. Więcej o sytuacji w stolicy Belgii można przeczytać w tym tekście.
Obecnie marokańska społeczność w Belgii liczy około 400-500 tys. osób. Marokańczycy pojawili się w Belgii po raz pierwszy w 1912 roku, kiedy to potrzebowała ona osób do pracy w gwałtownie rozwijających się miastach przemysłowych. 45 procent belgijskiej społeczności pochodzenia marokańskiego mieszka w Brukseli i regionie stołecznym.
Ostateczne rozstrzygnięcia w grupie F mistrzostw świata zapadną w czwartek, 1 grudnia. Tego dnia o 16 Maroko zagra z Kanadą, a Chorwacja z Belgią. Relacja tekstowa w Sport.pl oraz w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.