Wszyscy doskonale pamiętamy, jak na świat sportu wpłynęła pandemia COVID-19. Puste stadiony i mecze rozgrywane w ciszy to jeden ze smutniejszych obrazków, jakie przyszło oglądać w ostatnich latach. Niestety w Chinach sytuacja nadal nie jest opanowana. Ze względu na politykę "zero COVID" w kraju nadal panują lokalne lockdowny, które wpływają także na transmisje mistrzostw świata.
W Państwie Środka, które w ostatnich latach mocno otworzyło się na świat, nadal prężnie działa propaganda, widoczna głównie w mediach. Według nich, problemy z pandemią nadal męczą cały świat, a sytuacja w Chinach jest lepsza niż np. w Europie. Aby fałszywa narracja nie została zdekonspirowana, konieczne było wprowadzenie zmian w relacji telewizyjnej z mistrzostwa świata. Brakuje w nich ujęć z trybun, gdzie kibice oglądają spotkanie w bezpośrednim kontakcie i bez maseczek.
Władzom bardzo trudno wycofać się z polityki zero COVID. Propagandowo ogłoszono, że odnieśli wspaniałe zwycięstwo, cały świat umiera, ludzie chorują, tragedia jest na całym świecie, a w Chinach jest dobrze i wszystko kontrolujemy, itd. Do dzisiaj utrzymywana jest ta narracja. Nie we wszystkich, ale w części mediów podczas transmisji meczów mundialu wyblurowane są trybuny. Władze obawiają się pokazać swoim ludziom, że na MŚ w Katarze ludzie siedzą tłumnie na trybunach i nie mają maseczek. Trudno im się z tego wycofać
- mówi w "Raporcie o stanie świata" Dariusza Rosiaka Michał Bogusz, specjalista od Chin z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Niewykluczone, że już niedługo sytuacja zacznie się nieco zmieniać. W Chinach ponownie dochodzi do szeroko zakrojonych protestów, które są tłumione przez policję. Na ulicę wychodzi jednak coraz więcej obywateli, co już niedługo może wymusić na władzach zmianę swojej polityki.